poniedziałek, 28 października 2013

3.10. Ey, a może mają trójkącik



*Louis*
Mówiłem już jak bardzo kocham to, że nigdy nie będę stary? Że nigdy nie dorosnę? Nie? To teraz to mówię kocham to i uwielbiam. Myślałem, że już wszystko będzie dobrze, ale tak nie jest. Nie jesteśmy już rodziną, teraz non stop się kłócimy. Dess z Liamem, a ja z Agą. Niall z nami wszystkimi. Harry gdzieś wybył jak Julka i Zayn. Wszystko przez tą wywłokę z pierwszego roku! Po jakiego się z nią lizał?! Jakby nie mógł opanować swojego popędu.
Najgorsze jest to, że dziś gramy pierwszy mecz. Trener wybrał nas i kilku młodszych do drużyny. Gramy w football. W drużynie są Liam, Niall, Harry, Zayn, ja, Jake, Josh, George, Chris, tą laskę Matty i jedną z wyroczni Zoey. Udałem się na trening. W szatni siedzieli już wszyscy i byli przebrani. Matty pożerała mnie wzrokiem, a Zoe chyba miała wizję, ponieważ jej oczy zrobiły się czarne. Zdjąłem białą koszulkę w granatowe paski oraz czarne rurki. Przebrałem się w strój sportowy. Usiadłem na ławce i zacząłem sznurować buty kiedy do szatni wpadła Dess i Aga obie były dość zdenerwowane.
-Co jest?- zapytałem całując moją dziewczynę.
-Trener to pajac- stwierdziła Agata, na co Liam zmarszczył brwi.
-Czemu?- dodał z nutką śmiechu Nialler.
-Ogarnij, że nie ma Malika i loczka blondasie! A on kazał nam ich zastąpić!- ja, Horan i Payne wybuchnęliśmy śmiechem, a reszta patrzyła na nas jak na idiotów. – coś ty się sera na wpierdalał!?- warknęła Destiny. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Następnie otworzyłem szafkę Harolda i Zayna, a potem podałem dziewczynom stroje.
-Jezu czemu oni gdzieś wybyli?- jęknęła Aga.
-Ey, a może mają trójkącik- Horan zaczął ruszać znacząco brwiami.
-Ogarnij się blondasie- warknął Carter, który mordował naszego przyjaciela wzrokiem. – Aga gdzie Julek?- bliźniaczka Julki wzruszyła ramionami. – nie rób ze mnie idioty, gdzie jest twoja siostra!?- wrzasnął, a na ramionach Adams pojawiła się gęsia skórka.
-Zamknij pysk cwelu- w obronie brunetki stanęła Dess. Chłopak zamknął oczy, chwilę później moja dziewczyna leżała na ziemi. Ruszyłem na niego, ale blondynka złapała mnie za ramię i odciągnęła. Pchnęła na ścianę i łapczywie wpiła się w moje wargi. Wściekłość troche ze mnie uleciała. Zaraz się ode mnie oderwała i rozebrała do bielizny. Idealne ciało przyodziała w strój podobny do mojego, ale z numerkiem 13. Agata dalej stała jak słup soli.
-J- ja nie… nie będę grać- pokiwała głową na boki zagryzając dolną wargę.
-Zamień się miejscami z Julią- wzruszyła ramionami Matty.
-JULKI. TUTAJ. NIE. MA!- wrzasnąłem.
-A zaklęcie zamiany?- każde z nas zmarszczyło brwi. – niby elita tak?- prychnęła- chodź tu pedantko- złapała Agę za nadgarstek i pociągnęła w stronę ławeczki. Usadowiła ją i złapała za dwie ręce. Posłała mi chytry uśmieszek, a ja spojrzałem na Zoey, która pokręciła przecząco głową.
-Niezła próba, ale nas nie nabierzesz- Aga szybko poderwała się i stanęła między mną, a Liamem. Zoe nagle zemdlała, ale Nialler zdążył ją złapać i nie zaryła głową o podłogę. – co jest?
-Wygramy, a Stella widziała… -zawahała się- powiem wam później – posłała mi blady uśmiech, a następnie wyszła. Staliśmy jakieś 5 minut w ciszy, a później wyszliśmy na boisko. Zaczęliśmy rozgrzewkę, a po 30 minutach rozpoczęły się międzyszkolne rozgrywki. Charlie tak jej psiapsiółka i kilka innych lasek robiły za cheerleaderki. Ja byłem kapitanem, a moim rywalem był nie kto inny jak Adam. To mój ex przyjaciel. Nie żeby coś, ale to on zniszczył te przyjaźń, a właściwie to jego panna. No bo sory, ale która dziewczyna mówi chłopakowi, że jego przyjaciel ją podrywał, kiedy było na odwrót.
-Wiedziałem, że to kiedyś się wydarzy Tommo
-Tylko, że znowu przegrasz- wzruszyłem ramionami i szeroko się uśmiechnąłem. Zabije cie! Zabijaliśmy się wzrokiem, kiedy Dess złapała mnie za prawą dłoń i zmusiła, żebym na nią popatrzył.
-Wyluzuj, to tylko zabawa
-Kocham cie wiesz?- blondynka uśmiechnęła się triumfalnie, a potem cmoknęła mnie w usta.
-Macie w drużynie laski?!- zaśmiał się kpiąco Adam- zresztą one na pewno są lepsze od was. Ey blondi co powiesz na spełnienie marzeń po meczu?- Zaraz ci jebnę! Ta Dess też mu zaraz jebnie, jak nie skończy. Destiny uśmiechnęła się, a później –w błyskawicznym tempie- położyła dłoń na jego twarzy i cisnęła nią w ziemię. Mimo, że jest dziewczyną jest bardzo silna. Jest silniejsza od wielu wampirów. Usłyszeliśmy gwizdek, a mecz się rozpoczął. Zakaz używania mocy to jedna z najważniejszych zasad.   
*Julka*
Boże jak on mnie wkurwia! Gdyby wiedział jak bardzo mnie irytuje, dawno sam by sobie przypierdolił. Grrr… Siedzieliśmy właśnie w bryczce, którą ciągnęły – według Mai’ a rumaki, a według mnie- czarne szkapy. Nie zbyt lubię konie. Śmierdzą i załatwiają sie na drogach. Ghh ohyda. Nagle jakiś wamp ubrany w granatowy frak, eleganckie włoskie buty, a długie czarne włosy były spięte w kucyka z tyłu głowy zaczął lać biczem jakąś starszawą kobietę. Jakiś mężczyzna ubrany w stare łachmany przyglądał się temu z łzami w oczach. Wyskoczyłam z powozu i zasłoniłam kobietę przed uderzeniem, które nie nastąpiło, bo je zatrzymał Zayn.
-Po chuj ty się wtrącasz?- warknęłam na niego.
-Zamknij się Julka
-Ty pierwszorzędna dziwko! Wiesz co zrobiłaś!?- głos sadysty był gruby i doniosły. Gdybym się bała to przeszedł by mnie dreszcz.
-Nie nazywaj jej tak- Malik mówił bardzo wolno jakby tłumaczył tej swojej Barbie. Pomogłam kobiecie wstać i usadowiłam obok Harrego w wozie, a później powiedziałam, żeby ten facet też wsiadł. Zayn dalej kłócił się z wampem. – zamknij ryj!- nie widziałam go tak wkurwionego od czasu, kiedy dowiedział się o mojej śmierci.
-Uspokój się chłoptasiu- wyśmiał go.
-Ey! Nikt nie będzie go obrażał poza mną- poczułam nagłą wściekłość, a potem skupiłam całą moc na jego głowie, która po chwili eksplodowała. Dosłownie. – chodź- pochwyciłam jego nadgarstek i wpakowałam do naszego środka komunikacji.
-Dziękuję pani- kiwnęła głową na znak wdzięczności. – jak cie zwą aniele?- czekaj co!? Aniele? Bez jaj!- jestem Marie, a to mój narzeczony Rob.
-Julka, Mai, Harry i Palant- przedstawiłam nas wszystkich.
-Zayn, Mai, Harry i zołza, która okłamuje sama siebie- przedrzeźniał mnie.
-Przestańcie się kłócić- szepnął Mai. – Lady Marie wybacz im zachowanie
-Nie przeszkadza mi zachowanie wybawców- kobieta gwałtownie złapała się za brzuch, a później jęknęła. Łoooooo kobieto tylko nie mów mi, że jesteś w ciąży i masz zamiar teraz nam tutaj rodzić!
-Jestem ci wdzięczy Lady Julio, w ramach podzięki przyjmij to- podał mi łańcuszek z kryształową kulką.
-Ja nie… nie mogę tego przyjąć
-Musisz nic więcej nie mamy, bo wszystko nam zabrali. – Marie spuściła głowę i otarła samotną łezkę spływającą po policzku.
-Odzyskamy to
-Nie dacie rady potrzebne są klucz, róża oraz potężna moc- dodał Senior Rob.
-Moc mamy, a klucz i różę znajdziemy- uśmiechnął się blado Harry. – co się dzieje z ludźmi, którzy tu trafiają?- powóz zatrzymał się przed jakimś budynkiem, a my wysiedliśmy. Okazało się, że to jedyne miejsce, gdzie możemy przenocować. U jakiegoś doktorka. Drzwi otworzyła młoda kobieta, która była niewysoką rudowłosą dziewczyną o zielonych oczach. W okolicach nosa i kości policzkowych występowały piegi. Oczy miała pomalowane czarną kredką. Ubrana w czarne rurki, szarą bokserkę oraz brązowy kardigan.
-W czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się w kierunku Malika.
-Chcemy pokój i opieki dla Lady Marie- odpowiedział jej mój ex. Ruda wpuściła nas do środka. Przywitał nas jakiś doktorek, który był niższy od rudowłosej. Na jego nosie spoczywały okulary, a siwe włosy były postrzępione. Wyglądał jak po ostrym pieprzeniu.
-Witam. Ojej co się stało?- zatroskany pomógł Rob’ owi przenieść Marie na leżankę w gabinecie, gdzie zaczął pielęgnować jej rany. Usiedliśmy w salonie, a nowa luba Malika przyniosła nam herbaty oraz ciasteczka.
-Co się dzieje z ludźmi, którzy tu trafiają?- powtórzył swoje pytanie Curly.
- Trafiają do teatru, gdzie uczą się tańca, a później tańczą dla bogato postawionych istot
-Kurwa!- wrzasnął loczek i przyłożył pięścią w stół. – jak się tam dostać?
-Potrzebny jest klucz
-No okay, gdzie go znaleźć?!- wrzasnęłam poirytowana. Niech gada nie mam czasu na takie pierdoły! A ten idiota jeszcze się do mnie chytrze uśmiecha. Co ten palant wymyślił? Lekko musnął palcami jej palce, a ona uśmiechnęła się leciutko i dostała rumieńców. O boże, ale żenada. Myśli, że będę zazdrosna o nią?! Chyba coś mu się pomyliło. Heh zabawny jest. – gdzie jest klucz!- wrzasnęłam. Nie lubię być ignorowana.
-On jest…- Malik znów zaczął ją uwodzić. Kątem oka spojrzałam na Harrego, który wkurwiony do granic możliwości wstał i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Zajebisty z ciebie przyjaciel- w moim głosie był czysty sarkazm. Już miałam wyjść za loczkiem, ale ten doktorek mnie zgarnął do swojego gabinetu. – o co chodzi?
-Pomogę wam- Marie podniosła się i nakazała dłonią, żebym usiadła obok niej. – jeśli chcecie się dostać do teatru musicie iść na przyjęcie do najwyżej postawionych na przyjęcie. – dotknęła mojej koszuli i pokręciła przecząco głową- potrzebujecie stroi. Uszyję coś dla was, ale potrzebuję materiałów oraz moich sprzętów z domu mojego pana.- zmarszczyłam brwi- tego, którego zabiłaś- uśmiechnęłam się.
-To okay to gdzie on mieszkał?- Lady Marie dokładnie mi wytłumaczyła co, gdzie i jak. Wyszłam z domu i rozejrzałam się. Nigdzie nie było loczka. – Curly!- pojawił się przede mną z kamienną twarzą.
-Muszę ją odnaleźć Julka
-Pomogę i wiem jak ją wydostać z teatru- chłopak nie czekając dłużej mocno mnie przytulił. Po chwili jednak szliśmy do domu tego, którego zabiłam. Droga zajęła nam 20minut, a później staliśmy przed ładnym dworkiem. klik. Nikomu o tym nie mówiłam, ale zawsze chciałam w takim mieszkać. Siadałabym z mężem na tarasie, a po domu biegały nasze dzieci. Oczywiście każdy doskonale wie, że wampy nie mogą mieć dzieci. Także moje marzenia się nigdy nie spełnią. Jedyną rzeczą, która mnie pociesza jest to, że mam oddanych przyjaciół, którzy mnie kochają. Spojrzałam kątem oka na Harrego, który właśnie robił to samo. – to co idziemy?- kiwnął głową na tak. Ruszyliśmy do wielkich drzwi, które same się przed nami otworzyły. Zmarszczyłam brwi. WTF?! Jak to się stało?! Ja mocy nie używałam. Weszliśmy do środka, a przed nami bije allachy kilkaset człowieków. – co jest?- zapytałam przyjaciela.
-Zabiłaś naszego pana, teraz należymy do ciebie- powiedziała jakaś kobieta. Ubrana była w fartuszek, a w ręku trzymała tacę z herbatą.
-Ten dom jest mój?- uniosłam ze zdziwienia brwi. To zajebiście! – jak cie zwą?
-Rene- pokłoniła się.
-Nie musisz tego robić- stwierdził Harreh. Daj ten dom Lady Marie. Uśmiechnęłam się do niego. To zajebiście genialny pomysł.-  ile potrzeba na odnowienie go?
-To…
-Głąbie kilka minut- wcięłam się jej w zdanie, ale to była wyższa konieczność. – wyjdźcie wszyscy na zewnątrz- według mojej prośby wszyscy wyszli na powietrze. – pomożesz mi Curly?- dziś pierwszy raz od tej wiadomości, że Gin zniknęła uśmiechnął się. Użył swoich żywiołów, a ja swoich, ale w innej kolejności. Po kilku minutach na miejscu starego budynku powstał nowy zupełnie inny dworek. klik. - gotowe- wyszczerzyłam sie, tak samo jak loczek.
-Posiadacie wielką moc- powiedział pełen podziwu czarnoskóry niewolnik- teraz możecie być w niebezpieczeństwie, gdy Arcykapłan Arteon i ‘N się o tym dowiedzą.
-Nie mogą się o tym dowiedzieć- Harry powoli tracił cierpliwość.
-My nic nie powiemy- zapewniła nas Lady Rene.
-Dobrze. Kojarzycie Lady Marie?- przytaknęli- za godzinę ją tu przyprowadzimy. Przygotujcie jej łóżko i coś do jedzenia.
-Tak pani- razem z Harrym wróciliśmy do domu. Poszliśmy na łatwiznę i teleportowaliśmy się tam, ale będąc już na miejscu upadliśmy. Lepiej nie będziemy na razie korzystać z tej mocy. Weszliśmy do domu doktorka. Zayn siedział w salonie i znudzony tylko przytakiwał rudowłosej dziewczynie. Z Harrym od razu poszliśmy do gabinetu. Marie odpoczywała, a Rob siedział przy niej i lekko się uśmiechał.
-Jeśli chcecie odpocząć możecie skorzystać z mojej sypialni
-To nie potrzebne. Proszę spakować wszystkie swoje rzeczy- mężczyzna był zdziwiony.- przeniesiemy się wszyscy do dworku.
-Felicia- zawołał, a chwilkę później pojawił się Zayn z nową panienką. Czujecie to!? Tu nie chodzi o moją zazdrość, bo wcale nie jestem zazdrosna. Tylko, że on nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, w której się aktualnie wszyscy znajdujemy!  - spakuj wszystkie swoje rzeczy.
-Zayn pomożesz mi?- zatrzepotała rzęsami. O proszę, bo zaraz się z haftuje! Rzygnę tęczą i pochlastam! Grrr. To dalej lowelasie!  Przekazałam mu telepatycznie. Zacisnął szczękę i wściekły ruszył na górę. Razem z córeczką doktorka, który pakował właśnie swoje mikstury. 
____________________________
Ok znalazłam chwilę więc dodaje. Cieszycie sie?

6 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział. Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku kiedy oni do sb wrócą :P <3 czekam na następny!!! :P Rozdział boski :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam czytać twojego bloga. Po przeczytaniu tego rozdziału mogę stwierdzić ze warto czytać dalej. Juz czekam z niecierpliwością na następny rozdział
    Pozdrawiam Gosia:D

    OdpowiedzUsuń
  4. SUPER ;**********

    OdpowiedzUsuń