niedziela, 19 stycznia 2014

3.16. Nie lubisz mojej krwi?



 *Zayn*
-No mówię ci Liam- już po raz setny gadam mu o tym, że piłem krew z Adams.
-TO. NIE. MOŻLIWE.- mówił wolno jak do tępego szczyla. Do pokoju weszła Dess razem  z Louisem. Blondynka już od dobrego miesiąca męczy mnie, żebym zabrał ją do Julki. Tylko, że odpowiedź brzmi NIE. Ja sam muszę odzyskać Julkę, a jak Destiny się przypieprzy to tego nie zrobię, bo ona chce odzyskać przyjaciółkę.
-Malik- dziewczyna zatrzepotała rzęsami- dzisiaj ide…
-Nie, nigdzie nie idziesz Dess!- wrzasnąłem i teleportowałem się do Chicago. Julka leżała na łóżku z jakąś książką i gadała przez telefon.
-Mam po prostu cie dość i nie, nigdzie dziś z tobą nie idę Matt- jęknęła. Długo to jeszcze potrwa!? Zahipnotyzowałem tego pedałka, żeby przelizał się z jakąś laską! Co jeszcze mam zrobić!? Sprawić, żeby się z pierwszą lepszą przespał!? Kurwa jak ja nim gardzę! Grrr- muszę kończyć- rozłączyła się, a potem wstała i podeszła do mnie przytulając. – hej
-Ta hej- mruknąłem od niechcenia odpychając ją lekko. Była zmieszana- idziesz dzisiaj ze mną na imprezę do mojej szkoły?
-Serio? Myślałam, że ty się uczysz w tym magicznym wymiarze
-Bo się tam uczę, ale chcę żebyś szła ze mną  
-To legalne?- skrzywiła się siadając na łóżku.
-Obchodzi cie to?- poszedłem w jej ślady. Ułożyłem głowę na jej udach, a brunetka zaczęła gładzić moje włosy niszcząc tym samym moją idealną fryzurę, którą dość długo układałem. Kocham ją, dlatego jej jako jedynej pozwalam całą moją pracę podeptać i wypierdolić do kosza. Ta to właśnie jest miłość, nie zwracasz uwagi na nic poza nią. Wszystkie złości, żale i wady znikają jak za sprawą magicznej różdżki, a cała nieidealna dziewczyna staje się ósmym cudem świata.
-Nie- odpowiedziała szybko, na co się zaśmiałem. Przynajmniej jedna rzecz się nie zmieniła. – ale muszę iść na zakupy- zrobiłem dziobek na ustach i przytaknąłem. Julka zmarszczyła brwi, a potem popatrzyła na mnie znacząco. Westchnąłem i wstałem.
-Skoro nalegasz, to pójdę- uśmiechnęła się uroczo. Złapała za torebkę i kurtkę. Ubrała buty, a potem jaki na cywilizowanych „ludzi” przystało wyszliśmy drzwiami. Szliśmy ramię w ramię przez cały akademik, aż dotarliśmy do głównych drzwi, które prowadziły na dwór. Było w sumie ciepło, ale wiał lekki wiaterek. Ruszyliśmy w stronę centrum, ale znowu przydupił się ten blondasek. W sumie ja nie mam nic do blondynów, ale jak go widzę to mnie kurwica trafia. Chłopak zaczął się pluć, a Adams tak jak ja była zmieszana.
-Teraz to z nim się bujasz!? Mam cie dość, bo znalazłam sobie nowego chłoptasia na posyłki!?- zaczął naśladować jej głos, ale marnie mu to wychodziło.  
-Przestań- warknęła.
-Dlaczego? Tobie wolno wszystkich obrażać, poniżać i oceniać po okładce, ale jeśli ktoś to robi z tobą to się wkurwiasz…
-Zamknij się- zacisnęła dłonie w pięści.
-Jesteś po prostu chorą manipulantką!
-Nie prawda- jęknęła, a potem przymrużyła oczy jakby coś ją bolało. Świadczył o tym grymas wymalowany teraz na jej ładnej buźce.
-Ty po prostu…- złapałem go za kołnierzyk koszuli w kratę i uniosłem troche w górę, co jak co, ale on był ode mnie niższy i mniej umięśniony.
-Posłuchaj teraz ty mnie- na razie byłem spokojny- jeśli jeszcze raz…- i dostałem po ryju. Okay, spoko miły Zayn się skończył. Postawiłem go na ziemi i odwróciłem się do Julki. – Julek daj mi chwilę okay?- zdezorientowana przytaknęła. Zacisnąłem dłonie w pięści, a potem przywaliłem mu. Zaczęliśmy się okładać. Wierzgał tymi witkami na wszystkie strony. Nie potrafił się bić, on stwarzał tylko takie pozory. Nie przestawałem obijać mu pyszczka, nawet wtedy kiedy się potknął. Blondasek nie potrafił się ruszyć, a ja nie potrafiłem i nie chciałem przestać. Obrażał ją, a mnie uderzył. Co z tego, że nic nie poczułem, bo siły to to ma ile motyl. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, dlatego zaprzestałem. Przekręciłem głowę na bok i zobaczyłem ją. Stała przerażona i cała blada, kurczowo trzymała się za brzuch z wykrzywionymi ustami w grymasie.
-Chodźmy już, proszę- jęknęła. Zacisnąłem zęby i przymrużyłem oczy. Nie chcę przestawać! Chcę mu dać nauczkę, za wszystko! Za to, że cie krzywdzi, zdradza, za to, że mi cie UKRADŁ! Siłowałem się właśnie z własnymi wartościami, a prośbą dziewczyny, która jest dla mnie najważniejsza- Zayn- mruknęła. Uwielbiam jak mówi do mnie w ten sposób. Przeważnie robi to w momencie jak się pieprzymy, a raczej pieprzyliśmy, bo… w sumie też ją zdradziłem i ktoś powinien obić mi mordę. Niechętnie wstałem, a brązowooka złapała za mój nadgarstek i zaczęła biec ciągnąc mnie za sobą. Dopiero jak przebiegła park to się zatrzymała. Znowu pobladła i ledwo co trzymała się na nogach.
-Ey wszystko gra?- skrzywiła się.
-Tak- skłamała- nie martw się o mnie
-Jak mam się nie martwić skoro…!- w porę urwałem.
-Skoro?- zmarszczyła brwi.
-Skoro masz iść ze mną do Sawet- zastanowiłem się chwilę, czy aby na pewno dobrze dobrałem słowa, ale po głębszym zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że dobrze to rozegrałem. Dalej szliśmy w stronę centrum za ręce. Droga zajęła nam dobre 10 minut, a potem to Julka wpadła w zakuposzał. Wybierała kiecki, przymierzała, WYGLĄDAŁA ZAJEBIŚCIE, ale ich nie kupowała.
-Nie- pokiwała głową- wyglądam w niej grubo- jęknęła z bezsilności. Też już powoli traciłem cierpliwość. Przecież ona jest chuda. Codziennie rano biega, zdrowo się odżywia, no i zawsze razem ćwiczyliśmy nie tylko na siłowni w weekendy, ale też codziennie wieczorem. Westchnąłem i zgarnąłem z wieszaka sukienkę, która już dawno skupiła całą moją uwagę. Rzuciłam nią w Adams, a ona uniosła na mnie brwi- serio?!- prychnęła- chciałbyś, żeby twoja dziewczyna ubierała się w takie coś?- teraz to ja uniosłem brwi- wybacz to pytanie było nie na miejscu- zaczęła przeglądać inne ubrania.
-Niby czemu nie na miejscu?
-No, bo… sam mówiłeś, że twoja dziewczyna… no wiesz- czekaj mówiłem co? Zastanowiłem się chwilę przypominając sobie co ja jej wtedy powiedziałem. Za cholerę nie potrafiłem sobie tego przypomnieć, dlatego tylko pokiwałem głową. Uśmiechnęła się przepraszająco, a potem mnie przytuliła- serio, przepraszam Zayn
-Nic nie szkodzi Julek
-Przyniosłam wam kilka nowych sukienek- nie no to są chyba jakieś żarty! Serio w takim momencie!? Właśnie teraz, kiedy tulę moją byłą, którą za wszelką cenę chce odzyskać przyłazi jakaś baba i gada, że ma nowe sukienki. Zero wyczucia czasu kobieto! Brunetka oderwała się ode mnie i zabrała kreacje, z którymi poszła do przymierzalni. Ruszyłem za nią. Wyszła w czerwonej, potem w czarnej i na końcu w błękitnej. Uśmiechnąłem się. Wyglądała świetnie, tak niewinnie jak aniołek, MÓJ aniołek.
-Weź wszystkie, ale ubierz się w niebieską
-Ale…- wywróciłem oczami i przejąłem ciuchy, z którymi ruszyłem do kasy. Podałem sprzedawczyni, która zadziornie się do mnie uśmiechnęła, a potem skasowała i podała cenę. Podałem jej kartę kredytową, a potem wpisałem kod. Podała mi reklamówkę, a ja ją Julce, która właśnie wyszła wkurzona z kabiny. – idiota- skwintowała- sama mogę za siebie płacić, nie jestem głupią laleczką, która chce cie wykorzystać. Zaraz ci oddam kasę- skrzyżowała ręce na piersi, a ludzie patrzyli na nas jak na debili. Złapałem ją za łokieć i wyprowadziłem ze sklepu. – no świetnie teraz to już się mnie nawet wstydzisz- słowa wypadały z jej ust jak z armaty. Nadawała jak przekupka na targu. – ała- złapała się za głowę. Lekko zachwiała się na nogach i padłaby na glebę, ale zdążyłem ją złapać.
-Julka na pewno wszystko dobrze?
-Tak. Przepraszam za tą scenę w sklepie, jak ci to wynagrodzić?- teraz do głowy przychodziło mi wiele próśb. Począwszy od zwykłego buziaka, a kończąc na seksie. Wskazałem jednak palcem na jeden ze sklepów, a wzrok dziewiętnastolatki powędrował na moim palcem. – kpisz sobie? Myślałam o kawie i ciastku, a nie o…
-To się obrażam- wzruszyłem ramieniem.
-No okay- westchnęła, po czym poszliśmy do sklepu z bielizną.    
*Julka*
Stałam przed lustrem i dokładnie oglądałam swoje odbicie. Szczerze powiedziawszy całkiem ładnie mi było w tej niebieskiej sukience, którą wybrał i kupił mi Zayn. Pomalowałam się lekko, a włosy rozczesałam i pozostawiłam lekko falowane, tylko że zgarnęłam je na lewe ramię. Do pokoju weszła Caroline, która popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
-Wybierasz się gdzieś? – skrzyżowała ręce na piersi i popatrzyła na mnie wzrokiem matki, której córka nic jej nie powiedziała o swoich planach na wieczór.
-Właściwie… to tak
-Z Mattem?- uśmiechnęła się głupkowato, na co pokręciłam przecząco głową- z tym nauczycielem plastyki?
-Co!? Z jakim nauczycielem!? Za kogo ty mnie masz!? Idę z Zaynem- czy ona ma mnie za taką, co sypia z nauczycielem!? Nie jestem taka!
-Przecież sama mówiłaś, że prowadził twoje zajęcia
-Nie mówiłam tego!
-Ta, jasne- prychnęła. – Julka nie wymyśliłam sobie tego!
-Ja też! Zayn nie jest nauczycielem plastyki!
-Gadałaś…
-Nic takiego nie mówiłam- drzwi się otworzyły, a stanął w nich mega przystojny gość. Zayn ubrany był na czarno. Czarne spodnie, koszulka i skórzana kurtka. Włosy nienagannie ułożone i ten chytry uśmieszek sprawiły, że moje policzki przybrały barwę purpury.
-Idziemy?- przytaknęłam i złapałam za dłoń, którą wystawił w moim kierunku. Wyszliśmy, a potem przeniósł nas… gdzieś. Nadal nie wiem jak on to robi, ale to jest fajne. – podoba ci się w Nowym Yorku?
-Myślałam, że…
-Tak, tak pójdziemy do Sawet tylko, że chce jeść- złapał za ramię jakiejś dziewczyny, a potem powiedział:- nie krzycz i nie uciekaj- już miał ugryźć ją w kark, ale nie chciałam tego. Chciałam, żeby napił się ze mnie! Czułam się jakby… zazdrosna?
-Nie rób tego- warknęłam, a on zdziwiony spojrzał na mnie. – pozwól jej odejść
-Jestem głodny Julka. Muszę jeśli nie chcesz, żebym zrobił ci krzywdę- odchyliłam głowę w lewo dając mu do zrozumienia, że chcę aby pożywił się na mnie- nie mogę- warknął – Julka przestań!- wrzasnął, a potem lekko mnie odepchnął.
-Nie lubisz mojej krwi?- mruknęłam cicho- dlaczego chcesz iść ze mną? Zabierz ją- wskazałam na platynową blondynkę, którą trzymał teraz w ramionach. Czułam się teraz jak te wszystkie panienki z desperacji. Było mi strasznie wstyd, a w oczach gromadziły się łezki, które próbowałam zatamować szybkim mruganiem. Zrobiłam piruet na pięcie i odwróciłam się, odchodząc. Zagryzłam wargę na tyle mocno, że poczułam metaliczny smak krwi. Nie chciałam się teraz odwracać i patrzeć jak pije z niej. Tak bardzo chciałam być teraz na miejscu tej blondynki, która była bardzo ładna i szczupła, no i miała duże cycki co uwydatniał dekolt różowego topu. Przede mną pojawiła się postać mulata. Złapał mnie za ramiona i spojrzał prosto w oczy. Mówiłam już, że on ma piękne oczy? Nie? Cóż… teraz to mówię: On ma zajebiste tęczówki. – zostaw mnie- próbowałam się wyrwać z jego silnych ramion, ale nie pozwalał. – Zayn mówię do ciebie! Wracaj i dokończ posiłek- spuściłam głowę, bo znowu zbierało mi się na płacz. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Nie znam go zbyt długo, bo zaledwie niecały tydzień, a nie dość, że jestem zazdrosna, to czuję, że mogłabym zrobić dla niego wszystko. – puszczaj- szarpałam się, a on nadal na mnie patrzył jakoś dziwnie.
-Nie chcę cie krzywdzić, zrozum- powiedział w końcu. Nie chce, ale to robi. Normalka, ja nie mam szczęścia do facetów. Złapał za moją brodę i zmusił, żebym na niego spojrzała- twoja krew jest najlepsza na świecie, ale nie chcę sprawiać ci bólu
-Nie sprawiasz- zapewniłam, a Malik zaczął się chwilę zastanawiać.
-Naprawdę ci tak na tym zależy, żebym pił tylko z ciebie?- uniósł brwi, a ja zażenowana przytaknęłam. Cała moja pewność siebie przy nim gdzieś ulatuje, a ja sama zamieniam się w nieśmiałą dziewczynkę, która tylko chichota zamiast podejść do kolesia i powiedzieć mu, że ją kręci. – dlaczego?- wzruszyłam ramionami. – nie piłem z niej
-To nie spowiedź Zayn
-Wiem, ale… - uniosłam na niego swoje brwi. Chłopak podrapał się w kark- zależy mi na tobie- odwrócił twarz, na której zaczęły pojawiać się charakterystyczne żyłki. Teraz to ja zwróciłam jego twarz ku sobie, a następnie odgarnęłam włosy, pokazując mu w ten sposób, że może się pożywić. Spojrzał mi prosto w oczy, a potem musnął moje wargi. Lekko ukuł mnie w szyję, a potem zaczął ssać. Czułam się trochę słaba, ale strasznie mi się to podobało. Odsunął się, a potem wytarł usta. Nadgryzł swój nadgarstek i podsunął mi pod nos. – wymiana- uśmiechnął się lekko. Złapałam jego rękę, a potem spojrzałam na niego i kończynę. Dwudziestolatek przytaknął, a ja niepewnie przyłożyłam wargi do rany, z której ciekło troche krwi. Napiłam się trochę, ale szybko przestałam. Głowa znowu zaczęła mnie potwornie boleć- za dużo wypiłem. Koniec, więcej z ciebie pił nie będę. Jesteś cała blada!
-Nie! To nie przez ciebie ostatnio jestem osłabiona. Już wcześniej byłam, zanim się poznaliśmy
-Powiedzmy, że ci wierzę. Chodź- przycisnął mnie do swojego idealnie wyrzeźbionego torsu, a chwilę później staliśmy w wielkiej sali, gdzie było pełno nastolatków, żarcia, napoi oraz głośna muzyka.
-Wszyscy są tacy jak ty?
-W sensie, że mega przystojni?- wywróciłam oczami z rozbawieniem- ja jestem najfajniejszy, a jeśli chodzi o rasę to jest nas tylko osiem. Ta blondynka- wskazał na dziewczynę, która tańczyła z loczkiem – to Gin jest człowiekiem, a Mel- teraz pokazał na rudą- jest wampirem. Niall, Harry, Liam, Lou, Dess i Aga to mieszanka. Daj mi chwilkę okay?- przytaknęłam, a on pocałował mnie w policzek po czym gdzieś poszedł zostawiając mnie samą. 
____________________________________________

5 komentarzy:

  1. Boski rozdział mam nadzieje ze będziesz pisać dalej bo masz talent :) kocham to opowiadanie <3333 czekam nn c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa!! Wspaniały rozdział. Jestem zachwycona :D
    Nie mogę się już doczekać kolejnego ;)

    Weny życzę i pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
  3. <333 Zabrał ją Sawet yeah !! ona musi sobie wszystko przypomnieć !!! Weny :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhu ! Akcja się rozwija ! :)
    Mam nadzieję, że wszystko sb przypomni! :P
    Rozdział supermegahiperodlotowy, czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń