poniedziałek, 28 października 2013

3.10. Ey, a może mają trójkącik



*Louis*
Mówiłem już jak bardzo kocham to, że nigdy nie będę stary? Że nigdy nie dorosnę? Nie? To teraz to mówię kocham to i uwielbiam. Myślałem, że już wszystko będzie dobrze, ale tak nie jest. Nie jesteśmy już rodziną, teraz non stop się kłócimy. Dess z Liamem, a ja z Agą. Niall z nami wszystkimi. Harry gdzieś wybył jak Julka i Zayn. Wszystko przez tą wywłokę z pierwszego roku! Po jakiego się z nią lizał?! Jakby nie mógł opanować swojego popędu.
Najgorsze jest to, że dziś gramy pierwszy mecz. Trener wybrał nas i kilku młodszych do drużyny. Gramy w football. W drużynie są Liam, Niall, Harry, Zayn, ja, Jake, Josh, George, Chris, tą laskę Matty i jedną z wyroczni Zoey. Udałem się na trening. W szatni siedzieli już wszyscy i byli przebrani. Matty pożerała mnie wzrokiem, a Zoe chyba miała wizję, ponieważ jej oczy zrobiły się czarne. Zdjąłem białą koszulkę w granatowe paski oraz czarne rurki. Przebrałem się w strój sportowy. Usiadłem na ławce i zacząłem sznurować buty kiedy do szatni wpadła Dess i Aga obie były dość zdenerwowane.
-Co jest?- zapytałem całując moją dziewczynę.
-Trener to pajac- stwierdziła Agata, na co Liam zmarszczył brwi.
-Czemu?- dodał z nutką śmiechu Nialler.
-Ogarnij, że nie ma Malika i loczka blondasie! A on kazał nam ich zastąpić!- ja, Horan i Payne wybuchnęliśmy śmiechem, a reszta patrzyła na nas jak na idiotów. – coś ty się sera na wpierdalał!?- warknęła Destiny. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Następnie otworzyłem szafkę Harolda i Zayna, a potem podałem dziewczynom stroje.
-Jezu czemu oni gdzieś wybyli?- jęknęła Aga.
-Ey, a może mają trójkącik- Horan zaczął ruszać znacząco brwiami.
-Ogarnij się blondasie- warknął Carter, który mordował naszego przyjaciela wzrokiem. – Aga gdzie Julek?- bliźniaczka Julki wzruszyła ramionami. – nie rób ze mnie idioty, gdzie jest twoja siostra!?- wrzasnął, a na ramionach Adams pojawiła się gęsia skórka.
-Zamknij pysk cwelu- w obronie brunetki stanęła Dess. Chłopak zamknął oczy, chwilę później moja dziewczyna leżała na ziemi. Ruszyłem na niego, ale blondynka złapała mnie za ramię i odciągnęła. Pchnęła na ścianę i łapczywie wpiła się w moje wargi. Wściekłość troche ze mnie uleciała. Zaraz się ode mnie oderwała i rozebrała do bielizny. Idealne ciało przyodziała w strój podobny do mojego, ale z numerkiem 13. Agata dalej stała jak słup soli.
-J- ja nie… nie będę grać- pokiwała głową na boki zagryzając dolną wargę.
-Zamień się miejscami z Julią- wzruszyła ramionami Matty.
-JULKI. TUTAJ. NIE. MA!- wrzasnąłem.
-A zaklęcie zamiany?- każde z nas zmarszczyło brwi. – niby elita tak?- prychnęła- chodź tu pedantko- złapała Agę za nadgarstek i pociągnęła w stronę ławeczki. Usadowiła ją i złapała za dwie ręce. Posłała mi chytry uśmieszek, a ja spojrzałem na Zoey, która pokręciła przecząco głową.
-Niezła próba, ale nas nie nabierzesz- Aga szybko poderwała się i stanęła między mną, a Liamem. Zoe nagle zemdlała, ale Nialler zdążył ją złapać i nie zaryła głową o podłogę. – co jest?
-Wygramy, a Stella widziała… -zawahała się- powiem wam później – posłała mi blady uśmiech, a następnie wyszła. Staliśmy jakieś 5 minut w ciszy, a później wyszliśmy na boisko. Zaczęliśmy rozgrzewkę, a po 30 minutach rozpoczęły się międzyszkolne rozgrywki. Charlie tak jej psiapsiółka i kilka innych lasek robiły za cheerleaderki. Ja byłem kapitanem, a moim rywalem był nie kto inny jak Adam. To mój ex przyjaciel. Nie żeby coś, ale to on zniszczył te przyjaźń, a właściwie to jego panna. No bo sory, ale która dziewczyna mówi chłopakowi, że jego przyjaciel ją podrywał, kiedy było na odwrót.
-Wiedziałem, że to kiedyś się wydarzy Tommo
-Tylko, że znowu przegrasz- wzruszyłem ramionami i szeroko się uśmiechnąłem. Zabije cie! Zabijaliśmy się wzrokiem, kiedy Dess złapała mnie za prawą dłoń i zmusiła, żebym na nią popatrzył.
-Wyluzuj, to tylko zabawa
-Kocham cie wiesz?- blondynka uśmiechnęła się triumfalnie, a potem cmoknęła mnie w usta.
-Macie w drużynie laski?!- zaśmiał się kpiąco Adam- zresztą one na pewno są lepsze od was. Ey blondi co powiesz na spełnienie marzeń po meczu?- Zaraz ci jebnę! Ta Dess też mu zaraz jebnie, jak nie skończy. Destiny uśmiechnęła się, a później –w błyskawicznym tempie- położyła dłoń na jego twarzy i cisnęła nią w ziemię. Mimo, że jest dziewczyną jest bardzo silna. Jest silniejsza od wielu wampirów. Usłyszeliśmy gwizdek, a mecz się rozpoczął. Zakaz używania mocy to jedna z najważniejszych zasad.   
*Julka*
Boże jak on mnie wkurwia! Gdyby wiedział jak bardzo mnie irytuje, dawno sam by sobie przypierdolił. Grrr… Siedzieliśmy właśnie w bryczce, którą ciągnęły – według Mai’ a rumaki, a według mnie- czarne szkapy. Nie zbyt lubię konie. Śmierdzą i załatwiają sie na drogach. Ghh ohyda. Nagle jakiś wamp ubrany w granatowy frak, eleganckie włoskie buty, a długie czarne włosy były spięte w kucyka z tyłu głowy zaczął lać biczem jakąś starszawą kobietę. Jakiś mężczyzna ubrany w stare łachmany przyglądał się temu z łzami w oczach. Wyskoczyłam z powozu i zasłoniłam kobietę przed uderzeniem, które nie nastąpiło, bo je zatrzymał Zayn.
-Po chuj ty się wtrącasz?- warknęłam na niego.
-Zamknij się Julka
-Ty pierwszorzędna dziwko! Wiesz co zrobiłaś!?- głos sadysty był gruby i doniosły. Gdybym się bała to przeszedł by mnie dreszcz.
-Nie nazywaj jej tak- Malik mówił bardzo wolno jakby tłumaczył tej swojej Barbie. Pomogłam kobiecie wstać i usadowiłam obok Harrego w wozie, a później powiedziałam, żeby ten facet też wsiadł. Zayn dalej kłócił się z wampem. – zamknij ryj!- nie widziałam go tak wkurwionego od czasu, kiedy dowiedział się o mojej śmierci.
-Uspokój się chłoptasiu- wyśmiał go.
-Ey! Nikt nie będzie go obrażał poza mną- poczułam nagłą wściekłość, a potem skupiłam całą moc na jego głowie, która po chwili eksplodowała. Dosłownie. – chodź- pochwyciłam jego nadgarstek i wpakowałam do naszego środka komunikacji.
-Dziękuję pani- kiwnęła głową na znak wdzięczności. – jak cie zwą aniele?- czekaj co!? Aniele? Bez jaj!- jestem Marie, a to mój narzeczony Rob.
-Julka, Mai, Harry i Palant- przedstawiłam nas wszystkich.
-Zayn, Mai, Harry i zołza, która okłamuje sama siebie- przedrzeźniał mnie.
-Przestańcie się kłócić- szepnął Mai. – Lady Marie wybacz im zachowanie
-Nie przeszkadza mi zachowanie wybawców- kobieta gwałtownie złapała się za brzuch, a później jęknęła. Łoooooo kobieto tylko nie mów mi, że jesteś w ciąży i masz zamiar teraz nam tutaj rodzić!
-Jestem ci wdzięczy Lady Julio, w ramach podzięki przyjmij to- podał mi łańcuszek z kryształową kulką.
-Ja nie… nie mogę tego przyjąć
-Musisz nic więcej nie mamy, bo wszystko nam zabrali. – Marie spuściła głowę i otarła samotną łezkę spływającą po policzku.
-Odzyskamy to
-Nie dacie rady potrzebne są klucz, róża oraz potężna moc- dodał Senior Rob.
-Moc mamy, a klucz i różę znajdziemy- uśmiechnął się blado Harry. – co się dzieje z ludźmi, którzy tu trafiają?- powóz zatrzymał się przed jakimś budynkiem, a my wysiedliśmy. Okazało się, że to jedyne miejsce, gdzie możemy przenocować. U jakiegoś doktorka. Drzwi otworzyła młoda kobieta, która była niewysoką rudowłosą dziewczyną o zielonych oczach. W okolicach nosa i kości policzkowych występowały piegi. Oczy miała pomalowane czarną kredką. Ubrana w czarne rurki, szarą bokserkę oraz brązowy kardigan.
-W czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się w kierunku Malika.
-Chcemy pokój i opieki dla Lady Marie- odpowiedział jej mój ex. Ruda wpuściła nas do środka. Przywitał nas jakiś doktorek, który był niższy od rudowłosej. Na jego nosie spoczywały okulary, a siwe włosy były postrzępione. Wyglądał jak po ostrym pieprzeniu.
-Witam. Ojej co się stało?- zatroskany pomógł Rob’ owi przenieść Marie na leżankę w gabinecie, gdzie zaczął pielęgnować jej rany. Usiedliśmy w salonie, a nowa luba Malika przyniosła nam herbaty oraz ciasteczka.
-Co się dzieje z ludźmi, którzy tu trafiają?- powtórzył swoje pytanie Curly.
- Trafiają do teatru, gdzie uczą się tańca, a później tańczą dla bogato postawionych istot
-Kurwa!- wrzasnął loczek i przyłożył pięścią w stół. – jak się tam dostać?
-Potrzebny jest klucz
-No okay, gdzie go znaleźć?!- wrzasnęłam poirytowana. Niech gada nie mam czasu na takie pierdoły! A ten idiota jeszcze się do mnie chytrze uśmiecha. Co ten palant wymyślił? Lekko musnął palcami jej palce, a ona uśmiechnęła się leciutko i dostała rumieńców. O boże, ale żenada. Myśli, że będę zazdrosna o nią?! Chyba coś mu się pomyliło. Heh zabawny jest. – gdzie jest klucz!- wrzasnęłam. Nie lubię być ignorowana.
-On jest…- Malik znów zaczął ją uwodzić. Kątem oka spojrzałam na Harrego, który wkurwiony do granic możliwości wstał i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Zajebisty z ciebie przyjaciel- w moim głosie był czysty sarkazm. Już miałam wyjść za loczkiem, ale ten doktorek mnie zgarnął do swojego gabinetu. – o co chodzi?
-Pomogę wam- Marie podniosła się i nakazała dłonią, żebym usiadła obok niej. – jeśli chcecie się dostać do teatru musicie iść na przyjęcie do najwyżej postawionych na przyjęcie. – dotknęła mojej koszuli i pokręciła przecząco głową- potrzebujecie stroi. Uszyję coś dla was, ale potrzebuję materiałów oraz moich sprzętów z domu mojego pana.- zmarszczyłam brwi- tego, którego zabiłaś- uśmiechnęłam się.
-To okay to gdzie on mieszkał?- Lady Marie dokładnie mi wytłumaczyła co, gdzie i jak. Wyszłam z domu i rozejrzałam się. Nigdzie nie było loczka. – Curly!- pojawił się przede mną z kamienną twarzą.
-Muszę ją odnaleźć Julka
-Pomogę i wiem jak ją wydostać z teatru- chłopak nie czekając dłużej mocno mnie przytulił. Po chwili jednak szliśmy do domu tego, którego zabiłam. Droga zajęła nam 20minut, a później staliśmy przed ładnym dworkiem. klik. Nikomu o tym nie mówiłam, ale zawsze chciałam w takim mieszkać. Siadałabym z mężem na tarasie, a po domu biegały nasze dzieci. Oczywiście każdy doskonale wie, że wampy nie mogą mieć dzieci. Także moje marzenia się nigdy nie spełnią. Jedyną rzeczą, która mnie pociesza jest to, że mam oddanych przyjaciół, którzy mnie kochają. Spojrzałam kątem oka na Harrego, który właśnie robił to samo. – to co idziemy?- kiwnął głową na tak. Ruszyliśmy do wielkich drzwi, które same się przed nami otworzyły. Zmarszczyłam brwi. WTF?! Jak to się stało?! Ja mocy nie używałam. Weszliśmy do środka, a przed nami bije allachy kilkaset człowieków. – co jest?- zapytałam przyjaciela.
-Zabiłaś naszego pana, teraz należymy do ciebie- powiedziała jakaś kobieta. Ubrana była w fartuszek, a w ręku trzymała tacę z herbatą.
-Ten dom jest mój?- uniosłam ze zdziwienia brwi. To zajebiście! – jak cie zwą?
-Rene- pokłoniła się.
-Nie musisz tego robić- stwierdził Harreh. Daj ten dom Lady Marie. Uśmiechnęłam się do niego. To zajebiście genialny pomysł.-  ile potrzeba na odnowienie go?
-To…
-Głąbie kilka minut- wcięłam się jej w zdanie, ale to była wyższa konieczność. – wyjdźcie wszyscy na zewnątrz- według mojej prośby wszyscy wyszli na powietrze. – pomożesz mi Curly?- dziś pierwszy raz od tej wiadomości, że Gin zniknęła uśmiechnął się. Użył swoich żywiołów, a ja swoich, ale w innej kolejności. Po kilku minutach na miejscu starego budynku powstał nowy zupełnie inny dworek. klik. - gotowe- wyszczerzyłam sie, tak samo jak loczek.
-Posiadacie wielką moc- powiedział pełen podziwu czarnoskóry niewolnik- teraz możecie być w niebezpieczeństwie, gdy Arcykapłan Arteon i ‘N się o tym dowiedzą.
-Nie mogą się o tym dowiedzieć- Harry powoli tracił cierpliwość.
-My nic nie powiemy- zapewniła nas Lady Rene.
-Dobrze. Kojarzycie Lady Marie?- przytaknęli- za godzinę ją tu przyprowadzimy. Przygotujcie jej łóżko i coś do jedzenia.
-Tak pani- razem z Harrym wróciliśmy do domu. Poszliśmy na łatwiznę i teleportowaliśmy się tam, ale będąc już na miejscu upadliśmy. Lepiej nie będziemy na razie korzystać z tej mocy. Weszliśmy do domu doktorka. Zayn siedział w salonie i znudzony tylko przytakiwał rudowłosej dziewczynie. Z Harrym od razu poszliśmy do gabinetu. Marie odpoczywała, a Rob siedział przy niej i lekko się uśmiechał.
-Jeśli chcecie odpocząć możecie skorzystać z mojej sypialni
-To nie potrzebne. Proszę spakować wszystkie swoje rzeczy- mężczyzna był zdziwiony.- przeniesiemy się wszyscy do dworku.
-Felicia- zawołał, a chwilkę później pojawił się Zayn z nową panienką. Czujecie to!? Tu nie chodzi o moją zazdrość, bo wcale nie jestem zazdrosna. Tylko, że on nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, w której się aktualnie wszyscy znajdujemy!  - spakuj wszystkie swoje rzeczy.
-Zayn pomożesz mi?- zatrzepotała rzęsami. O proszę, bo zaraz się z haftuje! Rzygnę tęczą i pochlastam! Grrr. To dalej lowelasie!  Przekazałam mu telepatycznie. Zacisnął szczękę i wściekły ruszył na górę. Razem z córeczką doktorka, który pakował właśnie swoje mikstury. 
____________________________
Ok znalazłam chwilę więc dodaje. Cieszycie sie?

niedziela, 20 października 2013

3.9. jesteś debil, dla którego liczy się tylko ilość zaliczonych panienek



*Julka*
Nie będziemy gadać z Przemytnikiem, bo płaci się mu zawsze niewyobrażalnie wielką cenę. Wstałam i skoczyłam w dół. Szłam się przejść. Jeśli Zayn poprosi o coś Przemytnika będzie źle, ponieważ ten może mu coś zrobić. Przemytnik wysysa energię życiową. Sama to załatwię. On niech się nie miesza. Przeniosłam się na czarny rynek i odnalazłam dom Przemytnika. Zapukałam, a otworzył mi wysoki mężczyzna ubrany cały na czarno, z długimi włosami, w kapeluszu, płaszczu do ziemi. Jego dłonie były bardzo chude i widać było jego niebieskie żyły, dzięki przeźroczystej skórze.
-Czego wielka Julka Adams chce ode mnie?- uśmiechnął się chytrze.
-Potrzebuję dostać się do czeluści- wskazał dłonią, abym weszła do środka, dlatego tak też uczyniłam. Usiadłam na szarym fotelu, a on naprzeciwko mnie.
-Do czeluści mówisz. Ile osób?
-Trzy
-Kto? I po co?
-Nieważne, potrzebuję
-Powiedz, albo spadaj- zaczyna mnie irytować.
-Masz nas tam zabrać- warknęłam.
-Czyli ty, twój chłoptaś i?
-Czego chcesz w zamian?
-Krwi- zmarszczyłam brwi- twojej złotko
-Nie
-To wypad
-Nie
-Zdecyduj się dziewczyno!- wrzasnął, a cały dom się zatrząsł. Przemytnik jest potężną istotą.
-Masz nas tam zabrać , bo…- nagle drzwi się otworzyły, a stanął w nich Malik. – co ty tu kurwa robisz!?- wrzasnęłam.
-O to samo mógłbym zapytać. – zignorował mnie i usiadł obok wdając się w dyskusję z Przemytnikiem. –co chcesz w zamian?
-Krwi twojej dziewczyny- spojrzał na mnie.
-Zapomnij, ja nie jestem taki głupi.- uśmiechnął się chytrze.- co powiesz na moją krew?
-Stoi!
-Nie- wysyczałam. – zapomnij o jego krwi. Kropla wina czarna magia – wyszczerzył na mnie oczy tak jak Zayn.
-Ono nie istnieje- zaśmiał się.
-Serio?- w mojej dłoni pojawiła się butelka wspomnianego wcześniej trunku. – to jak będzie?- przytaknął podał mi małą fiolkę, do której odlałam jedną małą kropelkę wina.
-Bądźcie gotowi za jakąś godzinę- przytaknęłam i złapałam Zayna za rękę i wyszliśmy. Wrzeszczeliśmy po sobie nawet jak byliśmy u mnie w domu. Mai przyglądał nam się uważnie. Darliśmy koty o wszystko wywlekając spod dywanu dawno już zapomniane błahostki.
*Gin*
Ktoś zadzwonił do drzwi, dlatego wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. Po uchyleniu brązowego prostokąta ujrzałam wysokiego bruneta ubranego w czerń. Obcisły podkoszulek idealnie eksponował mięśnie oraz tatuaże. Włosy postawione na żelu i brązowe, przeszywające mnie oczy.
-Tak?- zapytałam marszcząc brwi. Jest 23 oglądam sobie ‘Batmana’, a tu przychodzi mega przystojniak. Nie byłoby to dla mnie problemem, gdybym nie była z Harrym.
-Jesteś Gin, no nie?- z lekkim uśmiechem pokiwałam potwierdzająco głową. – to cie porywam- prychnęłam śmiechem, a on zachował powagę. Później jego twarz zaczęła się zmieniać. Chciałam zatrzasnąć drzwi, ale nie pozwolił i wyciągnął mnie z mieszkania siłą. Zatopił kły w mojej szyi…
*Harry*
Stałem właśnie w samych spodniach przed szafą i zastanawiałem się jaką koszulkę powinienem ubrać, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły. W progu stała jakaś blondynka. Na głowie przewiązana bandanka, ubrana w krótkie czarne szorty i białą luźną koszulkę.
-Hej- uśmiechnęła się.
-E… cześć?- zacząłem nie pewnie. Szczerze to ja jej nie znam. Pewnie jest z pierwszego roku. – kim jesteś i co tu robisz?
-Jestem Matty, a przyszłam zapytać czy idziesz ze mną na spacer- znów się szeroko uśmiechnęła.
-Sory, ale nie- jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Teraz mogłaby zabijać wzrokiem, Bogu dzięki że Amus tego nie uczy!
-Ta cała Gin nie jest ciebie warta, to zwykła szuja i dziw…- w szybkim tempie przygwoździłem ją za gardło do ściany. Doskonale wiedziałem jak teraz wygląda moja twarz. Podobnie jak podczas głodu, tyle tylko, że nie umazana w krwi.
-Jeszcze jedno słowo na temat Ginny… to skręcę ci kark- warknąłem przez zaciśnięte zęby. – KPW?!
-Nawet nie wiesz jaką mam teraz na ciebie ochotę- odsunąłem się od niej i przyglądałem się ze zmarszczonymi brwiami. Ja jej o tym, że urwę jej łeb, a ona mi że chce mnie przelecieć!? Boże co się dzieje z tymi dziewczynami. – jeśli chcesz…
-Jedyne o czym teraz marze to to, żebyś wyszła- prychnęła i opadła na łóżko odsłaniając przy tym skrawek brzucha. Zrobiła to specjalnie. Nie zwracałem na nią zbytniej uwagi tylko zabrałem biały t-shirt od Malika i przeciągnąłem przez głowę. Przeniosłem się do Gin, pewnie zamula i ogląda coś w TV, a ja chcę jej zrobić niespodziankę i wyciągnąć do Vegas. Po dotarciu na miejsce, nie zastałem blondynki wołałem ją, ale to też nic nie dało. Zadzwoniłem do Cleo, ale powiedziała, że jej nie widziała. Na stole pojawiła się jakaś koperta, wziąłem ja do ręki i otworzyłem. Na czarnej kartce białym atramentem zapisane było:
‘Siemasz Harry jak już się domyśliłeś mamy twoją dziewczynę, a jak nie to i tak już wiesz. Jest naprawdę słodka, a jej krew jest wyśmienita. No, ale ten… Gin jest już nasza pogódź się z tym. Narka frajerze ;p
Rey i PJ’
Chyba go pojebało skoro myśli, że to tak zostawię! Wyjąłem komórkę i szybko zadzwoniłem do Julki. Odebrała od razu.
(rozmowa, J- Julka, H- Harry)
J- co tam Curly?
H- Julek gdzie mogą być Rey i PJ?
J- prawdopodobnie w czeluści, a coś się stało?
-Zawsze tak jest Jula!- w tle słychać było Malika. Pewnie znowu drą koty. Nie mój interes. Nich to załatwiają sami.
H- nie coś ty, tak tylko pytam. Dzięki
J- spoko loczek- rozłączyłem się. Czeluści. Myśl Harry. PJ i Rey są w czeluściach. Do czeluści można się dostać na dwa sposoby. Jako towar lub za swoje przewinienia. To miejsce dla złych ludzi i demonów, którzy już nie żyją. Przemytnik! Teleportowałem się do niego. Siedział na fotelu i zachwycał się małą fiolką. Odchrząknąłem głośno.
-Czego znowu chcesz?- warknął.
-Muszę do czeluści, zrobię wszystko, żeby się tam dostać
-Wszystko?- uśmiechnął się chytrze, a ja tylko przytaknąłem i pewną siebie miną. – chcę twojej esencji życiowej
-Dobra- podałem mu rękę, na której wypalił symbol pentagramu. Piekło jak cholera, a później straciłem przytomność.
*Zayn*
Z Julki jest zołza! Cholerna uparta zołza! Zamiast się przyznać, że jej zależy to robi ze mnie idiote. Skoro jestem jej obojętny, to po chuj się wpierdalała i nie pozwalała, żebym oddał przemytnikowi krew!? No po co zaprzeczała i darła japę!?
-Skończyłaś?- zapytałem już zmęczony tą jej paplaniną typu ‘jesteś debil, dla którego liczy się tylko ilość zaliczonych panienek’. Brunetka nadal zawzięcie gestykulowała i mnie obrażała. Śmiać mi się z niej chciało. Uroczo wygląda jak marszczy ten nosek.
-Nie- warknęła. Przeszliśmy jakieś dwie minuty temu przez bramę wraz z przemytnikiem. Idziemy w stronę wulkanu, który jest oczywiście wygasły. W środku znajduje się miasto. Niebo jest czerwonawe i widnieje na nim połówka ognistego słońca. Słońce tutaj nie zachodzi, nie może. Tak jak te istoty nie mogą opuścić tego miejsca, no chyba że wyciągnie ich ktoś z zewnątrz.  To jest durne dwoje nastolatków i małe dziecko przyszło do czeluści, bo rzekomo znajdują się tu jej rodzice.
-Ey Malik czekaj!- na sam dźwięk mojego nazwiska odwróciłem się i kogo widzę? Co ten lokaty idiota tu robi? Mało mu, że jego rady doprowadziły do końca mojego związku?
-Harreh co tu robisz?- Julka była zdziwiona zupełnie tak jak ja.
-Porwali Ginny- uniosłem na niego brwi, a później prychnąłem pod nosem. Pomyśleć, że tak bardzo ją kocha. Kogo on chce w chuja zrobić? Prędzej czy później ją zostawi jak każdą poprzednią. Zapewnia, że kocha, że jest jedyną, a później mówi nara. Klasyczny Harry. –co cie tak bawi?- warknął w moim kierunku.
-Ty mnie bawisz, bo i tak ją zostawisz
-Nie zostawię!
-Nie znam cie od wczoraj Hazz! Myślisz, że jestem taki głupi?!
-Tak jasne wyładuj się na mnie, bo jesteś idiota i straciłeś Julkę, a teraz jak chodzi z Jake to mógłbyś go zabić- spojrzałem na Julie, która nad czymś zawzięcie myślała.
-Kto wymyślił, żebym zostawił furtkę?!
-Po co mnie słuchałeś!?
-Po chuj takie rzeczy mi gadasz!?
-Zamknijcie się już!- obaj spojrzeliśmy na brunetkę, która wbijała swój wzrok w Stylesa. – jak się tu dostałeś?- w jej głosie była nutka strachu.
-Przemytnik- wysunął w jej stronę nadgarstek, na którym był pentagram. Gwiazda zmieniła się jednak w runę. Uderzyłem się dłonią w czoło, a następnie przeczesałem włosy. Czy on jest aż tak głupi, czy oszalał z miłości do ten dziewczyny!? – coś nie tak?
-Curly- jęknęła Julka- należysz teraz do niego
-Mam to w dupie, chce, żeby Gin była bezpieczna
-Ale jeśli wrócisz, nie będziesz już z nią. Jesteś sługusem Przemytnika- podeszła i mocno go przytuliła. – Curly jak mam ci teraz pomóc?
-Przestań pomagać- powiedział.- czuję się niepotrzebny- wywróciłem na jego słowa oczami.- jesteś od nas potężniejsza, jesteś idealna, a ja czuję się jak nic nieznaczącym pierwszorzędnym wampirem, który nikomu nie robi
-Nie mów tak Harreh- odsunęła się od niego.- zawsze będziesz dla mnie ważny.- na usta loczka wkradł się lekki uśmiech- jesteś jak mój brat, dla ciebie zrobię wszystko. – tak jak dla tego debila. Spojrzała kątem oka na mnie, a ja się chytrze uśmiechnąłem. Słyszę jej myśli nawet jeśli je blokuje przed innymi. – czego się cieszysz przygłupie?- warknęła w moim kierunku.
-Nadal ci zależy
-Nie ośmieszaj się- mówiła z pogardą w głosie.
-Jesteś jak mój brat, dla ciebie zrobię wszystko tak jak dla tego debila- dziewczyna poczerwieniła ze złości. – i co dalej będziesz kłamać, że ci nie zależy!?
-Wara od moich myśli palancie! Mam cie dość! Po co tu przychodziłeś!? Mogłeś sobie zostać z tą Barbie! Po chuja z nami lazłeś!?
-Skończ w końcu z tą Charlie, bo to się robi nudne- złapałem ją za ramiona i lekko potrząsnąłem. – wbij sobie do głowy, że tylko ciebie kocham
-Całowałeś ją
-To nic nie znaczyło
-Dla niej tak
-Mam na nią wyjebane. Po prostu…
-Patrz!- wrzasnął Harry. Teraz mógłbym go zabić, bo Julek wyrwała się z moich ramion i spojrzała na wysoką kobietę w blond włosach ubraną w połyskującą zbroję.
-Kim jesteście?- jej głos był bardzo męski. – po co tu przyszliście?
-Po rodziców i znajomą- warknęła Jula, a chwilę później blondyna złapała ją za brodę. Ścisnęła bardzo mocno, ponieważ Julka miała dzióbek jak ryba.
-Grzeczniej dziewczynko- po tych słowach to ona zwijała się z bólu po ziemi. Nikt nie będzie jej mówił jak ma się zachowywać. Nie mojej dziewczynie, gdyby to był Harry to spoko, ale nie Jula. Skupiłem się na jej myślach i wykorzystałem je przeciwko niej.
-Nie waż się jej dotykać i mówić co ma robić- wysyczałem i złapałem Jule za nadgarstek. Poradziłabym sobie sama- nie wątpię. No tak Adams nie byłaby sobą gdyby nie wtrąciła swoich pięciu groszy. Co z tego, że właśnie jej pomogłem? 
______________________________________
Okay zaraz po zakończeniu tego bloga zamierzam zacząć wstawiać rozdziały na http://fuckingbiglove.blogspot.com/. NIE WIEM ile jeszcze będzie tutaj rozdziałów. Tymczasem co sądzicie o tym rozdziale? Podoba wam sie chociaż?
Nie wiem co myślicie, ponieważ bardzo mało osób komentuje!
Bardzo dziękuję tym, którzy komentują bo jesteście kochani!!
To tyle buźka miśki ;**

piątek, 11 października 2013

3.8. Musimy umrzeć


*Zayn*
-Jakich kurwa zaklęć!?- odwróciłem się do blondynki, która tylko spuściła głowę i lustrowała podłogę.- pytam jakie zaklęcia!?- wrzasnąłem głośniej. – no gadaj!- Charlie westchnęła.
-Ja nie… przepraszam źle zrobiłam. Ja tylko chciałam się z tobą zaprzyjaźnić, ale ty mnie olewałeś. To zaklęcie miało pomóc, ale…- przylgnęła do mnie mocno tuląc i przepraszając.
-No okay, ale weź… przestań już- oderwała się ode mnie i przetarła oczy, w których gromadziły się łzy.
-Przepraszam
-Ja też przepraszam. Julka czasami potrafi być wredna- uśmiechnęła się blado i poszła w stronę klasy od magii powietrza. Cały czas w głowie siedzi mi Julka i Josh. Za cholerę nie mogę ich sobie wyobrazić razem.  Nie chce mi się dziś siedzieć w szkole. Nie chce na nich patrzeć. Wyszedłem na plac i usiadłem na naszym murku, a właściwie to na gałęzi pokaźnego drzewa. Nie jestem dendrologiem, nie znam się na drzewach. I co ja mam teraz zrobić? Jak ją odzyskać? Przede mną pojawił sie Mai. Stał na gałęzi wyprostowany i pewny siebie, ale z szerokim rogalem na ustach.- siemka co tam mały?- zacząłem, a jego uśmiech się powiększył. Usiadł okrakiem naprzeciwko mnie.
-Ja tęsknię- powiedział smutnym głosem. To niesamowite jak ludzie z chwili na chwilę mogą zmieniać swoje uczucia i emocje.
-Ta ja też- westchnąłem opierając głowę o pień.
-Julka cie kocha, a ty ją- stwierdził, na co się lekko uśmiechnąłem. – a Charlie…
-Zayn!- w wypowiedź Mai’ a weszła wspomniana blondynka. – pójdziesz ze mną na spacer?
-Nie!- okrzyknąłem. Posmutniała i poszła dalej patrzyłem wyczekująco na chłopca, ale on nic nie powiedział.- Mai- warknąłem przez zęby. Jestem już tym troche podirytowany.
-Przepraszam. Ja tylko tęsknię
-Za kim? Za rodzicami?- dopytywałem.
-Za Jai’ em- zmarszczyłem brwi. – moim bratem, a Julka jest moją siostrą
-Nie jest- pokiwałem przecząco głową z rozbawieniem na twarzy.
-Jest!- wrzasnął, a ja otworzyłem szerzej oczy. Ten dzieciak ma głos. – ona jest inna, zawsze była. Jest potężna
-Wiem, ale to dalej nie potwierdza, że to twoja siostra
-Udowodnię- wskazałem dłonią, aby to zrobił. Złapał mnie za rękę i gdzieś przeniósł. Jak się później okazało byliśmy na dachu szkoły, a siedziała tam Jula. – Julia?- dziewczyna się odwróciła, a później na jej twarzy pojawił się grymas.
-Co on tu robi?- wskazała na mnie.
-Poznaje prawdę
-Mai to nie jest prawda, to są urojenia. Obiecałam ci pomóc, ale nie jestem twoją siostrą- w jej głosie była nutka złości.
-Mówiłem ci to samo- skierowałem do chłopca.
-Jesteście głupi- stwierdził i ciągnął mnie w stronę brunetki. Usiadł obok niej, a ja obok niego. Zabrał książkę i otworzył na rozdziale zatytułowanym ‘Avatar- istota wszechpotężna’. Zmarszczyłem brwi, a kątem oka widziałem, że Adams robi to samo. Przejechał małą rączką po kartce, gdzie po chwili pojawiło się zdjęcie. Przedstawiało Julkę, jego, jakiegoś chłopca i dwójkę pięknych ludzi. – to moja rodzina.
-Ten chłopiec/ To nie ja- powiedziałem w tym samym czasie co moja dziewczyna, właściwie to była dziewczyna. Spojrzeliśmy po sobie, a ona się lekko uśmiechnęła.
-To Jai, a to ty
-JA. NIE. JESTEM. AVATAREM!
-Moi rodzice ci wszystko wyjaśnią, ale musimy ich uratować. Zayn pomożesz nam?
-Jasne
-Nie on nie musi
-Chcę
-Zayn- westchnęła lekko zdenerwowana.
-Chcę wam pomóc
-Mai, ale gdzie oni są?
-W czeluści – powiedział pewnie. Jego starzy są w miejscu, gdzie przebywają złe duchy. Cool. Zawsze marzyłem, żeby się tam znaleźć. Łapiecie ironię? –Jai też tam jest- był smutny, a Julka natychmiast go przytuliła. – boi cie?
-Nie boli
-Co ma cie boleć?
-Łopatki, bo stamtąd wyrastają skrzydła, kiedy Avatar zbliża się do 20lat- Mai jest bardzo mądrym dzieckiem, jak na swój wiek.
-Ale ja mam na razie 19
-Dziewczynki dojrzewają szybciej od chłopców- powiedział kartkując księgę, którą później mi podał. Rozdział był zatytułowany ‘Gerani – dziecko mroku’. Posłańcy Arteona. Nie ma ich wielu, gdyż na razie tylko 16. Szybko się rozmnażają. Są najświeższymi istotami mroku. Nikomu nieznane, dlatego nikt nie wie jak je zabić, pomijając fakt, że nikt nie wie o ich istnieniu. Są na usługach Arcykapłana Arteona i ‘N. Skończyłem lustrować tekst. –Charlie jest z rasy Gerani.
-Skoro nikt nie wie jak wyglądają to skąd pewność?
-Ta książka ponoć też nie istnieje-zaczęła Julka- w katakumbach też nikt o niej nie wie.
-Bo ta księga należy do Avatarów, my jesteśmy poza czasem i przestrzenią. Żyjemy w innym wymiarze, o którym nikt nie wie. To my pilnujemy równowagi, nie Bóg. Te istoty na przyjęciu, które wyprawiliście, oni też są Gerani. Są zmiennokształtni. A papierach Charlotte Martin może jest zaznaczone, że to czarownica, ale to kłamstwo. Jest zła i chce się pozbyć Julki, bo wie, że jest Avatarem. Arcykapłan Arteon i ‘N to byli Avatarzy i…
-I!?- znów w tym samym czasie. Chłopiec wziął głęboki wdech, a później wypuścił powietrze.
-I nasi wujkowie. To… bracia naszego ojca, starsi bracia. Kiedy dziadek był na łożu śmierci przekazał władzę tacie, co bardzo cieszyło inne istoty. Wtedy wszyscy żyliśmy w pokoju. To była Utopia. Później zaczęło się źle dziać, ale urodziłaś się ty. – spojrzał na Julię, która słuchała go z ciekawością. Zresztą ja też, jeszcze nikt o takich rzeczach nam nie mówił. – stworzenia magiczne i dobre i złe zaczęły podejrzewać o to ciebie. Wtedy tata i mama za sprawą potężnych czarów sprawili, że odrodziłaś się na nowo jako córka Jacka i Tiny oraz siostra Agaty, Damona i Stefana. Powiedzieli, że nie żyjesz, a później Avatarzy zniknęli i ludzie o nich zapomnieli. Później urodziliśmy się my z Jai’ em. Mama nam wszystko opowiedziała z tatą. Dali wino, aby go strzec. Kiedy ich skrzywdzili- pociągnął nosem i starł łezkę, która spływała po jego policzku- odebrali im moc i biczowali aż do groźnych ran. Są w czeluściach, bez mocy. Znaleźliśmy z Jai’ em list, gdzie pisało- wyjął z kieszeni swojej marynarki kremową kopertę, z której wyjął niebieską kartkę. –Drogie dzieci. Jeśli to czytacie znaczy, że coś nam się stało. Znajdźcie swoją siostrę, której zdjęcia są w kopercie. Fotografie przedstawiają ją jako dziecko i nastolatkę. Ona pomoże wam ocalić nasz świat. Uważajcie na wujka Arteona i ‘N. Kochamy was rodzice. –wyjął z koperty dwie fotografie, które mi podał. Zdjęcia przedstawiały Julię. Uśmiechnąłem się.
-Nie śmiej się- fuknęła Adams.
-Nie śmieję się tylko uśmiecham. Byłaś ślicznym dzieckiem
-Nie. Mai jak się dostać do czeluści?- chłopiec spuścił głowę.
-Musimy umrzeć
-Nie musimy- stwierdziłem. -Wystarczy, że…
-Że?- teraz to ja spuściłem głowę- NIE! Nie zgadzam się! Rozumiesz?!
-To jedyny sposób
-Nie! Nie! i Nie! Ja znajdę inny sposób- zniknęła.
_____________________________________
ok  jak tam rozdział? 
Podoba wam sie licze, że tak. Weźcie komentujcie bo to mnie motywuje 
buźka miśki ;**

wtorek, 1 października 2013

3.7. nie rzucaj więcej takich marnych zaklęć



*Gin*
To było dziwne i przerażające zarazem. Ta impreza to koszmar. Nadal nie może do mnie dojść to, że sama się na to zgodziłam. W mojej głowie cały czas mam słowa Liama i Zayna, którzy mówią, że Harreh nie potrzebnie mnie naraża. Ja sama nie wiem co teraz mam zrobić! Moje refleksje zostały przerwane przez dzwoniący telefon, który odebrałam.
(rozmowa, C- Cleo, G- Gin)
G- co tam Cleo?
C- gdzie jesteś? Nie ma cie w domu
G- a coś się stało?
C- chce pogadać, kiedy wrócisz?
G- za jakieś 5 minut
C- ok. to widzimy się u ciebie – rozłączyła się. Poprosiłam Harrego, aby odstawił mnie do domu, na co przystał. Chwilę po naszym dotarciu do mnie drzwi się otworzyły, a przez nie weszła moja przyjaciółka. Była zdziwiona.
-Siemka. Gin kto to?- wskazała głową na loczka, który obejmował mnie dalej w pasie. Już miałam go przedstawić, kiedy sam zaczął:
-Jestem Harry chłopak Ginny- cieszę się, że to powiedział. Nareszcie wiem na czym stoję. Cleo wyszczerzyła na mnie swoje patrzałki, na co skrępowana spuściłam głowę w dół. – a ty jesteś Cleo
-Ta miło cie poznać- powiedziała bez żadnego uczucia. – to dlatego zerwałaś z Jake’ m?! przez niego!?
-Nie, Jake to palant
-Ta Gin na pewno, ale ten palant cie kocha- no tak przecież ona nie wie wszystkiego.
-Pamiętasz TĄ imprezę?- pokiwała potwierdzająco głową- jego kumpel się do mnie dopierał, a  ten tylko się cieszył jak ciul- otworzyła usta ze zdziwienia, a potem mnie przytuliła. Kątem oka widziałam jak Harry z sekundy na sekundę staje się coraz to bardziej wściekły.
-Pójdę już Ginny- pocałował mnie przelotnie w usta, po czym oblizałam górną wargę. Zielonooki wyszedł drzwiami. Zrobiłyśmy sobie z Cleo babski wieczór. Filmy lody i ploty.
-Myślisz, że Harry wpierdoli Jake’ owi za to jak cie potraktował na tej imprezie?- o kurwa! Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Dlatego wyszedł drzwiami i zapewne grzebał mi w głowie szukając jego adresu. Wyjęłam komórkę i szybko wybrałam do niego numer. Odebrał po trzecim sygnale.
(rozmowa, G- Gin, H- Harry)
H- co tam Ginny?- jego głos był nieco zmieniony.
G- Harry powiedz, że nie poszedłeś do Jake ani jego kumpla
H- Gin nikt cie więcej nie skrzywdzi
G- ale nie rób im krzywdy
H- Gin- westchnął zniecierpliwiony i zrezygnowany- ale
G- bez ale. Proszę idź do Sawet i prześpij się
H- kocham cie wiesz?
G- też cie kocham
Później obejrzałyśmy jeszcze z Cleo kilka komedii romantycznych i zasnęłyśmy.
*Matty*
Nie zostawię tego w ten sposób chcę i dostanę go. Będzie tylko mój, a ona się może wypchać. Ja zawsze dostaję to czego chcę. Tym razem chce jego i dostanę, bo dążę do celu po trupach. Nikt i nic mi nie przeszkodzi w osiągnięciu obranego celu!
*Jus*
Czemu Niall jak palant ugania się za Mel, a nie za mną!? Próbowałam już wszystkiego! Niestety na próżno, ale nie poddam się. Charlie nam mówiła, że są z Malikiem razem.  Ja chcę być z Niallem. Jedno jest pewne, a mianowicie to, że musimy coś wymyśleć.

*Julka*
Obudziłam się w moim pokoju obok Josh’ a. O kurwa śpie z byłym! Właściwie to leże, Zayn się…  zaraz chwilka nie może być zły na mnie w końcu NIE JESTEŚMY już RAZEM! Poszłam do garderoby, z której wyjęłam ubrania i przeniosłam się do łazienki. Szybki prysznic, a następnie ubrałam się w czarną spódniczkę z ćwiekami, granatową bluzkę na ramiączkach, jeansową kurtkę. Jakiś naszyjnik, bransoletka. Na nogi wsunęłam botki. klik. Włosy zostawiłam rozpuszczone i się pomalowałam. Wróciłam do pokoju, gdzie jeszcze spał Josh, lekko go trąciłam.
-Co chcesz Julek?- mruknął.
-Chodź do szkoły
-Kpisz?- uśmiechnął się chytrze.
-Rusz dupe pieprzony leniu!- brunet poderwał się z miejsca i poszedł do łazienki się ogarnąć. Po chwili wyszedł i teleportowaliśmy się do szkoły. Po korytarzu chodziło pełno ludu.
-Josh- powiedział dumnie jakiś gość.- chodź- Carter cmoknął mnie w policzek i poszedł z tym chłopakiem. Sama podeszłam do szafki i wyjęłam książkę, którą aktualnie przeglądam? Tak, chyba mogę to tak nazwać, bo oglądam obrazki. Nie chcę czytać ‘księgi wszelkiego zła’ no ale Heloł ja jestem ostrożna. Drzwi mojej szafki szkolnej ktoś gwałtownie i z trzaskiem zamknął, a przed moimi oczami pojawił się Malik.
-Pogadajmy- odezwał się opierając lewą dłonią o metalowe konstrukcje.
-Nieee – zmarszczyłam nos i pokiwałam przecząco głową. Odwróciłam się na pięcie i już miałam odejść, ale nie pozwolił mi na to szarpiąc za nadgarstek.
-Chcesz skończyć z nami po 2latach?- zapytał, a ja wyszczerzyłam na niego oczy. Czy on w ogóle słyszy co mówi?!
-Ja!? To ty skończyłeś kiedy lizałeś się z tą pierwszoroczną Barbie! – patrzył na mnie z żalem w oczach- nie patrz się tak na mnie- powiedziałam z pogardą w głosie. – o popatrz- wskazałam kierunek, ale on nadal patrzył na mnie, po chwili podeszła ta cała Charlie czy jak jej tam. Chciała pocałować Zayna w usta, ale tan się odsunął.
-Odpierdol się dziewczyno!- wrzasnął, że aż mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Był wściekły jak nigdy. – wbij sobie do głowy- puknął ją w czoło- że ja i ty NIGDY nie będziemy razem- podkreślił słowo ‘nigdy’. Blondynka mordowała mnie wzrokiem.
-Pożałujesz tego- warknęła na mnie, a ja parsknęłam śmiechem. Ona ogarnia, że ja uratowałam świat?
-Czy to co mówisz- zaczęłam wolno- przelatuje przez maszynkę?- zaczęłam kręcić kółka palcem wskazującym w okolicach skroni.
-Za kogo ty się uważasz? Myślisz, że uratowałaś świat to wszyscy będą cie lubić?!
-Nikt nie musi
-I nie chce, bo jesteś podłą, egoistyczną, manipulacyjną zdzirą bez krzty szacunku dla innych. Widzisz tylko czubek własnego nosa- powiedziała patrząc mi prosto w oczy. Nie wytrzymałam i ją spoliczkowałam. Za kogo ta dziewucha się uważa!? Sama lizała się z MOIM chłopakiem… znaczy BYŁYM chłopakiem. Zniszczyła mi związek, o który ciężko walczyłam. Blond wiedźma złapała się za miejsce, które po chwili przybrało purpurową barwę. – prawda boli prawda?- zaśmiała się kpiąco. Zayn z uwagą się nam przyglądał.
-Radzę ci nie wchodź mi w drogę, bo to się źle dla ciebie skończy- odwróciłam się i odeszłam kilka kroków, po czym się zatrzymałam- i nie rzucaj więcej takich marnych zaklęć na moich przyjaciół- odeszłam. 
____________________________________
Wiem, że krótki, ale nie mam zbytnio czasu wybaczcie