sobota, 7 września 2013

3.4. W co ty grasz?



-Pomożesz mi?- zaczęłam się rozglądać- na dole- spojrzałam w dół i zobaczyłam małego chłopca. Był uroczy. Wesoła buźka, brązowe włosy ułożone w nieładzie oraz oczy tego samego koloru. Ubrany był w czarne rurki, koszulę, krawat oraz marynarkę, na nogach miał buty od Nike.
Mai 5lat
-Ale w czym?- złapał mnie za dłoń i gdzieś prowadził. Po jakiś 15 minutach doszliśmy do jakiegoś domu. Dzielnica, w której teraz się znajdowałam była niezbyt przyjemna. –gdzie są twoi rodzice?- nie odpowiedział mi tylko prowadził w stronę tego dziwnego, a zarazem intrygującego budynku. W środku było ciemno. Podłoga skrzypiała. Chłopiec zniknął, a po chwili stało się jasno. Znowu podszedł i ujął moją rękę i prowadził do dwóch foteli, przy których stały małe szafki. Przed nimi był stolik, na którym leżało dużo makulatury. Był też kominek. Nad drewnianym stołem wisiała najzwyklejsza lampa. W rodu stała stara skurzona skrzynia. Nakazał dłonią, abym usiadła. – jak masz na imię?- znowu gdzieś poszedł, a wrócił z dwoma kielichami oraz butelką. Podał mi jeden kielich, któremu dokładnie się przyjrzałam było tam wyryte (?) ‘Yin i Yang nie wykluczają się wzajemnie’. Nalał do naczynia cieczy, która była czarna niczym węgiel.
-Czarna magia- spojrzałam na niego dziwnie- szukasz tego, więc proszę. To nie jest groźne, nie zostaniesz opętana, bo masz czyste serduszko. Uratowałaś świat i ukochanego- spuściłam głowę. Aura Zayna była taka sama jak reszty z przebłyskami srebrnego. – widzisz aurę, ponieważ musisz. Jesteś wyjątkowa, tak jak my
-My?
-Ja i mój brat. Jesteś naszą siostrą
-Coś ci się musiało pomylić, gdzie twoi rodzice?
-Zostali skrzywdzeni widziałem to- o boże. Biedne dziecko- ty też widziałaś śmierć Jacka i Tiny, ale to tylko rodzice Agaty, Damona i Stefana
-Moi również
-Nie! – uniósł się. – ty nie jesteś ich córką, nie jesteś z mieszanki. Jesteś Awatarem
-Nie
-Tak, pomóż mi proszę
-Ale w czym? Obiecuję pomóc, ale musisz powiedzieć
-Jai, oni go porwali
-Jacy oni?- nagle do drzwi zaczął ktoś walić. –no powiedz!
-Nie wpuszczaj ich proszę, nie pozwól robić krzywdy- głos miał bardzo spokojny- muszę zabrać kilka rzeczy. Nie wpuszczaj ich- przytaknęłam i zaczęłam powstrzymywać ich atak. Otoczyłam cały dom tarczą ochronną, która nie pozwoli nikomu się przez nią przedrzeć, co lepsza odbija atak. Chłopiec krzątał się po domu i wrzucał do dużej torby podróżnej różne kartki. Dokładnie owinął w stare szmaty jeszcze 4 kieliszki oraz 10 butelek. –Julka chodź szybko- podeszłam do niego, a on znów złapał mnie za rękę. Do drugiej złapałam torbę, a on nas gdzieś przeniósł. Jak się później okazało był to mój dom we Florencji. Opadł na moje łóżko i głęboko westchnął. Nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę. Jak wypytać pięcioletnie dziecko o… sama nie wiem o co! Jest skryty w sobie. Nagle wstał i poszedł gdzieś. Udałam się za nim, był w sypialni rodziców, gdzie skakał po łóżku. Uśmiech wkradł mi się na usta. Jest taki słodki- no chodź do mnie- dawno tego nie robiłam, nie wiem czy jeszcze potrafię- potrafisz, no chodź to fajne- zaśmiałam się i weszłam na materac by po chwili skakać sobie w najlepsze z dzieckiem, którego imienia nawet nie znam. Po jakiś 20 minutach opadliśmy zmęczeni i cali roześmiani. – musimy uratować Jai’ a i resztę Awatarów w tym naszych rodziców.
-Nie rozumiesz, moi rodzice nie żyją
-Julka jesteś potężną istotą możesz wyzwolić skrzydła, których potrafisz użyć bez Zayna
-Nie potrafię
-Nauczę cie
-Masz 5lat
-To tylko liczba- wstał i uniósł moją bluzkę.
-Ey!- upomniałam go. Ten dzieciak mnie rozbiera.
-Nic ci nie zrobię- dotknął miejsca, gdzie są łopatki. Syknęłam z bólu, to strasznie boli kiedy chcę użyć skrzydeł. Jego dotyk był taki kojący. – już nie boli?- usiadł obok mnie i się uśmiechnął.
-Dziękuję. Jesteś może głodny? Co chciałbyś zjeść? Jak masz na imię?- miałam masę pytań do tego dzieciaka.
-Jestem Mai- uśmiechnął się.- masz borówki?- przytaknęłam i zeszłam na dół. Z lodówki wyjęłam czarne kuleczki i umyłam je. Później wsypałam do miseczki i poszłam na górę. Mai siedział z tymi samymi kieliszkami i winem ‘czarna magia’ w dłoni. Postawiłam owoce na materacu, a on podał mi kieliszek. Stuknął swoim o mój i się napił. Czy pięciolatek powinien pić wino? Do tego magiczne? Czy to legalne?- skosztuj- przybliżyłam szkło do ust i się napiłam. Pycha. To nieziemskie czuję, że mogę wszystko. Ciesz zaczęła wypełniać moje ciało niesamowitą energią. – ta księga to ja- zachichotał pod nosem, a ja odpowiedziałam tym samym.
-Czemu moi przyjaciele chcą mnie zabić?
-Są pod wpływem zaklęcia rzuconego przez dwie niedoświadczone wiedźmy, które bawią się mocą.
-Można je zdjęć?
-My możemy wszystko- dokończyliśmy pić, a później złapał mnie za ręce.- skup się na swoich przyjaciołach i zamknij oczy- zastosowałam się do jego rad, a chwilę później poczułam jakby ktoś we mnie cisnął kulą energii. – to normalne Julka, ale się przyzwyczaisz. Pójdziemy na spacer?
-Dobrze, ale ubierz się cieplej bo zmarzniesz
-Nie mam nic innego
-To idziemy na zakupy. Poczekaj przebiorę się- ruszyłam do pokoju i wyjęłam z garderoby ubrania. Poszłam do łazienki i włożyłam na siebie rajstopy, krótką czarną spódniczkę, białą bokserkę, na górę kremowy ciepły sweterek i szal. Na nogi wsunęłam buty. Przez ramię przewiesiłam brązową torbę, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. klik. -Mai?!- zawołałam, gdy chłopca nie było w sypialni rodziców. Po chwili przyszedł.- idziemy?- pokiwał głową na tak. Wyszliśmy z domu i poszliśmy w kierunku centrum. Było cholernie zimno, a on sobie idzie w takim cienkim ubraniu. Doszliśmy do centrum po 15minutach. Od razu zaczęliśmy wybierać mu cieplutkie ubrania, zaczynając od kurtki, czapki, szala i rękawiczek. Później bluzy, swetry, buty i spodnie. Wróciliśmy po 3 godzinach obładowani jak tragarze. Chłopiec przebrał się i wyszedł mi się pokazać.
-I jak wyglądam?
-Zajebiście – zaśmialiśmy się.
*Harry*
Julka jest idiotką. Może uratowała świat, ale teraz myśli, że pozjadała wszystkie rozumy. Wkurzyła mnie. Miałem ją za przyjaciółkę, a okazała się być podła. Nic nie wie o Ginny. Tylko, że Adams zawsze ma racje, ma moc jasnowidzenia. Gin ma chłopaka, a ja ją podrywam i uwodzę, ale taki jestem. Caroline mnie takim akceptowała. Po lekcjach siedziałem na naszym murku i się zastanawiałem nad tym co powinienem teraz robić. Pewne jest to, że na pewno nie przeproszę Julki, bo to ona zawiniła. Co ona sobie myśli?! Ukradła książkę z magicznej biblioteki, w czym nie byłoby nic złego gdyby to nie była ‘Księga wszelkiego zła’. Otwiera się na stronie 666 co oznacza szatana, a tam rozdział o winie ‘Czerna magia’. No idiotka. Jak się wpakuje w kłopoty ja nie pomogę jej ratować.
-Siema Hazz- obok mnie przysiadł Zayn.- co to za akcja z Julką?- no tak, jego księżniczce coś się stało. Sama jest sobie winna, uważa się za niewiadomo kogo, a tak naprawdę nie jest nikim wyjątkowym. Jest taka jak każdy w tej szkole, ma nadprzyrodzone zdolności.
-Mam jej dość- mruknąłem pod nosem.
-Ona ma ciężki charakter
-Ona jest idiotką! Wiesz co zrobiła!? Zajebała ‘księgę wszelkiego zła’ szuka jakiegoś wina ‘czarna magia’! No sam pomyśl czy ona jest normalna!?- zacząłem krzyczeć. Muszę wyładować swoje emocje, bo ta dziewczyna wyprowadziła mnie dziś z równowagi. Jak można być, aż tak głupim?
-Harry nie nazywaj jej tak- powiedział przez zaciśnięte zęby- mało mnie obchodzi jakaś książka i wino, byle jej się nic nie stało
-Czy ty mnie słuchasz to książka wszystkiego co złe! Wino ‘czarna magia’! Zło. Księga otworzyła się sama na stronie 666!
-Uspokój się Hazz ludzie patrzą- zaśmiał się pod nosem.
-Wiesz co mam was wszystkich gdzieś- teleportowałem się do naszego pokoju, gdzie ubrałem szorty do kąpania, a na górę czarne rurki i czarną koszulkę. Włosy przeczesałem dłonią. Na zegarku była godzina 18.04 muszę wiedzieć czy ma chłopaka. Podoba mi się, a jak to co mówiła Julka okaże się prawdą to się wścieknę. Dobra niech będzie przeniosłem się do jej domu. Blondynka biegała po domu w czarnych rurkach i górze od bikini. –hejka Gin- dziewczyna odwróciła się i zarumieniła, a późnej uśmiechnęła.
-Cześć, coś się stało? –zmarszczyłem brwi- jesteś smutny- jestem wkurwiony, a nie smutny.
-Za dużo- westchnąłem- gotowa?
-Jeszcze chwilka- pobiegła do swojego pokoju, a po chwili wróciła ubrana w biały sweter. Włosy miała zarzucone do tyłu i opadały kaskadami na plecy. Podeszła i lekko musnęła moje usta, a późnej się przytuliła. Już miałem nas przenieść- czekaj- pobiegła do kuchni- zaraz stracę cierpliwość. Wróciła z koszykiem i ponownie się przytuliła- już- teleportowaliśmy się na magiczną plażę w wymiarze Spektra. Miał być Madagaskar, ale się rozmyśliłem. –gdzie jesteśmy?- zapytała rozglądając się dookoła.
-Na magicznej plaży w wymiarze Spektra- uśmiechnąłem się lekko. Blondynka rozłożyła koc, na którym później usiadła w samym stroju kąpielowym. W tym wymiarze jest ciepło, nawet bardzo. Gin ma idealne ciało. Zająłem miejsce obok niej. Podziwiałem widoki. Woda była przejrzysta i wyglądała niezwykle. Wszystkie magiczne istoty bardzo często tutaj przychodzą, ta woda dodaje im siły i relaksuje. Idealnie działa na cerę, ale demonom i tak nie pomaga. Widać też stąd kilka planet i bardzo malutkie słońce. Kilka górek. klik.
-Harry mówię do ciebie- blondynka dźgnęła mnie w bok, a ja posłałem jej złowrogie spojrzenie. Przerwała mi- jesteś na mnie zły?- dodała nieco ciszej.
-W co ty grasz?- zmarszczyła brwi- masz chłopaka
-Nie mam
-Nie kłam, moja przyjaciółka jest jasnowidzem
-Zerwałam z nim- uniosłem brwi ze zdziwienia- nie kocham go. To się psuło od kilku miesięcy, a ty mnie utwierdziłeś w przekonaniu, że nic do niego nie czuję- pochyliłem się i lekko pocałowałem. Szybko natomiast się od niej odsunąłem. Za pomocą szybkości wstałem z koca i stanąłem na bezpiecznej odległości. Czułem jak moja twarz się zmienia. Jestem głodny, potrzebuję krwi. Nie chcę jej zrobić krzywdy, bo ją lubię nawet chyba troche bardziej niż lubię. – Harry wszystko w porządku?- wstała i zaczęła iść w moim kierunku.
-Gin nie podchodź-nie posłuchała. Dotknęła mojej twarzy, która zaczęła się zmieniać pod wpływem jej pulsu. – nie chcę zrobić ci krzywdy.
-Nie zrobisz. Ufam ci, dlatego daj sobie pomóc- obnażyła swój kark. Pokiwałem przecząco głową- proszę zrób to- przyciągnęła mnie do siebie. Dotknąłem wargami jej szyi, a po chwili wbiłem do niej swoje kły. Blondynka jęknęła, a ja zacząłem pić. Po chwili jednak przestałem i wytarłem usta. Dziewczyna dotknęła miejsca, na którym zostały dwa małe ślady. Nadgryzłem nadgarstek i podsunąłem. Niepewnie pochwyciła moją rękę i się napiła. Ranka na jej szyi się zagoiła.
-Chodź- wziąłem ją na ręce i wbiegłem do wody. Nagle jakby trafiła mnie kula energii, straciłem na chwilę siły, ale szybko je odzyskałem. Chlapaliśmy się, całowaliśmy się. Ogółem mówiąc dobrze się bawiliśmy. 
_____________________________
Ok ok ok  mamy kolejny rozdział jak wam sie podoba??

9 komentarzy:

  1. Super rozdział. Mam nadzieję, że Harry w końcu się ustatkuje ;)
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny. kim jest ta dziewczyna na zywo ze zdjec- w opowiadaniu julka?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty *.* :* Czekam na nastepny zapraszam do mnie : http://summer-love-withonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. jakie to świetne! omomomomomom *__* dawaj następny <3
    wenyyyyy ; )

    julka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. za niedługo musze go jeszcze dokończyć ;)

      Usuń
    2. To czekam *-* Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się pomiędzy Julką i resztą. A Zayn i Julka nadal będą razem i nikt ich nie skłóci <3

      Usuń