*Louis*
Mówiłem już jak bardzo kocham to, że nigdy nie będę stary?
Że nigdy nie dorosnę? Nie? To teraz to mówię kocham to i uwielbiam. Myślałem,
że już wszystko będzie dobrze, ale tak nie jest. Nie jesteśmy już rodziną,
teraz non stop się kłócimy. Dess z Liamem, a ja z Agą. Niall z nami wszystkimi.
Harry gdzieś wybył jak Julka i Zayn. Wszystko przez tą wywłokę z pierwszego
roku! Po jakiego się z nią lizał?! Jakby nie mógł opanować swojego popędu.
Najgorsze jest to, że dziś gramy pierwszy mecz. Trener
wybrał nas i kilku młodszych do drużyny. Gramy w football. W drużynie są Liam,
Niall, Harry, Zayn, ja, Jake, Josh, George, Chris, tą laskę Matty i jedną z
wyroczni Zoey. Udałem się na trening. W szatni siedzieli już wszyscy i byli
przebrani. Matty pożerała mnie wzrokiem, a Zoe chyba miała wizję, ponieważ jej
oczy zrobiły się czarne. Zdjąłem białą koszulkę w granatowe paski oraz czarne
rurki. Przebrałem się w strój sportowy. Usiadłem na ławce i zacząłem sznurować
buty kiedy do szatni wpadła Dess i Aga obie były dość zdenerwowane.
-Co jest?- zapytałem całując moją dziewczynę.
-Trener to pajac- stwierdziła Agata, na co Liam zmarszczył
brwi.
-Czemu?- dodał z nutką śmiechu Nialler.
-Ogarnij, że nie ma Malika i loczka blondasie! A on kazał
nam ich zastąpić!- ja, Horan i Payne wybuchnęliśmy śmiechem, a reszta patrzyła
na nas jak na idiotów. – coś ty się sera na wpierdalał!?- warknęła Destiny.
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Następnie otworzyłem szafkę Harolda i
Zayna, a potem podałem dziewczynom stroje.
-Jezu czemu oni gdzieś wybyli?- jęknęła Aga.
-Ey, a może mają trójkącik- Horan zaczął ruszać znacząco
brwiami.
-Ogarnij się blondasie- warknął Carter, który mordował
naszego przyjaciela wzrokiem. – Aga gdzie Julek?- bliźniaczka Julki wzruszyła
ramionami. – nie rób ze mnie idioty, gdzie jest twoja siostra!?- wrzasnął, a na
ramionach Adams pojawiła się gęsia skórka.
-Zamknij pysk cwelu- w obronie brunetki stanęła Dess.
Chłopak zamknął oczy, chwilę później moja dziewczyna leżała na ziemi. Ruszyłem
na niego, ale blondynka złapała mnie za ramię i odciągnęła. Pchnęła na ścianę i
łapczywie wpiła się w moje wargi. Wściekłość troche ze mnie uleciała. Zaraz się
ode mnie oderwała i rozebrała do bielizny. Idealne ciało przyodziała w strój
podobny do mojego, ale z numerkiem 13. Agata dalej stała jak słup soli.
-J- ja nie… nie będę grać- pokiwała głową na boki zagryzając
dolną wargę.
-Zamień się miejscami z Julią- wzruszyła ramionami Matty.
-JULKI. TUTAJ. NIE. MA!- wrzasnąłem.
-A zaklęcie zamiany?- każde z nas zmarszczyło brwi. – niby
elita tak?- prychnęła- chodź tu pedantko- złapała Agę za nadgarstek i
pociągnęła w stronę ławeczki. Usadowiła ją i złapała za dwie ręce. Posłała mi
chytry uśmieszek, a ja spojrzałem na Zoey, która pokręciła przecząco głową.
-Niezła próba, ale nas nie nabierzesz- Aga szybko poderwała
się i stanęła między mną, a Liamem. Zoe nagle zemdlała, ale Nialler zdążył ją
złapać i nie zaryła głową o podłogę. – co jest?
-Wygramy, a Stella widziała… -zawahała się- powiem wam
później – posłała mi blady uśmiech, a następnie wyszła. Staliśmy jakieś 5 minut
w ciszy, a później wyszliśmy na boisko. Zaczęliśmy rozgrzewkę, a po 30 minutach
rozpoczęły się międzyszkolne rozgrywki. Charlie tak jej psiapsiółka i kilka
innych lasek robiły za cheerleaderki. Ja byłem kapitanem, a moim rywalem był
nie kto inny jak Adam. To mój ex przyjaciel. Nie żeby coś, ale to on zniszczył
te przyjaźń, a właściwie to jego panna. No bo sory, ale która dziewczyna mówi
chłopakowi, że jego przyjaciel ją podrywał, kiedy było na odwrót.
-Wiedziałem, że to kiedyś się wydarzy Tommo
-Tylko, że znowu przegrasz- wzruszyłem ramionami i szeroko
się uśmiechnąłem. Zabije cie! Zabijaliśmy
się wzrokiem, kiedy Dess złapała mnie za prawą dłoń i zmusiła, żebym na nią
popatrzył.
-Wyluzuj, to tylko zabawa
-Kocham cie wiesz?- blondynka uśmiechnęła się triumfalnie, a
potem cmoknęła mnie w usta.
-Macie w drużynie laski?!- zaśmiał się kpiąco Adam- zresztą
one na pewno są lepsze od was. Ey blondi co powiesz na spełnienie marzeń po
meczu?- Zaraz ci jebnę! Ta Dess też
mu zaraz jebnie, jak nie skończy. Destiny uśmiechnęła się, a później –w
błyskawicznym tempie- położyła dłoń na jego twarzy i cisnęła nią w ziemię.
Mimo, że jest dziewczyną jest bardzo silna. Jest silniejsza od wielu wampirów.
Usłyszeliśmy gwizdek, a mecz się rozpoczął. Zakaz używania mocy to jedna z
najważniejszych zasad.
*Julka*
Boże jak on mnie wkurwia! Gdyby wiedział jak bardzo mnie
irytuje, dawno sam by sobie przypierdolił. Grrr… Siedzieliśmy właśnie w
bryczce, którą ciągnęły – według Mai’ a rumaki, a według mnie- czarne szkapy. Nie
zbyt lubię konie. Śmierdzą i załatwiają sie na drogach. Ghh ohyda. Nagle jakiś
wamp ubrany w granatowy frak, eleganckie włoskie buty, a długie czarne włosy
były spięte w kucyka z tyłu głowy zaczął lać biczem jakąś starszawą kobietę.
Jakiś mężczyzna ubrany w stare łachmany przyglądał się temu z łzami w oczach.
Wyskoczyłam z powozu i zasłoniłam kobietę przed uderzeniem, które nie
nastąpiło, bo je zatrzymał Zayn.
-Po chuj ty się wtrącasz?- warknęłam na niego.
-Zamknij się Julka
-Ty pierwszorzędna dziwko! Wiesz co zrobiłaś!?- głos sadysty
był gruby i doniosły. Gdybym się bała to przeszedł by mnie dreszcz.
-Nie nazywaj jej tak- Malik mówił bardzo wolno jakby
tłumaczył tej swojej Barbie. Pomogłam kobiecie wstać i usadowiłam obok Harrego
w wozie, a później powiedziałam, żeby ten facet też wsiadł. Zayn dalej kłócił
się z wampem. – zamknij ryj!- nie widziałam go tak wkurwionego od czasu, kiedy
dowiedział się o mojej śmierci.
-Uspokój się chłoptasiu- wyśmiał go.
-Ey! Nikt nie będzie go obrażał poza mną- poczułam nagłą
wściekłość, a potem skupiłam całą moc na jego głowie, która po chwili
eksplodowała. Dosłownie. – chodź- pochwyciłam jego nadgarstek i wpakowałam do
naszego środka komunikacji.
-Dziękuję pani- kiwnęła głową na znak wdzięczności. – jak
cie zwą aniele?- czekaj co!? Aniele? Bez jaj!- jestem Marie, a to mój
narzeczony Rob.
-Julka, Mai, Harry i Palant- przedstawiłam nas wszystkich.
-Zayn, Mai, Harry i zołza, która okłamuje sama siebie-
przedrzeźniał mnie.
-Przestańcie się kłócić- szepnął Mai. – Lady Marie wybacz im
zachowanie
-Nie przeszkadza mi zachowanie wybawców- kobieta gwałtownie
złapała się za brzuch, a później jęknęła. Łoooooo kobieto tylko nie mów mi, że
jesteś w ciąży i masz zamiar teraz nam tutaj rodzić!
-Jestem ci wdzięczy Lady Julio, w ramach podzięki przyjmij
to- podał mi łańcuszek z kryształową kulką.
-Ja nie… nie mogę tego przyjąć
-Musisz nic więcej nie mamy, bo wszystko nam zabrali. –
Marie spuściła głowę i otarła samotną łezkę spływającą po policzku.
-Odzyskamy to
-Nie dacie rady potrzebne są klucz, róża oraz potężna moc-
dodał Senior Rob.
-Moc mamy, a klucz i różę znajdziemy- uśmiechnął się blado
Harry. – co się dzieje z ludźmi, którzy tu trafiają?- powóz zatrzymał się przed
jakimś budynkiem, a my wysiedliśmy. Okazało się, że to jedyne miejsce, gdzie
możemy przenocować. U jakiegoś doktorka. Drzwi otworzyła młoda kobieta, która
była niewysoką rudowłosą dziewczyną o zielonych oczach. W okolicach nosa i
kości policzkowych występowały piegi. Oczy miała pomalowane czarną kredką.
Ubrana w czarne rurki, szarą bokserkę oraz brązowy kardigan.
-W czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się w kierunku Malika.
-Chcemy pokój i opieki dla Lady Marie- odpowiedział jej mój
ex. Ruda wpuściła nas do środka. Przywitał nas jakiś doktorek, który był niższy
od rudowłosej. Na jego nosie spoczywały okulary, a siwe włosy były
postrzępione. Wyglądał jak po ostrym pieprzeniu.
-Witam. Ojej co się stało?- zatroskany pomógł Rob’ owi
przenieść Marie na leżankę w gabinecie, gdzie zaczął pielęgnować jej rany.
Usiedliśmy w salonie, a nowa luba Malika przyniosła nam herbaty oraz
ciasteczka.
-Co się dzieje z ludźmi, którzy tu trafiają?- powtórzył
swoje pytanie Curly.
- Trafiają do teatru, gdzie uczą się tańca, a później tańczą
dla bogato postawionych istot
-Kurwa!- wrzasnął loczek i przyłożył pięścią w stół. – jak
się tam dostać?
-Potrzebny jest klucz
-No okay, gdzie go znaleźć?!- wrzasnęłam poirytowana. Niech
gada nie mam czasu na takie pierdoły! A ten idiota jeszcze się do mnie chytrze
uśmiecha. Co ten palant wymyślił? Lekko musnął palcami jej palce, a ona
uśmiechnęła się leciutko i dostała rumieńców. O boże, ale żenada. Myśli, że
będę zazdrosna o nią?! Chyba coś mu się pomyliło. Heh zabawny jest. – gdzie
jest klucz!- wrzasnęłam. Nie lubię być ignorowana.
-On jest…- Malik znów zaczął ją uwodzić. Kątem oka
spojrzałam na Harrego, który wkurwiony do granic możliwości wstał i wyszedł
trzaskając drzwiami.
-Zajebisty z ciebie przyjaciel- w moim głosie był czysty
sarkazm. Już miałam wyjść za loczkiem, ale ten doktorek mnie zgarnął do swojego
gabinetu. – o co chodzi?
-Pomogę wam- Marie podniosła się i nakazała dłonią, żebym
usiadła obok niej. – jeśli chcecie się dostać do teatru musicie iść na
przyjęcie do najwyżej postawionych na przyjęcie. – dotknęła mojej koszuli i
pokręciła przecząco głową- potrzebujecie stroi. Uszyję coś dla was, ale
potrzebuję materiałów oraz moich sprzętów z domu mojego pana.- zmarszczyłam
brwi- tego, którego zabiłaś- uśmiechnęłam się.
-To okay to gdzie on mieszkał?- Lady Marie dokładnie mi
wytłumaczyła co, gdzie i jak. Wyszłam z domu i rozejrzałam się. Nigdzie nie
było loczka. – Curly!- pojawił się przede mną z kamienną twarzą.
-Muszę ją odnaleźć Julka
-Pomogę i wiem jak ją wydostać z teatru- chłopak nie
czekając dłużej mocno mnie przytulił. Po chwili jednak szliśmy do domu tego,
którego zabiłam. Droga zajęła nam 20minut, a później staliśmy przed ładnym
dworkiem. klik.
Nikomu o tym nie mówiłam, ale zawsze chciałam w takim mieszkać. Siadałabym z
mężem na tarasie, a po domu biegały nasze dzieci. Oczywiście każdy doskonale
wie, że wampy nie mogą mieć dzieci. Także moje marzenia się nigdy nie spełnią.
Jedyną rzeczą, która mnie pociesza jest to, że mam oddanych przyjaciół, którzy
mnie kochają. Spojrzałam kątem oka na Harrego, który właśnie robił to samo. –
to co idziemy?- kiwnął głową na tak. Ruszyliśmy do wielkich drzwi, które same
się przed nami otworzyły. Zmarszczyłam brwi. WTF?! Jak to się stało?! Ja mocy
nie używałam. Weszliśmy do środka, a przed nami bije allachy kilkaset
człowieków. – co jest?- zapytałam przyjaciela.
-Zabiłaś naszego pana, teraz należymy do ciebie- powiedziała
jakaś kobieta. Ubrana była w fartuszek, a w ręku trzymała tacę z herbatą.
-Ten dom jest mój?- uniosłam ze zdziwienia brwi. To
zajebiście! – jak cie zwą?
-Rene- pokłoniła się.
-Nie musisz tego robić- stwierdził Harreh. Daj ten dom Lady Marie. Uśmiechnęłam się
do niego. To zajebiście genialny pomysł.-
ile potrzeba na odnowienie go?
-To…
-Głąbie kilka minut- wcięłam się jej w zdanie, ale to była
wyższa konieczność. – wyjdźcie wszyscy na zewnątrz- według mojej prośby wszyscy
wyszli na powietrze. – pomożesz mi Curly?- dziś pierwszy raz od tej wiadomości,
że Gin zniknęła uśmiechnął się. Użył swoich żywiołów, a ja swoich, ale w innej
kolejności. Po kilku minutach na miejscu starego budynku powstał nowy zupełnie
inny dworek. klik.
- gotowe- wyszczerzyłam sie, tak samo jak loczek.
-Posiadacie wielką moc- powiedział pełen podziwu czarnoskóry
niewolnik- teraz możecie być w niebezpieczeństwie, gdy Arcykapłan Arteon i ‘N
się o tym dowiedzą.
-Nie mogą się o tym dowiedzieć- Harry powoli tracił
cierpliwość.
-My nic nie powiemy- zapewniła nas Lady Rene.
-Dobrze. Kojarzycie Lady Marie?- przytaknęli- za godzinę ją
tu przyprowadzimy. Przygotujcie jej łóżko i coś do jedzenia.
-Tak pani- razem z Harrym wróciliśmy do domu. Poszliśmy na
łatwiznę i teleportowaliśmy się tam, ale będąc już na miejscu upadliśmy. Lepiej
nie będziemy na razie korzystać z tej mocy. Weszliśmy do domu doktorka. Zayn
siedział w salonie i znudzony tylko przytakiwał rudowłosej dziewczynie. Z
Harrym od razu poszliśmy do gabinetu. Marie odpoczywała, a Rob siedział przy
niej i lekko się uśmiechał.
-Jeśli chcecie odpocząć możecie skorzystać z mojej sypialni
-To nie potrzebne. Proszę spakować wszystkie swoje rzeczy-
mężczyzna był zdziwiony.- przeniesiemy się wszyscy do dworku.
-Felicia- zawołał, a chwilkę później pojawił się Zayn z nową
panienką. Czujecie to!? Tu nie chodzi o moją zazdrość, bo wcale nie jestem
zazdrosna. Tylko, że on nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, w której się
aktualnie wszyscy znajdujemy! - spakuj
wszystkie swoje rzeczy.
-Zayn pomożesz mi?- zatrzepotała rzęsami. O proszę, bo zaraz
się z haftuje! Rzygnę tęczą i pochlastam! Grrr. To dalej lowelasie! Przekazałam mu telepatycznie. Zacisnął szczękę
i wściekły ruszył na górę. Razem z córeczką doktorka, który pakował właśnie
swoje mikstury.
____________________________
Ok znalazłam chwilę więc dodaje. Cieszycie sie?
Ok znalazłam chwilę więc dodaje. Cieszycie sie?
BOSKI! <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej ;)
OdpowiedzUsuńboski, boski, boski!
OdpowiedzUsuńjulka.
Jejku kiedy oni do sb wrócą :P <3 czekam na następny!!! :P Rozdział boski :D
OdpowiedzUsuńZaczynam czytać twojego bloga. Po przeczytaniu tego rozdziału mogę stwierdzić ze warto czytać dalej. Juz czekam z niecierpliwością na następny rozdział
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Gosia:D
SUPER ;**********
OdpowiedzUsuń