piątek, 26 kwietnia 2013

rozdział 15: powrót do przeszłości



-Do dziadka, on nam pomoże – złapałam ich za ręce i przeniosłam do domu 698 letniego druida, do którego każdy mówi dziadek. Starzec mieszka w jednorodzinnym domku, w lesie. Chatka jest cała wykonana z drewnianych belek. Kulturalnie podeszliśmy i do drzwi i zapukaliśmy. Po chwili drzwi otworzył starszy, siwy pan w białych szatach, które symbolizują czystość.
-Co tu robicie?- nie przepada jak ktoś go odwiedza, wynika to z tego, że nie ma on czasu na sprzątanie, a nie lubi witać gości w bałaganie.
-Szukamy odpowiedzi- odpowiedział Zayn.
-Jakich?- nie dawał za wygraną, chociaż dobrze wiedział o co nam chodzi.
-O proroctwo, o to że ma być wojna- zaczęłam wymieniać. Zaprosił nas gestem dłoni do środka. Wszędzie było pełno ksiąg, eliksirów tych gotowych oraz tych, które jeszcze się warzą. Usiedliśmy na kanapie, a on poszedł po wywar z ziół. Nie mogłam usiedzieć na miejscu, dlatego zaczęłam przeglądać jedną z pierwszych lepszych ksiąg. Zatytułowana była „pamiętniki Any”. Jako zakładka służyło zdjęcie, ale dziwne, bo przedstawiające moich rodziców i jeszcze jakiś dwóch chłopaków, ale bardzo małych. Wyglądali na góra 2 i 3 lata. Dziadek wrócił i każdemu z nas podał napar. Upiłam troszke, a on usiadł naprzeciwko nas.
-Jeśli chodzi o wojnę…
-Kim oni są- wiem, że nie ładnie przerywać, ale musze wiedzieć. Podałam mu zdjęcie, a on z kamiennym wyrazem je lustrował.
-Julio nie powinnaś grzebać w moich księgach- skarcił mnie. Nie odpowiedziałam, bo sama czekałam na odpowiedź, kim są te dzieci. – to zdjęcie zostało zrobione 160 lat temu.
-Ale…
-Nie przerywaj mi jak chcesz wiedzieć. – i znowu mnie ochrzanił.- to Damon i Stefan, pierwsze z dzieci twoich rodziców- wyszczerzyłam na niego oczy.
-Że jak?!- wstałam- ja mam braci?! To nie możliwe, przecież ja mam tylko siostrę. Oni nam nic nie mówili. Ja pierdole, ale kanał- opadłam na kanapę i zasłoniłam twarz dłońmi. Kurwa mam braci.- czemu mi nic nie powiedzieli?!- znowu zaczęłam krzyczeć.
-Oni zostali uprowadzeni, jeszcze nie odkryli swoich możliwości. Zostali porwani i wychowani przez demony. Są bezlitośni i żywią się ludzką krwią. Twój ojciec nie mówił wam o tym, bo bardzo to przeżywał. Jak wiesz wampiry się nie starzeją, są wiecznie młodzi, dlatego oni tak jak wy rosną tylko do swoich 19, czasem 25 urodzin. Nie miej za złe rodzicom, że ci nie powiedzieli. Bardzo to przeżywali, dopiero po 163 latach zdecydowali się na was. Pilnują was i są nadopiekuńczy, bo  nie chcą was stracić. – wyjaśnił, ale to nie zmienia faktu, że jest dla mnie zdziwieniem, że mam braci. Zayn tak jak Dess i Lou przytulili mnie.
-Skąd mam wiedzieć jak oni wyglądają?
-Musisz powrócić do przeszłości
-Ale jak?
-Musisz się odprężyć, wyciszyć i wypić miksturę-zaczął mówić, co muszę zrobić, żeby poznać prawdę o przeszłości. Starzec odszedł, aby przygotować eliksir.
-Na pewno chcesz to zrobić?- zapytał Zayn.
-Co jak coś się nie uda?- dodał Louis.
-Co jak nie wrócisz? Z kim będę imprezować?- przytuliła mnie Destiny.
-Ej nie smutajcie, wrócę i streszczę wam wszystko- dziadek wrócił i podał mi jeszcze zegarek? Przedmiot wyglądał jak zegarek i miksturę.
-Julia jeśli będziesz chciała się przenieść do przyszłości wystarczy przekręcić- pokazał jak. – twoja podróż zacznie się od samego początku świata. Dowiesz się jak powstał magiczny wymiar. Poznasz sekrety swoich przyjaciół i stworzenie Aresa- podał mi wywar, który miałam zamiar wypić, ale Zayn mi przerwał. Pocałował mnie, ale tak namiętnie w usta, Lou tak jak Dess przytulili i cmoknęli w policzek. Wypiłam na jednym duszku napar z ziół i zasnęłam…
*Zayn*
Zsunęła się po kanapie jakby była martwa. Jej skóra stała się jeszcze bardziej blada niż dotychczas. Każde z nas dokładnie obserwowało, co chwila ją i dziadka. Patrzeliśmy też po sobie. Dess miała w oczach przerażenie, Lou strach, a ja? Cóż sądzę, że i jedno i drugie. Boję się o nią. No bo przecież, ktoś może ją przekuć kołkiem z białego dębu, albo sztyletem, takim jaki mam w domu. Znalazłem go kiedyś, ale to już innym razem. Wracając, nie ma pierścienia, czyli może się spalić na słońcu.
-Idźcie już, jak wróci wezwę was- nakazał druid. Wstaliśmy, rzuciliśmy szybkie „do widzenia” i wróciliśmy do budynku szkoły. Doszliśmy do wniosku, że na razie nie będziemy mówili Agacie o tym, że ma braci, lepiej będzie jak dowie się o tym, od Julki. Weszliśmy do pokoju dziewczyn. Resztę popołudnia spędziliśmy na graniu w karty.
*Destiny*
Jakie sekrety przyjaciół? O czym on pieprzy? Ja nic nie ukrywam. Urodziłam się 21.10.1995 roku, jestem starsza od Julii i Agi o kilka miesięcy. Bez jaj, chyba że o czymś nie wiem.
*Julia*
Niewygodnie. Otworzyłam powieki i przetarłam oczy. Gdzie ja kurwa jestem? Wstałam i otrzepałam sukienkę… łoł, ło, łoł ja mam sukienkę, dobra spoko, ale czemu jest taka długa?! Czemu do cholery dekolt jest taki mały, mam bose nosi. Chce szpilki. Dobra przeżyję. Szłam ścieżką w lesie, aż dotarłam do jakiejś osady. Podzielona była na dwie części, na jednej śmierdziało zmokniętym kundlem, co oznaczało, że zamieszkiwana jest przez wilkołaki, a druga pachniała wanilią, tak jak to pachną wampiry. Poszłam w stronę drugiej strony, kiedy ktoś obiął mnie od tyłu. Chwycił i obkręcił, następnie odstawił. Kiedy się obróciłam doznałam szoku.
-Nik- wydusiłam. – co tu robisz?- zaśmiał się. Wyglądał inaczej. Te ubrania dodawały mu uroku, a długie włosy sprawiały, że jest niegroźny. Oczywiście w teraźniejszości też jest niegroźny, chyba że się wkurzy.
-Tatia nie żartuj- przejechał dłonią po moim policzku.
-Nik, jest tu może Destiny?- zmarszczył brwi.
-Przecież widziałaś jak ojciec ją zasztyletował, gdy była dzieckiem- zdziwił się.
-A Elijah i Cole?
-Elijah gdzieś spaceruje, a Cole? No cóż również leży w trumnie.
-Dziękuję, teraz pójdę się przejść- odeszłam i schowałam się za drzewem. Po chwili zza jednego wyszła… ja? Nie, to pewnie ta wspomniana Tatia. Ubrana była w fioletową suknię do ziemi, z długim
rękawem oraz zieloną przepaską. Miała bardzo długie włosy, bo sięgały jej do kolan. Kręcone i brązowe, takie jak moje. Jedyne czym się różniła były jej niebieskie oczy. Przywitała Nika namiętnym całusem, ale chwilę później on odszedł. Za to pojawił się Elijah, jego tego pocałowała.
-Elijah, jesteś tym jedynym- najstarszy brat Dess, przytulił ją, a potem odszedł.
-Tatia, co tu robisz, nie powinnaś być na spotkaniu?- wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam za sobą nieznajomy mi głos. Odwróciłam się i spojrzałam na osobnika.
-Ależ oczywiście, już idę y…- nie znam jego imienia.
-Adam- pokłonił mi się. Ruszyłam za nim, prowadził mnie do jakiejś jaskini. W środku była już matka Dess i ojciec, Elijah oraz inne nieznane mi osoby.
-Tatia – powiedziała matka mojej blond przyjaciółki. – miło cię widzieć, tak jak mówiłaś wcześniej, Nikolasa również zasztyletujemy, a wcześniej wymażemy pamięć. Po wiekach wyjmiemy z niego sztylet i powróci do życia, jak Destiny i Cole. – że jak?! Co to do cholery ma być?! Czemu jej ojciec siedzi spokojnie.
-Dlaczego ty nic nie powiesz?- powiedziałam z powagą, w kierunku ojca Dess.
-Pani, przecież zahipnotyzowałaś ich, zrobią wszystko o co poprosisz, z wyjątkiem Elijah’ a on jest ci wierny od początku- popatrzyłam na Elijah’ a który się lekko uśmiechnął. Nie wierzę, przecież oni są pierwotnymi wampirami, nie wiedzą o tym. Tylko Elijah, co on kombinuje? – Tatia, wszystko gra?- zapytał wspomniany Adam. Kiwnęłam głową na tak.
-Jestem tylko głodna- wyszłam i napotkałam na swojej drodze Tatię.
-Kim jesteś?!- warknęła.
-Ważne kim ty jesteś i zrobiłaś moim przyjaciołom. Nie możesz ich suko zasztyletować- wypowiedziałam przez zęby. Zaśmiała się.
-Czyli lepiej żeby zostali straceni? Czemu wyglądasz jak ja?
-Ty wyglądasz jak ja. Zresztą, czemu zostawiasz Elijah przy życiu?
-Bo on jest od nich silniejszy, przeżyje. Oni obudzą się z przekonaniem, że urodzili się w XX wieku.
-Wyglądają inaczej, będą starsi!- wrzasnęłam.
-Nikolas ma 21 lat, a Cole 19, Destiny 17. Już zawsze będą tak wyglądać. Ich ojciec wmówi im, że urodzili się tego roku. Przeżyją to życie
-Nie rozumiesz, że robisz im krzywdę?!
-Kim ty jesteś żeby mnie oceniać- pchnęła mnie, a ja upadłam. Dość tego, skończyła się grzeczna Julka. Zamieniłam się w tygrysa i warknęłam na nią. – interesujące, z jakiego klanu pochodzisz?
-Nie twój zasrany interes, chcę tylko wiedzieć co się stało z moimi braćmi i przyjaciółmi- powiedziałam przez zęby.
-Tu się niczego nie dowiesz- przyjęłam moją ludzką postać i przekręciłam zegarek do przodu. Czułam się nieziemsko, takie podróże w czasie to fajna sprawa. Zatrzymałam się. Byłam przy jakimś łóżku, na którym leżała Tatia. Przy niej stał Adam i trzymał ją za rękę, kobieta rodziła. O boże, zakryłam oczy, żeby tego nie oglądać. Po chwili już w kocach owinięte były dwie małe dziewczynki.
-Rose i Katherine- powiedziała na jednym tchu, a potem została zabita przez Adama. Nie ogarniam tych ludzi. Kolejna wycieczka w czasie. Stałam przed naszym domem we Florencji. Tylko, że dom był inny, taki starszy? No starszy, przed posesją stali rodzice i dwoje małych chłopców. Podeszłam bliżej i mało co się nie wypierdoliłam, jebana długa sukienka. Złapałam dłońmi za jej brzegi i trochę podwinęłam. Podeszłam bliżej i słuchałam ich rozmowy.
-Damon, Stefan to nasz nowy dom- ojciec wskazał na budynek. Chłopcy byli bardzo ładni. Damon miał czarne włosy i niebieskie oczy. Gładką cerę tak jak Stefan, który był brunetem o brązowych oczach.
-Super- krzyknęli równocześnie, a następnie wbiegli do środka. Rodzice dalej rozmawiali, kiedy za nimi pojawiły się dwie dziewczyny jak mniemam to Rose i Katherine. Skręciły im karki, a potem weszły do domostwa, by po chwili wyjść z moimi braćmi na rękach. Muszą być córkami Tati i Adama.  Bliźniaczki zniknęły z dziećmi. Przekręciłam zegarek i znowu przeniosłam się do przyszłości. Tym razem stałam w jaskini. Rose była przywiązana do jakiejś skały. Jakiś mężczyzna jeździł jej po policzku zielem, które ją paliło. Rose była wysuszona i brudna. Torturowali ją. Jakaś kobieta podeszła i wyrwała jej serce.
-Nie!- usłyszałam krzyk biegnącej Katherine.- zabiłaś moją siostrę!- w błyskawicznym tempie pojawiła się przy owej kobiecie i również wyrwała jej ten narząd. Kolejna wycieczka, znalazłam się przed innym domem, z pięknym ogrodem, w którym dwóch przystojnych mężczyzn grało w piłkę. Nie powiem ciałka mieli niezłe. Kiedy mnie zobaczyli zaprzestali gry i podeszli do mnie.
-Panienko Katherine- obaj ucałowali moje ręce.- co cię tu sprowadza?
-Jak to co Stefanie, Katherine się za nami stęskniła- uśmiechnął się nonszalancko.
-Więc Damonie, powiedz co robiliście w tym czasie gdy mnie nie było?- przysiedliśmy na ławeczce, kiedy zza drzewa wyłoniła się postać Katherine.- zaraz wrócę- wstałam i poszłam się schować za inny drzewem. Katherine podeszła i rozpoczęła rozmowę z nimi. Muszę przyznać, że mega przystojni.
-Dziś ruszycie ze mną do Nerona, brata Aresa, będziecie mu służyć- oboje przytaknęli. Potem poszli do domu, by po jakiejś godzinie wyjść z walizkami. Złapała ich za dłonie i gdzieś przeniosła, przekręciłam zegarek i byłam w jakimś domu. Chłopaki zrobili sobie imprezkę z dziwkami, z których pili krew.
-Katherine już wróciłaś- odezwał się Stefan. Jego oczy, tak jak Damona były czerwone. Twarze mieli umazane krwią. 
-Tak, czy mógłbyś mi powiedzieć, który mamy rok?- oboje zmarszczyli brwi.
-2010
-Aha, dobra to ja spadam- zamachałam i odeszłam. Zamknęłam oczy i mocno ścisnęłam zegarek. Po chwili obudziłam się u dziadka w domu.
-Jula wróciłaś- powiedział staruszek. Zaraz mi chyba serce wyskoczy z piersi. Nie mogę uwierzyć, że jest jeszcze Neron. – mów czego się dowiedziałaś.
-Ares ma brata, Katherine i Rose są córkami Tati i Adama. Stefan i Damon służą Neronowi i Aresowi. Rose została zabiła przez jakąś dziewczynę, a jej serce wyrwała Katherine- przerwałam na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza.- ja muszę znać prawdę. Rodzice i przyjaciele muszą ją poznać. Elijah to zdrajca, pozwolił zasztyletować Dess, Nika i Cole. Muszę już iść, ale obiecuję, że jeszcze przyjdę i opowiem szczegóły.- przeniosłam się do mojego pokoju w Sawet. Wszyscy siedzieli i o czymś rozmawiali.
-Julka jesteś- rzuciła się na mnie Dess i Aga. Potem Lou, Harry, Liam, Niall, Caro i Elena. Na końcu Zayn mnie pocałował. – gdzieś ty była przez 2 tygodnie?! Jest grudzień, a od jutra mamy wolne- oznajmiła mi Aga.
-My mamy… zresztą nie ważne. Tego jest za dużo. -W moim pokoju pojawiło się trzech mężczyzn. To Nik, Elijah i Cole.- ty gnoju jak mogłeś im to zrobić- złapałam Elijah za kark i zaczęłam go dusić.
-Ej, Julka uspokój się- odciągnął mnie od niego Malik.
-Nie będę spokojna, bo oni są pierwotnym, a Elijah pozwolił im wyczyścić pamięć i zasztyletować- widziałam złość w oczach jego rodzeństwa.
-Nie gadaj głupot wariatko- wyśmiał mnie.
-To skąd wiem o Tati i jej córkach. O tym, że twój ojciec i matka byli zahipnotyzowani!- zaczęłam krzyczeć na tyle głośno, że do mojego pokoju przyszedł dyrektor i inni nauczyciele.
-Co tu się dzieje?!- warknął Amus.
-Nic- warknęłam i teleportowałam się do domu, we Florencji.  Zaraz za mną pojawiła się reszta moich znajomych. Zaczęłam się kłócić z Elijah na tyle głośno, że na dole pojawili się moi rodzice.
-Czemu tak krzyczycie- spojrzałam na nich. – Julia o co chodzi?- zapytała mama.
-Czemu kłamaliście przez cały ten czas?- z oczu poleciały pierwsze łzy.
-O czy ty mówisz?- a on co zgrywa się czy jak? Mój tata ma mnie za świra.
-Chcę wiedzieć wszystko o Damonie  Stefanie- po policzkach mamy zaczęły spływać pierwsze łezki, a tata miał strach w oczach. Siedzieli cicho, nie mieli zamiaru nic powiedzieć- mów do cholery! Mam prawo wiedzieć o moich braciach!- wykrzyczałam w twarz mamy.
-To my mamy braci?- zapytała łamiącym się głosem Aga.
-Tak mają po 170lat i są w niewoli u Nerona i Aresa- przyłożyłam nogą w fotel, który z hukiem uderzył w ścianę. – powiedz mi czemu nie powiedziałeś nam o proroctwie, czemu okłamywałeś nas całe życie.- ojciec odwrócił się i poszedł do swojego pokoju, to jedyne miejsce gdzie nie miałyśmy wstępu.
-Weź się uspokój – okrzyczał mnie Elijah. Spojrzałam na niego ze złością.
-Tobie radzę się stąd wynieść, bo jeszcze posłużę się kołkiem z białego dębu.- z pozoru 22 latek zniknął. Opadłam na sofę biorąc głęboki wdech.
-Ej, mała my ci pomożemy- oznajmił Lou siadając obok mnie i lekko przytulając.
-To jest…- podniosłam się i poszłam do zakazanego pokoju, tata stał przed dużym oknem, a w ręku coś trzymał. Podeszłam bliżej i lekko dotknęłam jego barku. – tato…
_______________________________
i co myślicie? byłabym wam bardzo wdzięczna za głosowanie w ankietach!! szczerze mówiąc to zaczęłam pisać nowe opowiadanie, ale o tym kiedy indziej. Dzięki za komy, głosy, odwiedziny i oczywiście cierpliwość. Miałam teraz egzaminy, które mnie rozwaliły. Z pola byłam przygotowana na rozprawkę, a tu mi charakterystyke dali ;/ grrrr. Jak wam się podoba? 

środa, 17 kwietnia 2013

rozdział 14: Julianna



Może to głupie, ale zabrałam sobie jedno jajo smoka. No co? Chcę mieć smoka, a tata mi nigdy nie pozwalał. Zawsze mówił, że mama się nie zgadza, a sam był temu jeszcze bardziej przeciwny. Jajo owinęłam w ubrania i spakowałam ostrożnie do torby, która zaś wylądowała w bagażniku. Mam nadzieję, że nie pęknie, albo nie wykluje się. To by dopiero było. Wyobrażacie sobie wrzaski typu : „A ratunku! Smok w autobusie! Pomocy”. Ta ja też nie, pierwsze co bym zrobiła, to zaczęła bym się śmiać. Po trzech godzinach drogi byliśmy już w Sawet. Zabrałam walizkę i poszłam do swojego pokoju. W końcu, nie pamiętam kiedy ostatnio tu byłam. Wszyscy moi przyjaciele siedzieli w pokoju i grali w karty. Lokaty poszedł jeszcze do siebie, żeby zostawić torbę.
-Siemka- rzuciłam na przywitanie.
-Rzucaj tą torbę i chodź grać- Malik podszedł i starał się wyrwać mi bagaż.
-Nie! Uważaj! Proszę zostaw!- krzyczałam. Każdy był zdezorientowany i gapił się na mnie jak na histeryczkę. Zayn odpuścił, a ja ostrożnie położyłam walizkę i zaczęłam grzebać. Po chwili wyjęłam kulkę z ubrań. Była cała, na całe szczęście. –masz chłopie szczęście, że nic się nie stało
-Twoim ubraniom?!- zdziwił się Nialler. Wywróciłam oczami, a potem odwinęłam jajo.
-Skąd masz to coś- pytali na zmianę. – musisz to oddać!
-Ciii- przyłożyłam palec do ust. – bo mi go zabiorą.
-Ukradłaś jajo smoka!?- wrzasnęła moja siostra.
-Aga proszę nie mów. Dobrze wiesz, że zawsze chciałam mieć taką małą jaszczurkę. – wydymałam wargę i zrobiłam oczka al’ a kotek ze Shreka.
-Niech będzie, ale co jak ktoś cie przyłapie? A jak urośnie to gdzie będziesz go trzymać?
-Nikt nie przyłapie, a jak urośnie to oddam go na wyspę ognia- odłożyłam jajo na poduszkę, a sama usiadłam w kółku z przyjaciółmi i zaczęliśmy grać.
*Zayn*
Jaka z niej wariatka i szajbuska. Kto normalny przynosi, a właściwie kradnie jajo smoka, z wyspy ognia?! No ja pytam kto?! Czy tylko ja mam taką walniętą przyjaciółkę? Czasami jej nie ogarniam, ale lubię ją. Nawet bardzo ją lubię, ale to nie jest chyba miłość. Czasem jestem zazdrosny, ale nie jesteśmy kochankami jak Romeo i Julia, ale też więcej niż przyjaciele. Może dodajmy przedrostek najlepsi przyjaciele. Chyba będzie dobrze. No bo normalni najlepsi przyjaciele chyba ze sobą śpią, w jednym łóżku? No pewnie, że śpią, bo dziewczyny na nocowaniu tak robią no nie? Wiem, że tak robią, bo widziałem jak to było na piżama party u mojej siostrzyczki. Więc jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Około 22 tak jak zaczęła się cisza nocna, więc rozeszliśmy się do swoich pokoi.
/rano/
Wstałem i poszedłem do łazienki. Tam wziąłem prysznic i ubrałem się. Ułożyłem włosy i byłem gotowy. Zszedłem na dół i zrobiłem sobie jakieś kanapki. Usiadłem przy stoliku i zacząłem spożywać przygotowany posiłek.
-Smacznego- usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem Julkę, która piła krew z torebki, takiej ze szpitala.
-Czy ty nie przesadzasz z tą krwią?
-Nie, czemu tak uważasz?- usiadła naprzeciwko mnie. Patrzyła na mnie cały czas, wyszczerzała te swoje brązowe oczka. Zaczyna mnie przerażać.- mogłeś powiedzieć, że też chcesz- podała mi opakowanie z czerwoną cieczą. Włożyłem słomkę do ust i zaciągnąłem się.
-Dzięki- oddałem jej pustą paczkę, którą zgniotła i za pomocą telekinezy otworzyła kosz i wyrzuciła ją. –jak było na wyspie?
-Spoko. Miałam pokój z Hazzą. O i walczyliśmy ze smokami, jednego pokonałam. Powiedział, że proroctwo się wypełnia i dał mi sznurek- zamachała mi jakimś szarym sznurem przed nosem. Zmarszczyłem brwi.
-Czekaj, jakie proroctwo?
-A bo ja wiem?- zdziwiła się.
-Słuchałaś go w ogóle?
-Jestem nadzieją na ocalenie świata, ale muszę znaleźć sprzymierzeńców do walki. W ten sposób ocalę świat magii i ludzi.- miała mega zaciesz.- jestem najpotężniejsza i w końcu jestem w czymś dobra.
-Nie przesadzaj, w łóżku też ci dobrze idzie- zaśmialiśmy się.
-Dzięki, to co idziemy na lekcje?- kiwnąłem głową, a potem wstałem i zabrałem talerz, który wylądował w zlewie. – umyj- nie będę mył. Sama umyj. Wzięła głęboki wdech, a potem z kranu wyleciał strumień wody, którym oblała naczynie.
-Takie to trudne?
-Jak się umie posługiwać mocą wody to nie- wystawiłem język, a ona pocałowała mnie szybko w policzek. Chwyciłem ją za dłoń i szliśmy do klasy, w której miały odbyć się zajęcia z hipnozy. Nudy cały czas siedzieliśmy i słuchaliśmy wykładów. Ogólnie to ten dzień był jakiś do bani. Po zajęciach wszyscy spotkaliśmy się pod naszym drzewem, na murku.
-Gadałaś im już?- zapytał się loczek Julii.
-Tylko Zaynowi- zmarszczyłem brwi.
-To powiedz im o tym co gadał ci smok, jak go prawie zabiłaś- rzucił obojętnie.
-Zabiłaś smoka?!- zdziwiła się Destiny. Moja przyjaciółka pokiwała pionowo głową z zaciszem.
-Prawie i mówił coś o jakimś proroctwie. Ma być jakaś wojna, a ja z pomocą innych istot mam uratować świat ludzi i ten- spuściła głowę w dół. –Ja nie dam rady, a jeśli zawiodę?- nie zawiedziesz, ja w to wierzę, bo jesteś silna. Pamiętaj, że ja zawsze ci pomogę. Oparła głowę o mój bark, a reszta towarzystwa patrzyła jakoś dziwacznie- co się tak lampicie?
-Wy na pewno nie razem?- zapytał Louis. Oboje pokręciliśmy głowami, że nie jesteśmy razem. – co teraz zamierzasz zrobić?
-Idę do Katakumb w Starej Akademii, idziesz Zayn?- wystawiła rękę w moim kierunku. Uśmiechnąłem się i chwyciłem jej dłoń. Chwilę później byliśmy już przy Katakumbach. Weszliśmy do środka, a tam znowu ta baba, co ostatnio.
-Czy ty dziewczyno nie pojmujesz, że nie będziesz się szwendać po tej bibliotece?- oparła dłonie o blat i wstała.
-Czy pani nie rozumie, że muszę?! Albo mi pani pozwoli po dobroci, albo załatwimy to inaczej- warknęła brunetka.
-Dawaj- cisnęła w moją przyjaciółkę dość sporą skałą wyrwaną ze ściany. Julka upadła. Kurwa babka jest stara, ale jara. Brązowooka szybko się podniosła i stworzyła kulę ze wszystkich żywiołów i rzuciła w staruszkę. Kula przeszła staruszkę na wylot.
-Jesteś duchem- powiedziała z niedowierzaniem.
-A ty dziewczyną z proroctwa- pokłoniła jej się.- możecie obejrzeć księgi, chodźcie za mną- ruszyliśmy za nią. Otworzyłem duże drzwi i weszliśmy do środka. Pełno książek na regałach, stołach, było też pianino. Stanęliśmy przy stoliku i przeglądaliśmy stare, skurzone księgi.
-Mam coś- powiedziałem, dalej czytając. Chciała mi zabrać lekturę, ale uderzyłem ją w palce, oddała mi. Złapałem ją za nadgarstek i w błyskawicznym tempie znaleźliśmy się przy instrumencie. Leżała plecami na stołku. Złapałem ją za gardło i spojrzałem w oczy. Uśmiechnęła się, pochyliłem się i pocałowałem. Odwzajemniła.
*Julia*
Po małej przerwie w pracy, na całowanie wróciliśmy do wcześniejszego zajęcia. W książce była dziewczyna z moją twarzą. Wtf? Ile ludzi wygląda jeszcze jak ja?! Kurwa, wkurwia mnie takie coś. Niby każdy jest inny, nie ma na świecie dwóch identycznych osób, ale kurwa już cztery osoby wyglądają jak ja. Aga, ale to moja siostra więc spoko. Te dwie kurwy to jest Katherine Rose, no i ta tu. Piszą: Na świat dnia 31 października 1995 roku, w święto potworów, zwane Halloween, o północy na świat przyjdą dwie siostry. Julianna zwana Julią oraz jej bliźniacza siostra Agatha zwana Agatą. Będą silne, piękne i rozważne. Wywodzić się będą ze starego i unikatowego rodu czarownic i wampirów. Posiadać będą wszystkie możliwe moce i będą niepokonane. One jak i reszta z tego potężnego rodu będą walczyć przeciwko Aresowi, który chce sprowadzić na świat magii oraz ludzi zagładę. Jeśli one i reszta magicznych istot nie połączy sił świat już na zawsze pochłonie ciemność. Już nigdy nie będzie dobra. Nie będzie istniała miłość. Przyroda, zwierzęta, roślinność zniknie. Świat straci wszystkie swoje barwy. Jeśli armia dobrych sióstr polegnie świat ulegnie zagładzie. Najpierw rozstąpi się ziemia, morza wyleją i zmieszają się z lawą wypływającą z wnętrza ziemi. Wichura wyrwie wszystkie drzewa, ptaki rozsieją panikę. Rozpocznie się walka pomiędzy istotami, każdy będzie chciał zabić każdego. Rozpocznie się piekło na ziemi. Katastrofę uspokoi sam szatan, za pośrednictwem Aresa wskrzesi wszystkich umarłych, oni zaczną zabijać. Następnie istoty magiczne dostaną się do niewoli. Będą pracować do Belzebuba. Powstanie mroczny świat, w którym nie ma miejsce na dobro. Dobro nigdy nie powstanie.”. zamarłam. Nie mogę zawieść, bo przez to wszyscy umrą. O boże.
-Ej nie zawiedziecie- obiął mnie ramieniem.
-A jeśli?
-Będziemy razem. Wymyślimy coś- nie wiem czemu, ale z nim czuję się dobrze. On potrafi mnie pocieszyć i podnieść na duchu.
-Powiedz mi co do mnie czujesz- walnęłam prosto z mostu.
-Przyjaźnimy się, no nie? Mieliśmy umowę, że tak jak w tenisie
-Ale jesteś zazdrosny
-A ty co czujesz do mnie?- właśnie co ja do niego czuję. Usiadłam na blacie, a on obok mnie.
-Lubię cię nawet bardzo. Nie wiem jak to robisz, ale zawsze jak jestem z tobą czuję, że mogę wszystko. Podnosisz mnie na duchu i non stop chcę się śmiać. Lubię też jak mnie całujesz, robisz to tak… tak… tak delikatnie i z pasją. Zawsze tak całujesz? – zaczął się zastanawiać, a potem wzruszył ramionami. Mów dalej- jesteś taki jak ja. Lubisz te same rzeczy, z tym wyjątkiem, że ja preferuję chłopców, a ty dziewczyny- zaśmiał się. – rozumiesz mnie jak nikt inny. Bawią cię te same rzeczy co mnie. Czuję, że cię chyba kocham- zakończyłam moją mowę. Czekałam na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Wziął głęboki wdech i zeskoczył za stołu. Stanął naprzeciwko mnie.
-A co jeśli czuję to co ty?
-Nie wiem, mam 18lat. Wiem, że reszta moich byłych w porównaniu z tobą to lamusy. – przeczesałam ręką włosy- ja nie wiem co robić. Z jednej strony chcę czegoś więcej niż przyjaźni, a z drugiej strony boję się, że nam nie wyjdzie.
-Spróbujmy
-A może lepiej nie. Będzie tak jak dawniej. Tylko, że będziemy mogli robić to wszystko co para, ale nie będziemy nią oficjalnie. Co o tym myślisz?- zagryzłam wargę.

-Zgoda- podaliśmy sobie dłonie, ale szybko to się zmieniło, bo się przytulaliśmy. Wróciliśmy, bo się ściemniało. W jego pokoju nikogo nie było, bo wszyscy siedzieli, a później zasnęli u mnie i dziewczyn. Położyliśmy się spać. Wcześniej jeszcze zdjęłam ubrania, pozostając tym samym w samej bieliźnie. Zayn spał w bokserkach. Leżałam plecami odwrócona do niego, a on jeździł dłonią po moim udzie, w górę i w dół. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zaśmiał się, a potem mocno przytulił. Rozmawialiśmy jeszcze o wszystkim i niczym.
/piątek/
Wypełzłam z ramion mego… nie wiem jak mam go nazwać. Prawie chłopak? Może być? Mam nadzieję, że tak. Ubrałam jego koszulkę i poszłam do mojego pokoju. Z szafy wyjęłam ubrania i poszłam się umyć. Potem ubrałam czarne szorty, gorset tego samego koloru oraz buty na obcasie. Włosy jak zawsze rozpuszczone. Obudziłam Dess i Louisa, którzy poszli się ogarnąć. Mieliśmy się spotkać w czwórkę, bo powiedziałam też Lou, żeby powiedział Zaynowi, że mamy się spotkać pod drzewem. Razem z blondyną czekałyśmy na nich, a po 5 minutach się pojawili.
-To gdzie idziemy?- zapytał Pasiak.
-Do…
_______________________________
wiem, wiem. WIEJE NUDĄ, ale postanowiłam dodać, bo next powinien pojawić sie dopiero około 26-27 kwiecień. Tak wiem- późno, ale cóż poradzę. Mama każe mi się uczyć na egzaminy ;/ już mi ta szkoła dupą wychodzi ;P ale jeszcze prawie 2 miesiące!! to mnie tylko trzyma przy życiu ;D JA CHCE WAKACJE, bynajmniej jest już ciepło. w końcu. Hehe no, ale wasza kolej komentujcie, głosujcie i obserwujcie miśki ;* pokażcie na co was stać, rekord komentarzy to 15, ale nie wliczając moich. Więc podbijacie? ;**

wtorek, 16 kwietnia 2013

rozdział 13: Ja mogę, on nie

*Destiny*
Nie wierzę, że nie poznałam Katherine. Jak ta suka mogła to zrobić Julce? Zabiję tą wywłokę. Co ja gadam? Ja ją po prostu zajebię!
-Dess chodź tutaj- usłyszałam głos ojca z salonu. Zbiegłam po schodach. W salonie siedzieli już Nik, Elijah, Cole i tata. Usiadłam obok Nika. – Destiny mów co ty wymyśliłaś z tym Aresem? Nie wskrzesisz matki, bo to niemożliwe. Ares chce tylko zniszczyć bramę do zaświatów. Wziąć lekarstwo i znowu być z ukochaną. On nikogo nie wskrzesi.
-Jak to?!- wrzasnął Elijah. Co ten kretyn znowu wymyślił. Spojrzałam na Nika, który miał ten sam wyraz twarzy co ja, Cole i tata.
-Elijah, czy ty…- to sukinsyn. Chciał żebym wskrzesiła Aresa, bo ten kretyn chce odzyskać Rose. Nie czekając długo chwyciłam osikowy kołek i rzuciłam w niego. Na moje nieszczęście nie trafił go. Rzuciłam się na niego. Chwyciłam za jego serce. Jęczał z bólu. Ścisnęłam jeszcze mocniej, a on miał łzy w oczach.
-Zabiję Rose tak jak tą jej głupią siostrzyczkę bliźniaczkę Katherine!- wrzasnęłam.
-Co?!- zdziwił się ojciec. No tak, czyżbym zapomniała wspomnieć, że się z nią spotykał? Oj mój błąd. Byłoby mi szkoda, ale nie jest, bo Rose jest też podłą dziwką. Nik z Colem zdjęli mnie z poturbowanego 22 latka.
-Nic, przecież ja…- zaczął się tłumaczyć.- nie moja wina, że zabiły naszą matkę- wzruszył ramionami.
-Ty zjebany skurwielu!- próbowałam się wyrwać z uścisku moich dwóch starszych braci, żeby powtórzyć scenę wyrwania mu tego podłego, egoistycznego serca, ale nie mogłam.
-Uspokój się dziewczynko, bo to ja cię zaraz przekuję kołkiem- koniec. Za pomocą mocy podłoga rozstąpiła się. Potem złączyłam ją, tym samym uwięziłam jego nogi w podłodze, w centrum salonu.
-Dess uwolnij go- zażądał ojciec.
-Nie, bo jest nic nie wartym gnojem!-  wyrwałam się i podeszłam do niego. Spojrzałam mu w oczy, nie żałował. Nie przeżywał śmierci matki jak ja, Cole i Nik. Nie miał uczuć. Był, a właściwie to jest egoistą, bo jej na to pozwolił. Wymierzyłam mu solidnego policzka. Lekko się skrzywił. – jak coś się stanie moim przyjaciołom, jak Katherine im coś zrobi, albo Ares to bez skrupułów wyrwę ci serce a potem cisnę nim w ogień. – pobiegłam do swojego pokoju. Wybrałam numer do Julki, odebrała za drugim sygnałem.
(rozmowa, K- Katherine, D- Destiny)
D- Julka co robisz?
K- sorki blondi, ale to ja Katherine
D- o to nawet lepiej
K- niby czemu?
D- szykuj się na śmierć ty i ta twoja siostra
K- Rose nie żyje, bo zabiła ją Emilly, która też nie żyje, bo ja ją zabiłam
D- ale przecież Ares ją wskrzesi- powiedziałam zgrywając się z niej.
K- i wtedy zabijemy Julkę, Agę i waszych znajomych
D- ta to na pewno, ale chyba w następnym życiu- rozłączyłam się. Zmęczona położyłam się spać.
*Julia*
Powoli zaczęło się ściemniać, dlatego przeniosłam się do domu. Wzięłam z garderoby ciuchy i poszłam do łazienki. Wzięłam relaksujący prysznic, a następnie ubrałam się, a włosy tylko wysuszyłam i rozczesałam. Byłam gotowa. Teleportowałam się do pokoju Zayna. Stał w samych spodniach przed szafą. Zaszłam do od tyłu i objęłam.
-Hejka- obrócił mnie przodem do siebie i musnął moje wargi. – weź mi wybierz jakąś koszulkę, bo chce laski powyrywać- zaśmiałam się i wyjęłam z jego szafy czarną koszulkę z logo Nirvany. Podałam mu ją, a on szybko wciągnął ją przez głowę. Poprawił fryzurę, a potem złapał mnie za nadgarstek. Zeszliśmy na dół. – mamo wychodzimy- powiedział swojej rodzicielce, a ona kiedy nas zobaczyła tylko się uśmiechnęła. Wyszliśmy na zewnątrz. Było już ciemno, jedyne światło to te z latarni. Szliśmy ramie w ramie.
-Gdzie idziemy?- zapytałam.
-Do klubu. Potańczyć i coś zjeść, a i wyrwać jakieś laski- uśmiechnął się.
-I chłopaków- wystawiłam mu język. Dołączyli do nas jego kumple.
-Siemka Jula, dawno cie nie widziałem- przytulił mnie Matt, ten blondyn( aut. Kumpel Zayna rozdział 9).
-Wiem, ale miałam małe kłopoty- zaśmiali się, a potem weszliśmy do klubu „hell” . Hehe piekło. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy jakieś drinki, Matt i reszta szybko się schlali, dlatego nie przeszkadzało im, że poszliśmy z Malikiem zjeść. Podszedł do jakiegoś narkomana i zahipnotyzował, potem wpił się w jego kark. Nie czekając na zaproszenie dołączyłam do niego. Miałam całą twarz w krwi, ale nie przeszkadzało mi to w tańczeniu. Zayn zaczął łowy, podszedł do jakiejś blondynki i zaczął flirtować. Nie minęło nawet pięć minut a oni już się lizali. Czy byłam zazdrosna? Nie, przecież jesteśmy przyjaciółmi, może robić co chce. Gdyby  nawet miał ją tu zgwałcić przy wszystkich, nie przeszkadzałoby mi to. Jest dorosły może robić co chce. Mhy ciacho, śliczny chłopak przy barze. Przystojny brunet w niezłym opakowaniu. Co mi tam. Podeszłam bliżej i się przysiadłam. Pił Jacka Danielsa. Jego ubranie było przesiąknięte dymem tytoniowym. – siemka przystojniaku- spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Poproszę jeszcze jednego, dla tej ślicznotki- barman podał mi szklankę z cieczą, którą wypiłam.
-Idziesz tańczyć?
-Jasne- wstaliśmy i ruszyliśmy na parkiet. Tańczyliśmy do piosenki Calvina Harrisa „feel so close”. Jego dłonie powędrowały na moje biodra, a moje na jego szyję. W jego oczach było pożądanie. Ale jazda. Przemknęło mi przez głowę. Wpiłam w jego malinowe wargi. Odwzajemnił. Przyciągnął mnie do siebie i trzymał za pośladki. Poczułam, że ktoś łapie mnie za bark i odciąga od mojego Adonisa. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna z grymasem wymalowanym na twarzy.
-Co ty odpierdalasz?!- byłam wściekła.
-Liżesz się z jakimś gościem, zachowujesz się jak dziwka!- o co on mi tu się rzuca?
-Ty leciałeś w ślinkę z tą dziunią- wskazałam na dziewczynę za nim- a ja nie mogę z nim?!
-Właśnie tak- warknął. Złapał mnie z całej siły za nadgarstek i wyprowadził na zewnątrz. Staliśmy naprzeciwko siebie. – no co?- wzruszył ramionami.
-Czemu to zrobiłeś? On był zawodowy- miałam do niego wyrzuty.
-Bo cię lubię, a jemu chodziło tylko o jedno
-Tobie wczoraj też o to chodziło!
-Ja mogę, on nie- palant- ale twój.- uśmiechnęłam się przygryzając przy tym wargę- chodź się przejść, ale po Florencji- złapałam go za nadgarstek i przeniosłam do mojego miasta. Spacerowaliśmy po parku. Na niebie była pełnia księżyca. Niezwykła noc. Przysiedliśmy na jednej z ławek i tępo gapiliśmy się w srebrny księżyc. Tak jakoś wyszło, że oparłam głowę o jego bark. Pocałował mnie, oddałam. Chwilę później siedziałam już na nim okrakiem i całowałam namiętnie jego wargi. Po jakimś czasie odprowadził mnie do domu. W progu przywitali nas rodzice.
-Julka powiesz mi gdzie się włóczyłaś?- warknął ojciec.
-No, ale chodzi ci o dziś czy wczoraj?- Zayn i Aga zaśmiali się pod nosem, a mama pokiwała głową z politowaniem.
-Ogółem!
-Okay no to wczoraj byłam u Zayna i dzisiaj też.
-To wy raz…
-Ył nie!- powiedzieliśmy równocześnie z Malikiem i pokiwaliśmy głowami na boki.
-Jasne- powiedziała Agata- tylko, że cały czas spędzacie razem.
-To źle, że mam przyjaciela? Przeszkadza ci, że Zayn zajmuje jedno z nielicznych miejsc na moimi liście osób, których nie zabiję?- stanęłam na przeciwko niej. – mogę ci powiedzieć, że też na niej jesteś z Liamem, Harrym, Niallem, Lou, Dess, Caro i Eleną. – wywróciła oczami. Idziemy do ciebie?- ta, chodź.- już mieliśmy iść do mojego pokoju, ale zatrzymał nas mój tata.
-Co to jest?!- wskazał na nas.
-Nie co tylko kto. Ja i Malik- mama nie potrafiła zachować powagi, tak jak Aguś i Zayn.
-Pytam dlaczego porozumiewasz się z nim w myślach!
-Nie wiem, tak jakoś wyszło, ale to jest fajne- pociągnęłam mulata za rękę do siebie. – oglądamy coś?- pewnie. Włączyłam pierwszy lepszy film, a potem zajęłam miejsce obok Zayna, na moim łóżku.
/rano/
-Julia wstawaj- ktoś mnie szturchnął. Wiedziałam, że to tata, bo to zawsze on mnie budzi. To też, dlatego robimy TO w azylu mojego przyjaciela. Mój tata jest nieobliczalny, ale kocham go, bo martwi się o mnie. Jestem jego małą księżniczką. Przetarłam powieki, a później je uniosłam. Na materacu siedział Malik, a na krześle obrotowym tata.
-Dzień dobry- mruknęłam pod nosem.
-To ja idę się przebrać, a potem po ciebie przyjdę, oki?- powiedział Zayn, a ja przytaknęłam. Pocałował mnie w policzek i zniknął.
-Ta, to ja też pójdę się ogarnąć- wskazałam na drzwi łazienki. Wstąpiłam jeszcze do garderoby po ubrania, a potem do pomieszczenia wykonanego z kafelek. Szybki prysznic, a potem nałożyłam na siebie to. Włosy rozczesałam i pomalowałam się. Wyszłam z łazienki, a w pokoju nadal siedział tata.
-Przebierz się Julka- powiedział jakby znudzonym głosem.
-Nie, tato mów co się stało
-Nie nic- dobra dość tego cyrku. Zaczęłam grzebać w jego myślach teraz jestem silniejsza.
-Ale jak wujek nie żyje?!- zdziwiłam się, bo bardzo lubię wuja Adama.
-Skąd to wiesz?! – warknął, a potem wstał.
-Ciocia i Holly też?!
-Julia skąd to wiesz?!
-Po prostu wiem, czytam ci w myślach jestem czarownicą i wampirem! Heloł to takie dziwne?! – w pokoju pojawił się mulat.
-To co idziemy?
-Zaraz Zayn tylko dokończę rozmowę z moją córką- wypowiedział przez zaciśnięte zęby. – Julia nie mieszaj się w to i nie zadzieraj z Aresem i Katherine proszę nie chcę was stracić.
-Katherine ich zabiła? Ja ją rozkurwię- złapałam przyjaciela za rękę i przeniosłam do Sawet. – jebana suka- mamrotałam pod nosem. Szliśmy do placówki, kiedy na schodach pojawił się Kacper.
-Hejka słońce- chciał mnie objąć, ale nie pozwoliłam mu na to.
-Gdzie ta dziwka?!
-O kim mówisz?- głupka to on nie musi udawać. Zresztą to mu nawet nie wychodzi.
-Katherine, gadaj kundlu- złapałam go za gardło i uniosłam troche.
-Nie wiem zniknęła po tym jak ją prawie zabiłaś- był przerażony, nie miałam zamiaru go puszczać, ale został uwolniony za pomocą Malika, który mnie od niego odciągnął. Zamiast w-fu mieliśmy apel, dlatego poszliśmy na boisko.
-Uczniowie, których uczy Aria Grande pojadą na kilka dni na wyspę ognia, aby opanować swój żywioł. Spakujcie się i wsiadajcie do autobusu. – nie czekając dłużej poszłam po rzeczy do pokoju, a potem znowu na plac, gdzie czekał już bus.
-Jula, czekaj!- odwróciłam się i zobaczyłam Hazza z zaciszem. – z kim siedzisz?
-Z tobą- zaśmiał się. Wsiedliśmy do środka transportu i zajęliśmy miejsce z przodu, bo cały tył był już zajęty. Fajnie nam się ze sobą rozmawiało. – a ty i Caro jakieś postępy?- poruszałam brwiami, a on znowu się zaśmiał.
-Jesteśmy razem, a ty i twój palant
-Co wyście powariowali wszyscy? My się tylko przyjaźnimy- zrobił dzióbek, przymknął oczy i poruszał pionowo głową. Cała podróż zajęła nam jakieś 3 godziny. Ta wyspa jest zajebista, w powietrzu latają smoki. Wysiedliśmy i poszliśmy do hotelu, fajnie. Pokoje były dwuosobowe, dlatego miałam go z Stylesem. Jedno łóżko było pod ścianą, a drugie pod oknem. Podłoga wykonana z ciemnych paneli, a ściany niebieskie. Torby rzuciliśmy w kąt. Zmieniłam buty, na takie z płaską podeszwą i poszłam razem z loczkiem zwiedzać. Wszędzie były wulkany i skały wulkaniczne. Podłoże było popękane. Kręcą mnie takie klimaty. Nagle przed nami pojawiły się dwa smoki. Jeden z nich był zielony, a drugi niebieski.
-Odejdźcie to nie jest miejsce na zwiedzanie- powiedział niebieski, to on był tym silniejszym.
-Nie, chcemy pooglądać. – oznajmiłam.
-Jesteście tylko niedoświadczonymi czarodziejami, którzy nie potrafią posługiwać się ogniem.- odezwał się zielony.
-Nie trzęś ogonem, nie chcemy ukraść waszych skarbów- przybiłam żółwika z lokatym przyjacielem.
-Sami tego chcieliście- zaczęły ziać na nas ogniem. Rozdzieliliśmy się i każde schowało się za jakąś skałą. Ja biorę niebieskiego, a ty zielonego. Powiedziałam chłopakowi, przytaknął. Nagle skała przede mną rozsypała się na miliony kawałeczków. – walcz!- powiedział smok. Smoki są inteligentne i znają nasz język. Nie lubią upartych ludzi, którzy nie potrafią posługiwać się czarami. Ja jestem uparta, ale potrafię. Zmieniła się w ogień i ciskałam w niego pociskami. Dzięki temu, że zmieniłam się w żywioł mogłam latać. Stworzyłam ogromną kulę i rzuciłam na łuskowatą jaszczurkę. Jest silny. Może czas troche poeksperymentować, tak jak na Katherine? Zrobiłam kulę z wszystkich żywiołów i wymierzyłam w jego kierunku. Trafiła go, a ogromny gad opadł na ziemię. Harry i zielony smok zaprzestali walki. Obserwowali mnie dokładnie. Nie czekając dłużej podbiegłam do mojego przeciwnika. Umierał. – jesteś potężna. Najlepsza przeciwniczka jaką miałem- usiadłam na piętach i zamknęłam oczy. Przyłożyłam dłonie do jego rany, przy karku i przycisnęłam. Skupiłam całą moc i go uzdrowiłam. Wstał i mi się pokłonił. – proroctwo się wypełnia.
-Co jakie proroctwo?- zdziwiłam się z lokatym. – nie uderzyłam cie za mocno?- zaśmiałam się nerwowo.
-Proroctwo spisane przez pierwotnych. Ty jesteś nadzieją na ocalenie świata ludzkiego i magicznego, kiedy wybuchnie wojna. Musisz zyskać jeszcze wsparcie innych istot. – podał mi do ręki jakiś sznurek.
-Po co mi sznurek?- zmarszczyłam brwi.
-Układanka, a to część niej, od każdej istoty, której pomożesz, zyskasz zarwanie lub wygrasz w uczciwej walce, jak ze mną dostaniesz jakąś część. Kiedy zbierzesz wszystkie będziesz mogła nas wezwać do ostatecznej bitwy. Tylko pilnuj ich- pokiwałam twierdząco głową, że rozumiem. Smoki odleciały.
-Dlaczego odłączacie się od grupy?- usłyszeliśmy za nami. Podskoczyliśmy ze strachu, a potem
odwróciliśmy się przodem do istoty. Przed nami stała młoda dziewczyna, z długimi, białymi włosami za piersi. Ubrana w brązowy stanik i krótką spódniczkę tego samego koloru, miała bose stopy. Harremu aż się oczy zaświeciły. – pytałam czemu…
-Słyszałam- warknęłam. Nie lubię gdy mi się coś powtarza dwa razy. Złapałam loczka pod rękę i poszliśmy do Arii. – kiedy wracamy do domu, bo tu jest nudno.
-Za dwa do trzech dni, a co tęsknisz za Malikiem- wbiłam mu łokieć w brzuch.
-To jest mój przyjaciel. Rozumiesz mnie czy nie za bardzo?- zaśmiał się, a nad nami pojawił się niebieski i zielony smok. Wylądowały przed nami.
-Czy Ares już powstał?- zapytał zielony gad.
-Prawdopodobnie tak, a co?
-Dowiesz się niebawem- znowu wzbiły się w powietrze.
-Dlaczego one was nie zabiły?- zdziwiła się białowłosa.
-Bo jesteśmy kumplami- odpowiedział z rogalem loczek i zarzucił ramię na moje barki. Szliśmy przed siebie, aż dotarliśmy do dużego głazu, gdzie stała Aria i inni uczniowie. Jakieś laski dźwignęły wieko dużego kufra, a moim oczom ukazały się smocze jaja. Potem mały smok, który zieje na klocek. Słodki był. Taka mała łuskata jaszczurka. Taka… taka… nie umiem znaleźć przymiotnika żeby go określić.
-Słodziak- pisnęłam.
-No wiem, Caro też sądzi że jestem słodki-przeczesał dłonią swoje loczki.
-Mówiłam o smoku panie skromny- trzepnęłam go w ramię. Tak minęły kolejne dwa dni, na wyspie ognia i smoków. Mam jakieś dziwne przeczucie, że za niedługo coś się stanie. Coś złego i ktoś umrze. Nie mogę pozbyć się tych myśli. Jeszcze ta idiotka zabiła mojego wujka, ciotkę i kuzynkę Holly. No to już szczyt. Tata kazał mi się nie mieszać, dlatego nie będę, ale tylko NA RAZIE. Muszę wymyślić jakiś plan, a jeszcze ta wojna wtf? Co to ma być, a co jak zawiodę? Co jak wszyscy umrzemy? Co jak wszystkich zawiodę? Oni na mnie liczą, a przeze mnie mogą umrzeć. O boże. Czy ja zaczynam panikować? Pytam serio? Bo to jest lekki stres, ale ja przecież się nie boję. O kurwa panika mnie ogarnęła.
_________________________
Dobra zacznijmy od tego, że dzięki za komy. Rozdział pisałam przez bite trzy dni, a dlaczego? Po pierwsze nie było czasu, po drugie mały brak weny, a na koniec troche dużo nauki. Jeszcze za tydzień mam EGZAMIN GIMNAZJALNY. Jakaś masakra. No, ale jeszcze raz dzięki, że komentujecie, obserwujecie i głosujecie w ankietach po prawej stronie. Miłego dnia miśki ;**