*Julka*
Te znaczki,
na tym cholernym zwoju nic mi nie mówią. Tata by wiedział, ale ja nie. Powoli
mam dość, tracę wiarę w siebie. Może Katherine ma racje? Jestem nieudacznicą,
która bawi się ludźmi. Tylko, że Zaynem się nie bawiłam. On jako jedyny
wiedział jaka jestem naprawdę, przed nim nic nie udawałam. Chwila, ale
przecież… zresztą nieważne. Za tydzień jest wojna, a ja nie mam żadnego planu.
Przeniosłam się do biblioteki w katakumbach Starej Akademii. Szukałam starej
książki, aby rozszyfrować te napisy. I po bardzo długim czasie udało się. To co
odczytałam z tego zwoju całkowicie zmieniło moje nastawienie do tej sprawy.
Teraz wiem, że jednak jest rozwiązać tą sprawę i sprawić, żeby wszystko było
jak dawniej. Muszę znaleźć jeszcze dwa zwoje, które tworzą razem z tym, który
mam teraz mapę do skarbu? Chyba mogę to nazwać skarbem. Postanowiłam zabrać tą
książkę ze sobą. Zanim jednak ruszę w drogę przebiorę się. Ze swojej garderoby
zabrałam ubrania i poszłam do łazienki. Dopiero teraz zdjęłam pelerynę ojca i
weszłam pod prysznic. Zmyłam z siebie resztki wczorajszego dnia i zaczęłam
nowy. Dokładnie umyłam swoje ciało żelem pod prysznic o zapachu wanilii, a
włosy szamponem z zielonych jabłek. Następnie owinęłam się ręcznikiem i
stanęłam przed lustrem. Na wilgłe jeszcze włosy nałożyłam jedwab, dokładnie
rozczesałam poskręcane loki, a później potrząsałam głową na boki. Zabrałam się
za suszenie, a po tej czynności ubrałam na siebie czarny stanik i czarne
majtki, na górę czarne, obcisłe rurki, krwistoczerwoną bluzkę na ramiączkach,
ciepłą skórzaną kurtkę. Na stopy założyłam skarpetki z pumy i czarne buty. klik. Zrobiłam sobie makijaż, a
dokładniej to tylko zrobiłam kreski eyelinerem i musnęłam rzęsy tuszem.
Psiknęłam się ulubionymi perfumami i narzuciłam na siebie pelerynę. Wyszłam z
łazienki i zabrałam torebkę, do której włożyłam zwój. Teleportowałam się do Egiptu.
Jezu jak tu ciepło, ugotować się można. Przechadzając się po tym mieście
mijałam wiele ludzi, którzy już niedługo zobaczą apokalipsę na własne oczy.
Szkoda mi ich i to bardzo. Nie mogę do tego dopuścić i nie zamierzam. Zło nigdy
nie wygra. Nawet w historyjkach dla dzieci. Ja mogę nawet oddać życie za tych,
których kocham. Ja po prostu chcę, żeby byli szczęśliwi. Zło- które nosi imię
KATHERINE- zabrało mi już zbyt wiele. Straciłam rodziców, wujostwo, kuzynostwo.
Nie stracę już nikogo. Jeśli ona jeszcze raz wejdzie mi w drogę, to ją
rozkurwię, a jej flaki tak jak w tych wszystkich filmach i grach będą się walać
po glebie. Obeszłam już trzy razy wielkiego lwa z głową człowieka, ale tu nic
nie ma. Kiedyś gdy byłam u wyroczni kazała patrzeć sercem, a nie oczami.
Sercem. O jasna cholera. Na pewno jest w jakiejś dziurze, a że on tą tylnią ma
zamurowaną, to będzie w nosie. Tak jak Obelix wspięłam się po klatce piersiowej
potwora. Po jakimś czasie zaglądnęłam do lewej dziurki w nosie, ale nic tam nie
było. Tego to naprawdę się nie spodziewałam. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że
będę dłubać w nosie sfinksowi. No bez jaj. Natomiast w prawym nozdrzu była
kartka papieru zwinięta w rulonik, który był już bardzo stary. Przeniosłam się
na czubek głowy potwora i zaczęłam czytać cichutko pod nosem.
-Julianna
umrze 31 grudnia. – zamarłam. To jest reszta proroctwa- powstanie, ale nie
zdołają wygrać.- że kurwa co!? To ja się tu męczę, a oni mi tu z takim czymś
wyjeżdżają!? Ja pierdole!- potrzebna
jest różdżka Merlina, która znajduje się w Camelot.- no to spoko. Schowałam
arkusz do torebki i… zaraz ja nie wiem, gdzie jest Camelot. W księgach u
dziadka na pewno coś będzie. Przeniosłam się do domu staruszka, który czytał
jakąś księgę i mamrotał pod nosem.
-To nie
możliwe, żeby Julia wygrała ze śmiercią. Nie, nie, nie. Tu coś musi być nie
tak. O niczym takim nie pisano w legendach- wywróciłam oczami i podeszłam do
regału, który mieścił się na strychu. To tutaj znajdował się takowy regał
odszukałam odpowiednią książkę i spakowałam ją to torby. Teleportowałam się do
jaskini, tutaj jest tak strasznie zimno brr. Zdjęłam pelerynkę i usiadłam na
skale, za pomocą magii ognia rozpaliłam pochodnię, a później ognisko. Zaczęłam
czytać pożyczoną lekturę.
-Camelot to
siedziba króla Artura. W tymże zamku znajduje się komnata, w której zasiadali
król Artur oraz Rycerze Okrągłego Stołu. – okay bla, bla, bla. – Merlin był
doradcą Artura i potężnym czarodziejem… Camelot znajduje się w wymiarze Alfa-
no i o to chodziło- ale strzeż…- to nie jest mi już potrzebne. Zamknęłam
książkę i podłożyłam ją sobie pod głowę i zasnęłam.
*Agata*
-Dess, Julka
mówiła, że jak zrezygnujecie z Louisem to przegramy- tłumaczyłam już jej chyba
z dziesiąty raz, ale on tego nie przyjmuje do wiadomości.
-Nie będę
walczyła, Loui nie zginie tak samo jest ze mną. Przeniesiemy się do innego
wymiaru i przeczekamy. Potem wrócimy- blondynka siedziała właśnie przed
toaletką i układała swoje bujne blond włosy, które opadały jej na plecy
kaskadami.
-Nie
będziesz miała po co wracać, jak wszyscy zginą!- podniosłam odrobinę głos. –
przyjaźniłaś się z Julką, zrób to dla niej
-Czy ty
dalej nie pojmujesz? JULKA NIE ŻYJE. JA WALCZYĆ NIE BĘDĘ. LOUIS TEŻ.-
powiedziała powoli robiąc przerwę po każdym wypowiedzianym słowie, tak jakby to
tłumaczyła małemu dziecku.
-Czemu ty
jesteś taka uparta?- zapytałam bardziej siebie niż ją, ale usłyszała to.
-Aga powiedz
jaki jest sens walczyć, skoro wszyscy zginiemy?- Destiny odwróciła się do mnie
przodem. – popatrz na to logicznie. Julka nie żyje, a ty nie dasz rady stawić
czoła Neronowi, Aresowi, Katherine i reszcie ich sługusów. Bez urazy!- dodała
szybko i uniosła ręce na wysokość swojej twarzy w geście obronnym. – Julka nie
wróci zza światów, bo nie jest Bogiem. Więc może oszczędzimy sobie czasu i
przeżyjemy ten czas najlepiej jak się da? – blondyna wstała i złapała mnie za
nadgarstek- idziemy na imprezkę do Vegas- wyciągnęła mnie z pokoju i poszłyśmy
po chłopaków. Ona ma rację i tak przegramy, dlatego powinniśmy wykorzystać te
chwile jak najlepiej i w gronie przyjaciół. Louis przeniósł nas wszystkich do
klubu „Angel”, gdzie było pełno ludzi, którzy są nieświadomi tego co czeka ich
za kilka dni. Zasiedliśmy wszyscy przy barze, na wysokich krzesłach i
zamówiliśmy sobie, każdy po drinku. Bardzo miły barman dla każdego z nas zrobił
kolorowego drinka. Ja dostałam różowego. Był naprawdę dobry.
-Zatańczysz?-
spojrzałam w kierunku autora tych słów, którym okazał się być mój chłopak Liam.
Pokiwałam pionowo głową. Ciemny blondyn złapał mnie za dłoń i prowadził na parkiet.
Akurat puścili wolną piosenkę. Brązowooki przyciągnął mnie bliżej siebie, a
później jego dłonie powędrowały na moje biodra, natomiast moje oplotły jego
szyję. Bujaliśmy się w rytm muzyki, co jakiś czas łącząc nasze usta w jedność. Przekręciłam głowę w bok i zobaczyłam naszych przyjaciół, którzy robili to samo co ja i mój chłopak. Po prostu korzystamy z reszty naszego życia.
______________________________
wiem, wiem, że krótki, ale jak na razie to nie mam weny i mam bardzo mało czasu. Mówiąc w skrócie to opierdaling ćwicze ;P mam nadzieje, że wam sie spodoba buźka miśki ;**
Fajny rozdział ;) Już nie mogę się doczekać kolejnego :) Weny życzę :*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńAh to proroctwo ciekawie, ciekawie.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy rozdział
OdpowiedzUsuńczekam naa 2.6
mam nadzieje że będzie szybko i długi
liczę na dobra pase
superowe ; )
OdpowiedzUsuńJulka.
e tam spoko rozdział czekam na następny...!!! niech ta julka się pokaże bo dostane padaczki :/
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz
OdpowiedzUsuńna razie mam małe problemy z czasem i musze sie przyznać, że mam dopiero dwa zdania ;/ ale obiecuje się sprężyć i postaram sie dodać w niedzielę, albo następnym tygodniu ;p
Usuńdziękuje że miałaś czas na odpowiedz czekam na następny rozdział
Usuńmyslalam ze bd do bani opowiadanie bo jest magia:) ale jest super prosze szybko dodaj rozdzial podarowalam temu opowiadaniu dwa dni czekam na nn:)
OdpowiedzUsuń