sobota, 30 marca 2013

rozdział 4: zatańcz



Palanta? Nie no bez jaj. Boże czemu to ja muszę widzieć co on ma w głowie? Tu jest jak w domu publicznym. Te rury na stołach i półnagie dziewczyny, które tańczą przed nim. Muszę zwrócić jakoś jego uwagę.
-Zayn pomóż mi- podeszłam bliżej niego.

-Najpierw dla mnie zatańcz, w końcu się na niego zapisałaś- na jego ustach zagościł łobuzerski uśmieszek. To już szczyt. Zamiast moich ubrań, pojawił się tylko czerwony stanik, koronkowe biodrówki i zakolanówki, a do tego wszystkiego szpilki. Boże co ja robię? Weszłam na stolik i zaczęłam tańczyć, po występie usiadłam na stoliku.
-Teraz mi pomóż- zbliżył się do mnie i ujął moją twarz w dłonie. Powoli zbliżał swoją twarz do mojej, był niebezpiecznie blisko, ale złapałam go za dzióbek i ścisnęłam. – obudź się i wyjdź na zewnątrz- powiedziałam patrząc w jego czekoladowe tęczówki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam oświecone światło obok naszego pokoju? Wtf?! Mam pokój obok niego? Wyszedł na dwór i zaczął się śmiać jak jakiś durny.
-Wpuść mnie do środka pajacu- otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się tak jak w tym śnie.
-Magiczne słowo?
-Abra Kadabra
-Czyli nie chcesz wejść?
-No weź, ja cie…- gula w gardle nie pozwalała mnie na to, nie lubię prosić o pomoc, wolę działać sama. – pro… pro… szę- uśmiechnął się szerzej, a po chwili tarcza opadła, a ja weszłam. Szłam do swojego pokoju, ale palant złapał mnie za rękę.- co?- warknęłam.
-Zatańczysz jeszcze dla mnie?- znowu ten uśmieszek.
-Zwariowałeś?!- wydarłam się, ale zasłonił mi usta i spojrzał znowu prosto w oczy. Czy on chce mnie pocałować? Nie, ja mam chłopaka, nazywa się Kacper. Przeniosłam się sama do swojego pokoju. Weszłam po drabince na moje łóżko i położyłam się.
-Cześć jestem Amore- usłyszałam nad uchem.
-Aaaaaa!  - wydarłam się, ale znowu ktoś zasłonił mi usta. Tym razem była to jakby wróżka.
-Nie krzycz jestem twoją pomocniczką- miała duże niebieskie oczy, powieki pomalowane na różowo, tak jak usta.  Włosy, długie, lekko skręcane u dołu, koloru wiśniowego, przyozdobione zieloną opaską z zielonym i żółtym sercem po lewej stronie. Ubrana w różową sukieneczkę do ud, al `a bombkę, góra była jasna, z krótkim rękawkiem i zielonym ściągaczem, a dół ciemny, z jasną falbanką u dołu i zieloną. Z łopatek wystawała para małych, różowych skrzydełek.
-Że kim? Ja nie potrzebuję pomocników- powiedziałam spokojnie i szeptem.
-Przysłał mnie dyrektor, każdy uczeń takiego ma. I każdy jest inny. Odzwierciedlamy uczniów-  nie przypominam sobie, żebym się tak ubierała. – jutro będę ci pomagała w szkole na- wyjęła kremową karteczkę i zaczęła czytać- magii ognia, telepatii, telekinezy, w-fie, kontroli energii i j. zombie.- kurde dużo tych lekcji-  a teraz dobranoc- ułożyła się obok mojej głowy, poszłam za jej przykładem i również zasnęłam.
/rano/
-Wstawaj- usłyszałam nad uchem. Niechętnie uniosłam powieki i zobaczyłam Amore, siedziała na balustradzie przy łóżku.
-Już wstaję- ziewnęłam i poderwałam się. Zeszłam i wyjęłam z torby ciuchy, potem skierowałam się do łazienki, w której wzięłam prysznic. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam ubrania włosy wyprostowałam i spięłam z tyłu, pomalowałam się lekko i byłam gotowa.
-Musisz iść jeszcze do pana dyrektora- spuściłam głowę i razem z wróżką zeszłam na śniadanie. W stołówce jeszcze nikogo nie było, dlatego wyjęłam miskę, do której wsypałam płatki i zalałam mlekiem. Wzięłam łyżkę i usiadłam na krześle, zaczęłam przeżuwać. Usłyszałam czyjeś kroki na schodach, po chwili w kuchni stał palant, Liam, Caro, El, ci którzy siedzieli z nami pod tym drzewem, ta Ruda dziewczyna, którą pojechałam w pierwszy dzień i jakaś blondyna. Szybko zjadłam i poszłam umyć miskę, kiedy obróciłam się na pięcie wpadłam prosto w ramiona brązowookiego fana burdeli. Uśmiechał się i nie miał zamiaru mnie puścić.
-Śpieszę się- odchrząknęłam.
-Idziesz już do szkoły?- zdziwił się.
-Tak
-Czekaj, pójdę z tobą- znowu się uśmiechnął. Usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać o magii wody. Po jakiś 8 minutach wystraszył mnie ten oszołom.
-Palancie, nie strasz mnie!- wykrzyknęłam.
-A ty mnie nie nazywaj palantem- warknął. – jestem Zayn- podał mi dłoń, którą niepewnie uścisnęłam. Wiedziałam, że robi sobie jaja, ale nie śmiałam się.
-Kocie, idziesz już?- zza bruneta wyskoczyła ta blondynka. Czyli on z nią chodzi i chciał mnie całować? Ten to rzeczywiście jest palant. – a ty Agata co tak stoisz i się gapisz?- zapytała, a w jej głosie można było słyszeć ironię.
-Jestem Julia, Aga siedzi tam- wskazałam na dziewczynę taką jak ja. – a teraz sorki, ale ja już muszę iść- zamachałam lekko ręką i zniknęłam. Pojawiłam się dopiero przed gabinetem dyrektora. Zapukałam i weszłam. Za biurkiem siedział siwawy pan.
-Cześć Julio- skrzywiłam się lekko na „Julio” to takie oficjalne. – usiądź- usadowiłam mój zacny tyłek na skórzanym fotelu.
-Amore mówiła, że chciał mnie pan widzieć
-Tak. Rozmawiałem z twoim ojcem, mówił że szybko idzie ci nauka magii. Twoja siostra jest dopiero na 3 poziomie, a ty co już potrafisz?
-Osiągnęłam już każdy poziom- stwierdziłam, ale po co mu to? No, rozumiem, że jest dyrektorem, ale czemu ojciec mu o tym powiedział?
-Dobrze, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Przyjdź – przytaknęłam, a potem wyszłam. Na pierwszej lekcji miałam magię ognia, dlatego poszłam pod klasę. W środku siedzieli już niektórzy uczniowie, między innymi loczek, nie znam jego imienia dlatego na razie będę go nazywać loczkiem.
-Siema Jula – zamachał.
-Hejka loczku, wolne tu?- wskazałam na krzesło obok niego.
-Jasne siadaj. – jak masz na imię?- Harry- uśmiechnął się, ukazując słodkie dołeczki w policzkach. Do klasy weszła wysoka blondynka, w krótkiej mini i butach na obcasie.
-Witajcie po wakacjach. Jak wiecie jestem Aria Grande i będę uczyła was magii ognia. Chodźmy na dwór i zaprezentujecie czego się nauczyliście, albo umiecie, jak jesteście nowi.- uśmiechnęła się, a potem wyszliśmy na boisko szkolne. Tam każdy z nas prezentował swoje zdolności. Niektórzy nawet nie umieli zwiększyć lub zmniejszyć płomienia. Najwyższy poziom osiągał Hazz, bo potrafił tworzyć pociski. – na koniec została nam Julka Adams- wyczytała z listy – no to pokaż na co cię stać- znowu się zaśmiała. Wyszłam na środek i zamieniłam się w ogień, a potem połączyłam wszystkie wcześniejsze poziomy, z rąk strzelałam pociskami, które trafiały w suche drzewa i się paliły.- dobrze wystarczy- zgasiłam drzewa i wróciłam do szeregu. – osiągnęłaś najwyższy poziom i masz talent. Potrafisz kontrolować ogień. Niewiele osób to potrafi- wszyscy się na mnie gapili, masakra. Na moim ramieniu usiadła Amore.

-Byłaś świetna, ty też Harry- pochwaliła nas wróżka. Po tej lekcji miałam telepatię z Agą, Liamem, Caro i Eleną. Tu też pokazywaliśmy co umiemy i znowu byłam najlepsza. Aguś jest dopiero na 3 poziomie tak jak aniołki, a Liaś na 4. Trzecią lekcją była telekineza, której uczył Franc, kazał mi siedzieć z Zaynem, a Agata siedziała z loczkiem. Chciałabym się zamienić. Poziom Hazzy tak jak i palanta osiągał 4. Moja bliźniaczka miała jak zawsze 3. Na w-fie graliśmy w siatkówkę,  a następna była kontrola energii.
-Julia, a ty co potrafisz?- powiedział jakby od niechcenia. Jakiś palant.- słyszałem- warknął. – a teraz do roboty. Jeśli umiesz coś lepszego od Susan, która a już 4 poziom- blondynka się uśmiechnęła a potem zarzuciła blond kudłami. Już ja wam pokażę. Zmieniłam się w czystą energię, a potem poraziłam prądem siedzącego obok mnie chłopaka.- świetnie, najwyższy poziom. – uśmiechnęłam się sztucznie. Dlaczego? Bo nie lubię jak ktoś mnie chwali, wydaje mi się to troche żenujące i durne. Nigdy nie byłam chwalona, a litości nie potrzebuję.  W drugiej części lekcji uczyli się tworzyć duże kule energii, które niszczą przedmioty z grubego drewna. Ja natomiast byłam pochłonięta czytaniem książki „Magia wody”.  Odcięłam się od świata. – Julia, już po dzwonku nie wychodzisz?- usłyszałam nad uchem. Błyskawicznie zamknęłam księgę i wepchnęłam do torby. Poderwałam się z krzesła i wyszłam szybkim krokiem z Sali. Usiadłam na murku przy drzewie.
-Co czytasz?- obok mnie przysiadła Amore.
-Magię wody, a ty co robiłaś?
-Bawiłam się z Tim` em – zmarszczyłam lekko czoło. Wróżka szybko rozszyfrowała moją minę- to pomocnik Zayna- na mojej twarzy pojawił się lekki grymas. Dlaczego? Może dlatego, że jest lekko bezczelny i wkurzający. Tylko, że mam jeden problem, ja kocham niegrzecznych chłopców, bo są mega seksowni. Mhy. – a jaką ty masz moc?
-Powietrze, ogień, telekineza, hipnoza, jasnowidzenie, telepatia, latanie, kontrola energii, magia snów, iluzja, uzdrawianie i kontrola pogody.
-Ale to jest o wodzie
-Wiem- znowu pochyliłam się nad podręcznikiem. Poczułam czyjeś dłonie na oczach, szybko je zdjęłam.
-Siema Jula- cmoknął mnie w policzek Liaś.
-Hej, jak tam lekcje?
-Dobrze, dziś miałem magię wody- spadł mi z nieba.
-Pokażesz mi co umiesz?- uniosłam pytająco brew, a on się uśmiechnął. Z budynku wybiegł Zayn.
-Ej, Julia czekaj…- wstałam z zamiarem odejścia.
-Pewnie, że ci pokażę
-To super- złapałam go za rękę i przeniosłam nas, na skałę gdzie siedziałam tego pierwszego dnia w Sawet. Nie chciałam gadać z Zaynem, znowu by mnie wkurzył, tym że pojawiłam się w jego śnie i tańczyłam na rurze. No sorry, ale jakoś musiałam wejść do szkoły, a że przypadkiem weszłam do jego marzeń, to nie moja wina.
-Ładnie tu- usiadł na skale, a ja obok niego. Po chwili pojawiła się obok nas Gwen, jak ona tu weszła?! Przecież… a nie ważne.
-Witaj Julio, jak tam lektura?- mina Li była jednoznaczna. Był zmieszany.
-E… dobrze. Liam to Gwen. Gwen to mój przyjaciel- przedstawiłam ich sobie. Kobieta zaprosiła nas na herbatę, ale odmówiliśmy, bo chciałam zobaczyć jak się posługuje magią wody. Zresztą znam ją dopiero dzień. Starszawa babka odeszła, a mój przyjaciel pokazał mi swoje czary.
-Julek, ale po co ci to?- uniósł pytająco brwi.
-Obiecaj, że nie wygadasz- przytaknął głową na tak- tata powiedział, że ja i Aga mamy dość mocy, żeby nauczyć się każdego rodzaju magii. Swoje już osiągnęłam i zamierzam nauczyć się innych. Pomożesz?- uśmiechnął się, a potem zaczęliśmy zajęcia. 
__________________________________
Spełniam waszą prośbę i dodaję dzisiaj. Cieszycie sie? Jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, ale ocenę pozostawiam wam. Przypominam, że możecie pytać bohaterów o co chcecie. Jeśli nie komentujecie to chociaż kliknijcie w ankiecie, że czytacie. 
Chciałam wam jeszcze złożyć życzenia, no więc smacznego jajka XD i mokrego Dyngusa miśki ;**

rozdział 3: Ona jest buntowniczką



*Zayn*
„Chodzisz jak sierota i nawet nie masz jaj, żeby przeprosić” , „Nie dotykaj mnie”, „Tu jestem palancie”. Te słowa mieszały się w mojej głowie. Co ona sobie myśli? Chociaż muszę przyznać, że jest seksowna i zadziorna, ale tego palanta jej nie wybaczę. Jestem tu już drugi rok i jeszcze nie spotkałem takiej laski,
jak Julia. Ma siostrę bliźniaczkę, ale jest zupełnie inna. Od roku Susan, ta długonoga blondynka flirtuje ze mną, ja z nią też. Jestem młody, mam fajne moce i jestem zajebisty. Mogę mieć każdą laskę, ale nie chcę się jeszcze ustatkować.
-Dobra to my już idziemy. Zayn chodź- wstałem i poszedłem za przyjaciółmi. Nie słuchałem o czym mówili. Rozeszliśmy się do swoich pokoi. Mój dzieliłem z Harrym i Louisem, a obok naszego mieszkali Niall z Li. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem bokserki i poszedłem spać.
/rano/
-Stary wstawaj- szturchnął mnie Lou. Ślamazarnie podniosłem się z łóżka i poszedłem się odświeżyć, a potem założyłem szare rurki, niebieską koszulkę i tenisówki. Ułożyłem włosy i wróciłem do pokoju. Razem z chłopakami, którzy byli już gotowi, zeszliśmy na dół. Dziewczyny z Liamem i Niallem już siedziały przy jednym ze stolików. Zabraliśmy się do robienia śniadania dla nas. Po zrobieniu jajecznicy podeszliśmy do lasek.
-Simka, możemy się przysiąść?- zapytał Hazz ukazując te jego dołeczki.
-Pewnie- uśmiechnęła się Coro. Zajęliśmy miejsca, przy ciemnobrązowym prostokącie przeznaczonym dla 10 osób. Brakowało Julki, nie żeby coś, ale nikt mnie jeszcze nie nazwał palantem. Ktoś pocałował mnie w ramie, a potem oparł o nie brodę. Blond loczek przejechał mi po policzku.
-Hej kocie, możemy się dosiąść?- popatrzyłem w kierunku przyjaciół. Coś szeptali, ale nie mogłem zrozumieć.
-Mamy wolne tylko jedne miejsce, a was są dwie- odezwał się Tommo.
-Widzę wolne dwa krzesła, więc nie rób ze mnie idiotki- warknęła blondyna. Ona i jej rudowłosa przyjaciółka usadowiły swoje tyłki na stołkach. Podczas zjadania nikt nie miał nic do powiedzenia, tylko Su z Amandą cały czas gadały o pierdołach. Po posiłku wrzuciliśmy wszystko do zlewu i poszliśmy na zajęcia. Nikt tu nie lubił zmywać, to najgorsze zajęcie na świecie. Do szkoły mieliśmy kilkanaście kroków, ponieważ budynek, w którym mieszkaliśmy znajdował się obok placówki. Przeszliśmy przez plac główny, a potem weszliśmy do budy. Na pierwszej lekcji mieliśmy w-f. Trener Mosbie podzielił nas na grupy, standardowo dziewczyny grały w siatkówkę, a my w piłkę nożną. Nauczyciel jest nawet spoko, bo jakby jakaś dziewczyna chciała grać z nami to się zgodzi. Działa to też na odwrót. Po w-fie ruszyliśmy do szatni się umyć i przebrać w normalne ubrania. Następna w planie była matematyka, mierzyliśmy objętość garnka na eliksiry. Ta szkoła jest taka jak każda, tylko że te przedmioty, które wydają się w świecie, w którym normalnie żyjemy, czyli na ziemi trudne, tu są łatwe. Po matmie był angielski, a po nim miałem muzykę. Zająłem moje miejsce, a obok mnie usiadł Liam. Jak zawsze mieliśmy coś zagrać i zaśpiewać. Wybrałem gitarę i zagrałem Chrisa Browna With You. Powiem skromnie, że wyszło zajebiście. Po mnie śpiewała reszta. Kiedy zajęcia się skończyły przyszedł czas na chemię, na której uczą nas „przyrządzać”  różne eliksiry. Nienawidzę  tego przedmiotu jest dziwny, nie mogę tego załapać. Po koszmarze przyszedł czas na ostatnią lekcję, czyli w naszym przypadku fizykę. Siła grawitacji bla, bla, bla…   Po wszystkich lekcjach poszliśmy jeszcze poszwendać się po okolicy. Poszliśmy nad jezioro, które znajdowało się poza granicami szkoły, ale wolno nam było tam chodzić. Wygłupialiśmy się i skończyło się na tym, że wszyscy byliśmy mokszy.  Kiedy wróciliśmy do akademika, bo to chyba najlepsze określenie na to miejsce, dostaliśmy ochrzan od Zofii, czyli takiej jakby pani tego domu, że nabrudziliśmy. Była to niewysoka staruszka, o jasno brązowych włosach, przeważnie spiętych z tyłu głowy. Na twarzy znajdowały się już zmarszczki, miała niebieskie oczy i jasno różowe usta. Ubrana dziś w pomarańczową koszulkę i długą, granatową spódnicę. Na nogach miała papcie. Kiedy po nas krzyczała, my nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
-Zayn, ty i twoi przyjaciele macie tu posprzątać, jasne?- uniosła pytająco brew.
-Pewnie, przecież mnie pani zna. Jestem grzeczny.- posłałem jej uśmiech numer 6, bo on zawsze na nią działa. Kobieta uśmiechnęła się i potrząsnęła głową z politowaniem. Poszliśmy zanieść plecaki do pokoi i przebrać się. Kiedy już to zrobiliśmy, zeszliśmy na dół i ze schowka wyjęliśmy mopy, wiadra i jakiś płyn. Napełniliśmy plastikowe wiaderka i dodaliśmy płynu. Potem chwyciliśmy za mopy i zaczęliśmy czyścić podłogę, później wypastowaliśmy ją, ale tylko w korytarzu. Zosia chodzi tędy czasami, bo najczęściej używa tylnich drzwi, w ogóle w butach nie da się chyba wywalić. Potem zaproponowaliśmy jeszcze dziewczyną wypad na miasto.  Jest to może inny wymiar, ale są tu takie miejsca jak na ziemi.  Kino, pizzeria, galeria handlowa, basen i wiele innych. Poszliśmy na pizzę. Zamówiliśmy 2 duże pepperoni i 1 dużą Margaritę. Cały czas się zastanawiałem gdzie jest druga z bliźniaczek. Modliłem się, żeby ktoś o to zapytał, bo jakbym to zrobił ja to wyszłoby jeszcze że mi na niej zależy.
-Julek wróciła?- zapytał Liam. W duchu byłem mu wdzięczny.
-Nie- Aga spuściła głowę.- nie mogę jej nawet namierzyć, nie umiem. – po zjedzeniu wróciliśmy do domu.
-Kocie, gdzie byłeś?- uwiesiła mi się na szyi Susan.
-Na pizzy, ze znajomymi- powiedziałem od niechcenia.
-Czemu nie powiedziałeś? Też bym poszła- ta, a zamówiłabyś sałatkę, której tam nie podają, bo dbasz o linię. Phi.
-Oj, no zapomniałem- zacząłem ją przedrzeźniać i wymusiłem sztuczny uśmiech.
-Zapytaj następnym razem- musnęła moje usta  swoimi wargami, a potem odeszła. Byłem już zmęczony dlatego poszedłem do siebie. Położyłem się na łóżku i tępo gapiłem w sufit.
*Julia*
Ona jest buntowniczką, ona jest święta, jest solą na Ziemi. I jest groźna. Ona jest buntowniczką, stróżem, brakującym ogniwem na granicy zagłady. Z Chicago do Toronto. Jedyna z nich! Mówcie po jej starym imieniu. Wsłuchana w jedną z moich ulubionych piosenek stałam i patrzyłam w dół. Siedziałam na klifie jakiejś góry. Usłyszałam rżenie jakby konia, ale bardzo głośne, bo nawet przez słuchawki dzięki, którym do uszy dobiegała melodia. Wstałam i się rozejrzałam. Nic nie widać, ale słychać.  Zdolność jasnowidzenia mi może pomóc. Usiadłam po turecku, a dłonie oparłam na kolanach. Zamknęłam oczy i skoncentrowałam się. Zobaczyłam pegaza, który był otoczony przez jakiś ludzi. Za pomocą teleportacji znalazłam się tuż przy magicznym, białym koniu ze skrzydłami. Wokół nas stali łowcy, pewnie chcieli go porwać, a potem sprzedać na czarnym rynku. Skąd to wiem? Byłam już w takim miejscu, dużo tam eliksirów, rogów jednorożców, skrzydeł gryfa, chochlików, elfów; są też te zabawne różdżki, miotły i wiele innych rzeczy.
-Spadajcie- powiedziałam całkiem spokojnie i zdjęłam linę z kopyt skrzydlatego konia.
-Odejdź dziewczynko, bo tobie zrobimy krzywdę. – czyli odpowiedź brzmi nie- no już spadaj słaba małolato.
-Jestem silniejsza niż myślisz- ich wyraz twarzy ciut się zmienił, ale został tan chamski uśmieszek. –radzę wam odejść.- cisnęłam w nimi kulami ognia, które trafiły w każdego. Leżeli na ziemi. Potem stworzyłam trąbę powietrzną. – nie lubię jak mnie się ignoruje- uniosłam za pomocą umysłu wielki głaz i cisnęłam w skałę, na której jeszcze 5 minut temu spokojnie siedziałam- nie jestem słaba- na bezchmurnym do tej pory niebie pojawiły się moje błyskawice, które uderzały 10 centymetrów od nich-  mogę was teraz zabić, postarzeć- dzięki temu, że mogę manipulować materią sprawiłam, że postarzeli się. Ich brązowe i czarne czupryny, stały się wpół łysymi glacami z siwymi włosami, które wychodziły z uszu i nosa. – mogę was zjeść- zmieniłam się w potężnego tygrysa- mogę obgryźć wasze kruche kości z mięsa i słuchać dźwięku łamania ich – uderzyłam w nich kulami energii. Byli przerażeni słyszałam ich myśli: „Ona nas zabije” , „Zginiemy”. Przyjęłam swoją normalną postać. –ale nie zrobię tego, bo nie chcę. – wstali i otrzepali swoje ciemne ubrania.
-Dzięki, obiecujemy, że więcej cie nie obrazimy i nie zlekceważymy- powiedział najwyższy z nich, ubrany w granatowe ubrania. Jego włosy były brązowe, na twarzy gościł kilkudniowy zarost. Na lewym nadgarstku miał jakieś urządzenie.
-Jeśli jeszcze raz wejdziecie mi w drogę to was zabiję. Nie będę się z wami bawić jak przed chwilą- łowcy zniknęli. – już dobrze- pogłaskałam zwierze po łbie, a on mnie polizał. Po chwili zza drzewa wyszła kobieta w fioletowej pelerynie. – odejść- warknęłam. Nie chciałam, żeby ktoś wiedział, że jaka mogę być.
-Spokojnie dziecko- zdjęła kaptur i zobaczyłam starszą kobietę o krótkich, kręconych i brązowych włosach. Miała jasnoniebieskie oczy i jasnoróżowe usta. Na twarzy były zmarszczki.
-Czego ode mnie chcesz?
-Chciałam tylko podziękować za ocalenie Miki- wskazała na stworzenie. – zapraszam do mnie, na filiżankę herbatki- uśmiechnęła się, ukazując jeszcze więcej zmarszczonej skóry. Mam wątpliwości, nie jestem zbyt ufna do nieznajomych, może to przez Filipa? Filip był chłopakiem, którego spotkałam w dyskotece, upiliśmy, a potem mnie wykorzystał. Cierpiałam krótko, bo się zemściłam, dręczyłam go w snach, miał też halucynacje. To jest troche śmieszne.
-Z miłą chęcią- nie dawałam nic po sobie poznać. – ale zróbmy to po mojemu- złapałam ją za rękę, a drugą położyłam na grzbiecie pegaza. Przeniosłam nas pod jej dom, albo chatę, bo mieszkała w chacie. Domek był nieduży, cały z drewnianych belek.
-Wejdź – wskazała gestem dłoni na drzwi, które wcześniej uchyliła. Skierowała mnie do salonu , który był ładnie urządzony. Kobieta zniknęła. Miała dużo książek zaczęłam czytać okładki, nie że lubię czytać czy coś. To z czystej ciekawości. „Magia wody”, „magia powietrza”, „magia ognia”, „magia ziemi”. Sięgnęłam po tą pierwszą. Tata mówił, że mogę nauczyć się posługiwać każdą z tych magii. – co czytasz?- podskoczyłam, kiedy usłyszałam za sobą głos staruszki.
-Ja… ja przepraszam. Zaraz to odłożę- już miałam zrobić, to co powiedziałam, ale zatrzymała mnie ręką.
-Nie musisz. Rozumiem, że chcesz osiągnąć kolejny poziom swojej mocy- swojej mocy? Ja nie umiem magii wody. Uśmiechnęłam się sztucznie i uniosłam brwi. – usiądź- wskazała na kanapę i podała mi kubek z herbatą. Upiłam łyczek- jak uratowałaś Miki?- obawiałam się tego pytania.
-Poprosiłam, żeby odeszli i to zrobili- znowu sztuczny uśmieszek. – jak mam się do pani zwracać?
-Mów mi Gwen, a ty to…
-Julia- uśmiechnęła się lekko.
-Tak nazywała się moja córka. Mam jeszcze syna Pablo – pokiwałam pionowo głową, że rozumiem. – a ty masz rodzeństwo?
-Mam siostrę, starszą o 10 minut i mieszkałam we Florencji, ale tata kazał mi się uczyć w Sawet. – co mnie podkusiło, żeby się przed nią otworzyć? – proszę nikomu nie mówić, że pomogłam- mówię całkiem serio, jak ktoś się dowie wyjdę na mięczaka.
-Nie puszę paty z ust- miło się z nią gadało, ale czas płynie nieubłaganie szybko.
-Ja już pójdę- wstałam – czy mogę pożyczyć tę książkę?- chcę nauczyć się magii wody, chcę zobaczyć jak to jest móc stać się wodą. Wyszłam z jej domu i szłam przed siebie, po krótkim czasie się jednak zgubiłam się, co mnie podkusiło żeby iść piechotą?! Zawsze polegam na magii, a teraz jak idiotka się zgubiłam. Teleportowałam się do szkoły. Kurwa, zamknięta. Muszę jakoś wejść do środka, tylko jak? Teleportacja nie zadziała, bo nad mieszkaniem jest rozciągnięta, niewidzialna tarcza ochronna. Wiem co zrobię, wejdę do czyjegoś snu. Znowu usadowiłam się na ziemi, zamknęłam oczy i skupiłam się. Po chwili weszłam do snu… 
_______________________________
Do czyjego snu weszła Jula? Podoba wam sie w ogóle? Piszcie miśki. Dzięki że komentujecie, obserwujecie oraz głosujecie w ankietach! To fajne! Liczę, że dalej będziecie to robić ;P Komentujcie miśki ;**  

piątek, 29 marca 2013

rozdział 2: Wali mnie to



-Liaś!- wrzasnęłam i zarzuciłam mu się na szyję.
-Jula tęskniłem- odwzajemnił uścisk. – na co się zapisałaś?
-Jeszcze na nic- zaśmiał się. No to może wyjaśnię wam skąd znam Liama. Było to jakiś rok temu, razem ze swoją rodziną przyjechał do miasta. Balowaliśmy razem i tak się stało, że też się zaprzyjaźniliśmy. Jest bardzo miły i potrafi pomóc. Pamiętam jak mu powiedziałam o moich zdolnościach zareagował całkiem normalnie i wyznał, że też potrafi podobne rzeczy. Ale później wyjechał. – a właśnie poznaj Agatę- wskazałam na mojego duplikata.
-Ona wygląda jak ty- przesłałam mu myśl no co ty?- nowa moc- no pewnie. Wybuchnęliśmy śmiechem. Stanęliśmy obok tego bruneta, którego zaczęłam nazywać palantem. I czytałam jakie są zajęcia dodatkowe: plastyka, muzyka, szermierka, biegi, teatr, szachy, literatura, taniec, jeździectwo. Ja pierdole gorzej chyba nie może być. – Li co wybierasz?- spojrzałam na ciemnego blondyna.
-Biegi, muzyka, literatura. Są jeszcze wolne?- uniósł pytająco brew. Chris sprawdził na kartce, a potem przeniósł na nas wzrok.
-Tak, a ty Jula co wybierasz?
-Plastyka, biegi, taniec
-Ja też, ale zamiast biegów chce muzykę- usłyszałam za sobą- będziemy się widywać częściej- usłyszałam tuż nad uchem. – siemka Li- przybił żółwika z moim przyjacielem.
-Okay zapisałem was możecie już iść- w trójkę poszliśmy pod drzewo. Po chwili podeszło jeszcze jakiś 3 chłopaków, Aga, Carol i El. Siedzieliśmy i gadaliśmy.
-Boże jakie nudy. Zabawię się- pomyślałam.
-Nie waż się- ostrzegła mnie Agata. Wstałam i ona też, stałyśmy naprzeciwko siebie.
-Bo co mi zrobisz?! Mam większą moc- odgryzłam się.
-Jestem starsza
-No i? Wali mnie to co mówił tata i mama. Nie będziesz mi rozkazywać! Zrobię co mi się żywnie podoba- zniknęłam.
*Agata*
Małpa. Zrezygnowana usiadłam obok Liama. Nie znoszę kiedy jest tak uparta. Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę.
-Coś się stało?- uniosłam jedną brew.
-Co to było?- zapytał chłopak w lokach i zielonych oczach. Ubrany w czarne rurki i szarą koszulkę.
-Ich moc. Używają telepatii- wyjaśnił Liam, a on skąd wie? Ma moc jasnowidzenia?- przyjaźnię się z nią to wiem- uniósł ręce w geście obronnym. Aha czyli dowiedział się przez łóżko. Nie mówię tak, bo jestem wściekła, ale znam życie. Mam jej po dziurki w nosie. El objęła mnie ramieniem i oparła głowę o mój bark.
-Nie martw się, wszystko się ułoży- pocieszyła mnie Caroline.
-Wszyscy uczniowie proszeni są na boisko szkolne- usłyszeliśmy znowu głos dyrektora. Wzięłam głęboki oddech i wstałam.
-Idziecie?- przytaknęli, a potem całą ósemką poszliśmy na szkolne boisko. Była tam masa ludzi.
-O tu jesteś!- złapała mnie za bark jakaś dziewczyna. Teraz stała naprzeciwko mnie, była brązowooką nastolatką o długich, kręconych blond włosach. Ubrana w niebieską sukienkę z dużym dekoltem, przyozdobionym koralikami. W uszach miała złote kolczyki, a po jej poważnej minie można było wywnioskować, że jest królową szkoły. – jak jeszcze raz odezwiesz się tak do mojej przyjaciółki to wydrapię ci oczy- warknęła. O co jej chodzi? Nie rozmawiałam z żadną dziewczyną i nikogo nie obrażałam. Jestem miła, nie mogłabym… Jula Grrr .
-Ja nikogo nie obrażałam
-Tak? A kto pytał, czy koń mnie kopnął w buzię?- skrzyżowała ręce na piersiach dziewczyna o jasnej karnacji i zaczęła teatralnie wywijać głową.  Jej włosy były długie, kręcone i rude; grzywkę miała na lewej stronie, a jej oczy były tego samego koloru co blondynki. Ubrana w krótkie szorty, które były zakrywane przez kremową tunikę na ramiączkach. Na obu dłoniach miała bransoletki.
-Moja siostra bliźniaczka- chciałam odejść, ale mnie zatrzymała.
-Jeśli jeszcze raz…
-Odpuść sobie Su – powiedział przez zaciśnięte zęby Liam. Dziewczyny teatralnie przewróciły oczami i poszły dalej. – nie przejmuj się one zawsze są takie- dzięki przesłałam mu myśl, a on się tylko zaśmiał. Dołączyliśmy do reszty, która już siedziała na trybunach. Ten brunet, którego moja siostra nazywa „palant” flirtował z Susan.
-W waszych pokojach są już plany zajęć i wasi magiczni pomocnicy, którzy są małymi istotkami ze skrzydłami i są odzwierciedleniem was samych. Oczywiście ci którzy uczą się tu kolejny rok, mają już swoich pomocników. Aha poproszę jeszcze Agatę i Julię Adams do mnie do gabinetu. – Ale po co mam tam iść?
-Dowiesz się, a i nie martw się- odpowiedział mi tą samą metodą, którą porozumiewam się czasem z bliźniaczką. – możecie się rozejść- wstałam i szłam do pokoju razem z resztą, która postanowiła mnie odprowadzić.
-Już coś zmalowałaś?- zdziwił się loczek.
-Nie, to pewnie Jula, a jak wy się w ogóle nazywacie?- powiedziałam nieśmiało.
-Jestem Harry- powiedział lokaty i ukazał swoje słodkie dołeczki- to Louis- wskazał na chłopaka ubranego w koszulkę w paski- Niall- uroczy blondyn o niebieskich oczach- Zayn- „palant”- Liama już znasz, a wasze koleżanki?- jego wzrok powędrował na blondynkę.
-Jestem Caroline, a to Elena. Jesteśmy aniołami- zachichotały. Udałam się na dywanik. Szłam na pierwsze piętro budynku, stanęłam przed wielkimi, brązowymi drzwiami. Uderzyłam pięścią drzwi.
-Proszę!- pchnęłam prostokąt i weszłam do środka. W pokoju dominował kolor brązowy, ale był bardzo przejrzysty co zawdzięczał dużym oknom. Ściany pokoju były wykonane z paneli, tak jak podłoga. Na niej rozciągnięty był wzorzysty dywan, na którym postawione było mahoniowe biurko, skórzane krzesło obrotowe i czarny fotel. W rogu stała kanapa w panterkę. Był też kominek i meblościanka. Na   brązowe oczy. Ubrany w niebieskie spodnie z dresu i jasnoniebieską koszulkę polo z kołnierzykiem, przy którym były trzy małe, brązowe guziczki. W ręce trzymał okulary. – witaj, jesteś Agata?- wstał i uścisnął moją dłoń. Kiwnęłam głową „na tak”, a on się uśmiechnął- proszę siadaj- wskazał na skórzany fotel. Wykonałam jego polecenie- dzwonił do mnie wasz ojciec i mówił o waszej mocy. Jesteście najpotężniejsze we wszechświecie.
mahoniowym biurku stała złota plakietka „Mr Tomson” .Za fotelem należącym do zarządcy szkoły stał komputer. Na wspomnianym krześle obrotowym siedział siwawy staruszek o poczciwej twarzy. Miał zmarszczki od śmiechu i
-Właściwie to Julia jest najpotężniejsza. Osiągnęła już wszystkie poziomy swojej magii, a teraz tata kazał jej nauczyć się mojej mocy. I przepraszam, że się wcięłam.
-Nie szkodzi, a teraz uciekaj- zaśmiał się, a ja wyszłam i wróciłam do swojego pokoju. Po drodze spotkałam Susan i jej przyjaciółkę. Słyszałam jej myśli: „jestem najpotężniejszą istotą na ziemi. Nawet ta zołza mnie nie powstrzyma. Zayn będzie mój. I co to za kit, że ma siostrę bliźniaczkę?” . Mówiły o mnie i Julci. Zmęczona tym dniem wróciłam do pokoju, w którym siedziały anioły i chłopaki. Na moim łóżku siedział Louis, przysiadłam obok niego i wzięłam beżową kartkę do ręki i zaczęłam czytać mój plan zajęć: w poniedziałek mam: w-f, matematykę, j. angielski, latanie, chemię i fizykę; we wtorek: magia wody, telepatia, telekineza, w-f, magia światła, transmutacja; środa: uzdrawianie, kontrola pogody, mowa zwierząt, magia ziemi, w-f, jasnowidzenie, czwartek: empatia, matematyka, fizyka, chemia, j. elfów, latanie; piątek: literatura, szachy, teatr, w-f, latanie, j. zombie. Nieźle.
-Co wzięłaś na dodatkowe?- trącił mnie leciutko Lou.
-Literaturę, szachy i teatr, a ty?
-Teatr, biegi i muzyka- fajnie- dzięki- uśmiechnęliśmy się nawzajem. Na kolanach wylądowała mi mała wróżka.  
-A ty to kto?
-Jestem twoim pomocnikiem. Mam na imię Loket – zaśmiałam się.
-Miło cie poznać, jestem Agata- podała mi swoją malutką rączkę, którą lekko uścisnęłam.
-Jaką masz moc?- zapytał Niall.
-Razem z Julką mamy prawie wszystkie możliwe moce, oprócz metalu- jego myśli były takie: „oł Yeah jestem lepszy”
-Który poziom?- zapytał lokaty, który siedział na łóżku Caroline.- bo ja 4
-Ja mam dopiero 3, Julek osiągnęła już z każdego 5- każdy wydusił z siebie tylko „wow”. To troche dziwne, bo w normalnej szkole sobie nie radziła. Jest to troche dziwne. Po jakiś 2 godzinach rozmów chłopaki poszli do swoich pokoi. My natomiast gadałyśmy i czekałyśmy na Julkę.
-Nie możesz jej jakoś namierzyć?- zapytała Elena. Pokiwałam przecząco głową, potem porozumiewałam się z nimi myślami.
-Nie mam jeszcze dobrze wypracowanej techniki. Chce mi się już spać. Dobranoc
-Dobranoc- powiedziały obie w tym samym czasie. Poszłam wziąć prysznic i przebrać się w piżamę. Następnie położyłam się do łóżka, Loket ułożyła się obok. Zasnęłam. 
__________________________________
Jak wam się podoba? Na początku chciałam wam podziękować za 6komentarzy- jesteście zajebiste ;3 głosujcie w ankietach i dalej komentujcie- to dla mnie ważne!! Jak myślicie gdzie wybyła Julka?