czwartek, 18 lipca 2013

2.5. Nie będę walczyła

w tle


*Julka*
Te znaczki, na tym cholernym zwoju nic mi nie mówią. Tata by wiedział, ale ja nie. Powoli mam dość, tracę wiarę w siebie. Może Katherine ma racje? Jestem nieudacznicą, która bawi się ludźmi. Tylko, że Zaynem się nie bawiłam. On jako jedyny wiedział jaka jestem naprawdę, przed nim nic nie udawałam. Chwila, ale przecież… zresztą nieważne. Za tydzień jest wojna, a ja nie mam żadnego planu. Przeniosłam się do biblioteki w katakumbach Starej Akademii. Szukałam starej książki, aby rozszyfrować te napisy. I po bardzo długim czasie udało się. To co odczytałam z tego zwoju całkowicie zmieniło moje nastawienie do tej sprawy. Teraz wiem, że jednak jest rozwiązać tą sprawę i sprawić, żeby wszystko było jak dawniej. Muszę znaleźć jeszcze dwa zwoje, które tworzą razem z tym, który mam teraz mapę do skarbu? Chyba mogę to nazwać skarbem. Postanowiłam zabrać tą książkę ze sobą. Zanim jednak ruszę w drogę przebiorę się. Ze swojej garderoby zabrałam ubrania i poszłam do łazienki. Dopiero teraz zdjęłam pelerynę ojca i weszłam pod prysznic. Zmyłam z siebie resztki wczorajszego dnia i zaczęłam nowy. Dokładnie umyłam swoje ciało żelem pod prysznic o zapachu wanilii, a włosy szamponem z zielonych jabłek. Następnie owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Na wilgłe jeszcze włosy nałożyłam jedwab, dokładnie rozczesałam poskręcane loki, a później potrząsałam głową na boki. Zabrałam się za suszenie, a po tej czynności ubrałam na siebie czarny stanik i czarne majtki, na górę czarne, obcisłe rurki, krwistoczerwoną bluzkę na ramiączkach, ciepłą skórzaną kurtkę. Na stopy założyłam skarpetki z pumy i czarne buty. klik. Zrobiłam sobie makijaż, a dokładniej to tylko zrobiłam kreski eyelinerem i musnęłam rzęsy tuszem. Psiknęłam się ulubionymi perfumami i narzuciłam na siebie pelerynę. Wyszłam z łazienki i zabrałam torebkę, do której włożyłam zwój. Teleportowałam się do Egiptu. Jezu jak tu ciepło, ugotować się można. Przechadzając się po tym mieście mijałam wiele ludzi, którzy już niedługo zobaczą apokalipsę na własne oczy. Szkoda mi ich i to bardzo. Nie mogę do tego dopuścić i nie zamierzam. Zło nigdy nie wygra. Nawet w historyjkach dla dzieci. Ja mogę nawet oddać życie za tych, których kocham. Ja po prostu chcę, żeby byli szczęśliwi. Zło- które nosi imię KATHERINE- zabrało mi już zbyt wiele. Straciłam rodziców, wujostwo, kuzynostwo. Nie stracę już nikogo. Jeśli ona jeszcze raz wejdzie mi w drogę, to ją rozkurwię, a jej flaki tak jak w tych wszystkich filmach i grach będą się walać po glebie. Obeszłam już trzy razy wielkiego lwa z głową człowieka, ale tu nic nie ma. Kiedyś gdy byłam u wyroczni kazała patrzeć sercem, a nie oczami. Sercem. O jasna cholera. Na pewno jest w jakiejś dziurze, a że on tą tylnią ma zamurowaną, to będzie w nosie. Tak jak Obelix wspięłam się po klatce piersiowej potwora. Po jakimś czasie zaglądnęłam do lewej dziurki w nosie, ale nic tam nie było. Tego to naprawdę się nie spodziewałam. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że będę dłubać w nosie sfinksowi. No bez jaj. Natomiast w prawym nozdrzu była kartka papieru zwinięta w rulonik, który był już bardzo stary. Przeniosłam się na czubek głowy potwora i zaczęłam czytać cichutko pod nosem.
-Julianna umrze 31 grudnia. – zamarłam. To jest reszta proroctwa- powstanie, ale nie zdołają wygrać.- że kurwa co!? To ja się tu męczę, a oni mi tu z takim czymś wyjeżdżają!? Ja pierdole!-  potrzebna jest różdżka Merlina, która znajduje się w Camelot.- no to spoko. Schowałam arkusz do torebki i… zaraz ja nie wiem, gdzie jest Camelot. W księgach u dziadka na pewno coś będzie. Przeniosłam się do domu staruszka, który czytał jakąś księgę i mamrotał pod nosem.

-To nie możliwe, żeby Julia wygrała ze śmiercią. Nie, nie, nie. Tu coś musi być nie tak. O niczym takim nie pisano w legendach- wywróciłam oczami i podeszłam do regału, który mieścił się na strychu. To tutaj znajdował się takowy regał odszukałam odpowiednią książkę i spakowałam ją to torby. Teleportowałam się do jaskini, tutaj jest tak strasznie zimno brr. Zdjęłam pelerynkę i usiadłam na skale, za pomocą magii ognia rozpaliłam pochodnię, a później ognisko. Zaczęłam czytać pożyczoną lekturę.
-Camelot to siedziba króla Artura. W tymże zamku znajduje się komnata, w której zasiadali król Artur oraz Rycerze Okrągłego Stołu. – okay bla, bla, bla. – Merlin był doradcą Artura i potężnym czarodziejem… Camelot znajduje się w wymiarze Alfa- no i o to chodziło- ale strzeż…- to nie jest mi już potrzebne. Zamknęłam książkę i podłożyłam ją sobie pod głowę i zasnęłam.
*Agata*
-Dess, Julka mówiła, że jak zrezygnujecie z Louisem to przegramy- tłumaczyłam już jej chyba z dziesiąty raz, ale on tego nie przyjmuje do wiadomości.
-Nie będę walczyła, Loui nie zginie tak samo jest ze mną. Przeniesiemy się do innego wymiaru i przeczekamy. Potem wrócimy- blondynka siedziała właśnie przed toaletką i układała swoje bujne blond włosy, które opadały jej na plecy kaskadami.
-Nie będziesz miała po co wracać, jak wszyscy zginą!- podniosłam odrobinę głos. – przyjaźniłaś się z Julką, zrób to dla niej

-Czy ty dalej nie pojmujesz? JULKA NIE ŻYJE. JA WALCZYĆ NIE BĘDĘ. LOUIS TEŻ.- powiedziała powoli robiąc przerwę po każdym wypowiedzianym słowie, tak jakby to tłumaczyła małemu dziecku.
-Czemu ty jesteś taka uparta?- zapytałam bardziej siebie niż ją, ale usłyszała to.
-Aga powiedz jaki jest sens walczyć, skoro wszyscy zginiemy?- Destiny odwróciła się do mnie przodem. – popatrz na to logicznie. Julka nie żyje, a ty nie dasz rady stawić czoła Neronowi, Aresowi, Katherine i reszcie ich sługusów. Bez urazy!- dodała szybko i uniosła ręce na wysokość swojej twarzy w geście obronnym. – Julka nie wróci zza światów, bo nie jest Bogiem. Więc może oszczędzimy sobie czasu i przeżyjemy ten czas najlepiej jak się da? – blondyna wstała i złapała mnie za nadgarstek- idziemy na imprezkę do Vegas- wyciągnęła mnie z pokoju i poszłyśmy po chłopaków. Ona ma rację i tak przegramy, dlatego powinniśmy wykorzystać te chwile jak najlepiej i w gronie przyjaciół. Louis przeniósł nas wszystkich do klubu „Angel”, gdzie było pełno ludzi, którzy są nieświadomi tego co czeka ich za kilka dni. Zasiedliśmy wszyscy przy barze, na wysokich krzesłach i zamówiliśmy sobie, każdy po drinku. Bardzo miły barman dla każdego z nas zrobił kolorowego drinka. Ja dostałam różowego. Był naprawdę dobry.
-Zatańczysz?- spojrzałam w kierunku autora tych słów, którym okazał się być mój chłopak Liam. Pokiwałam pionowo głową. Ciemny blondyn złapał mnie za dłoń i prowadził na parkiet. Akurat puścili wolną piosenkę. Brązowooki przyciągnął mnie bliżej siebie, a później jego dłonie powędrowały na moje biodra, natomiast moje oplotły jego szyję. Bujaliśmy się w rytm muzyki, co jakiś czas łącząc nasze usta w jedność. Przekręciłam głowę w bok i zobaczyłam naszych przyjaciół, którzy robili to samo co ja i mój chłopak. Po prostu korzystamy z reszty naszego życia. 
______________________________
wiem, wiem, że krótki, ale jak na razie to nie mam weny i mam bardzo mało czasu. Mówiąc w skrócie to opierdaling ćwicze ;P mam nadzieje, że wam sie spodoba buźka miśki ;**

10 komentarzy:

  1. Fajny rozdział ;) Już nie mogę się doczekać kolejnego :) Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah to proroctwo ciekawie, ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo ciekawy rozdział
    czekam naa 2.6
    mam nadzieje że będzie szybko i długi
    liczę na dobra pase

    OdpowiedzUsuń
  5. e tam spoko rozdział czekam na następny...!!! niech ta julka się pokaże bo dostane padaczki :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. na razie mam małe problemy z czasem i musze sie przyznać, że mam dopiero dwa zdania ;/ ale obiecuje się sprężyć i postaram sie dodać w niedzielę, albo następnym tygodniu ;p

      Usuń
    2. dziękuje że miałaś czas na odpowiedz czekam na następny rozdział

      Usuń
  7. myslalam ze bd do bani opowiadanie bo jest magia:) ale jest super prosze szybko dodaj rozdzial podarowalam temu opowiadaniu dwa dni czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń