*Julia*
Ból, strach, cierpienie, miłość, wiara, płacz, śmiech,
wściekłość, łagodność i wszystkie inne emocje od dawna mieszają się w ludzkich
głowach. W ciągu kilku sekund wszystko może ulec zmianom. Co się stało ze mną?
Utknęłam w piekle z szatanem. Nie boję się go, boję się o moich przyjaciół i
Zayna. A szatan? On boi się mnie. Skąd to wiem? Tutaj w piekle jest magiczne
źródło, które pozwala spojrzeć w przeszłość. Widziałam dzień moich i Agi
narodzin. Kiedy mama i tata byli w Sawet, my spałyśmy. Pojawił się. Stał nas
naszą kołyską i powiedział, że musi się mnie pozbyć, bo to właśnie ja jestem
równa Bogu. Wiem, sama w to nie wierzę, bo Bóg jest wszech potężny, a ja jestem
krwiopijcą i czarownicą. Jestem mieszanką potężnych istot, które zostały
stworzone przez moją i Dess mamę. Co lepsze nasze matki są przyjaciółkami, a
raczej były.
-Czy ty wiesz, co zrobiłaś?!- wrzasnął w moim kierunku
władca podziemia. Podszedł do mnie i mocno ścisnął mój podbródek. – jeśli
jeszcze raz pomożesz swoim przyjaciołom, to zabiję jedyną osobę, która jest dla
ciebie całym światem. Zayn już uległ Katherine, cierpiałabyś, gdybym wyrwał mu
serce, prawda?
-Idź do diabła!- wykrzyczałam mu w twarz- wiec, że wrócę do
świata żywych i cię powstrzymam
-Nie masz tutaj mocy kochanie- odepchnęłam go od siebie.
Muszę coś wymyślić, przecież jestem Julka. Ja zawsze mam plan. – a teraz
wybacz, ale muszę iść do swoich dzieci- znikł. Przemieszczałam się pomiędzy
stalagmitami, stalagnatami i stalaktytami to jest szok. Stąd nie ma wyjścia.
Przysiadłam przy źródle przeszłości i tępo gapiłam się w wodę. Przecież… Boże
jaka ja jestem głupia! Jest stąd wyjście. Nie zastanawiając się dłużej
wskoczyłam do wody, a wir przeniósł mnie na jakieś wzgórze. W oddali znajdował
się zamek, bardzo ładny i wielki. klik.
Dobra spróbujmy się przenieść do przyszłości, do reszty. Nie mogę… a bliżej
zamku? Oł yeah! Znalazłam się na dziedzińcu, podeszłam bliżej wejścia kiedy
usłyszałam krzyki. Sama otworzyłam ciężkie, mahoniowe wrota i wbiegłam do
środka. Rycerze walczyli z jakąś
dziewczyną, która była potężną wiedźmą. Czuję jej moc i widzę jej aurę, nie
wiem dlaczego, ale tak się stało teraz. Może za długo przebywałam w piekle? Owa
dziewczyna miała ciemne włosy, czarne usta. Jej cera była blada niczym śnieg.
Na głowie gościła zwykła korona, która była koloru szarego. Na sobie miała
czarną, długą sukienkę z falbankami, a na stopach ni to balerinki, ale w tych
czasach nazwano by je zwykłymi pantofelkami. Dziwne serio, chcę już wrócić do
normalnego świata. Do Agi, Dess, Harrego, Liama, Louisa, Nialla, aniołków no i
Zayna. Czemu uległ Katherine? To wszystko moja wina. On ma racje. Jestem
beznadziejna, bo dałam się tak łatwo zabić? No, ale mniejsza. Ta zła dziewczyna
szarpała za włosy, bardzo ładną dziewczynę, w brązowych lokach do połowy
pleców. Brunetka ubrana była w fioletową, zwiewną suknię do ziemi, a na głowie
miała diadem z fioletową siatką- taką, z jakiej jest zrobiony welon w sukni
ślubnej. Rycerze próbowali ją uwolnić, ale zła królowa władała potężną, czarną
magią.
-Księżniczko!- krzyknął bardzo ładny książę w blond włosach.
Ubrany był w połyskującą zbroją, a w prawej dłoni miał miecz. W jego zbroi
odbijały się promienie słońca. Normalnie jak z bajki. Chłopak ruszył w stronę
złej wiedźmy i próbował ją pokonać, ale przecież nie da rady. W oczach brunetki
widać było łzy. Ona go kocha. Nie pozwolę ich zabić, są młodzi i kochają się.
Rycerz upadł, a czarownica pochwyciwszy ostrze zamierzała go przekłuć.
-Stój!- w mgnieniu oka znalazłam się przed nim i zasłoniłam
go swoim ciałem.- nie pozwolę ci na to. Zbyt wiele ludzi zginęło
-A kim ty jesteś żeby mi rozkazywać?- zadrwiła, a ja tego
nie lubię.
-Słyszałaś może legendę o dwóch siostrach bliźniaczkach?- w
jej oczach pojawił się strach. Wstałam i spojrzałam na nią. Cisnęłam w nią kulą
żywiołów, a następnie rzuciłam się na nią pod postacią tygrysa. – a teraz ty
zginiesz, bo jesteś zła- przejęłam kontrolę nad pogodę i dokończyłam jej
dzieło. Podwyższyłam temperaturę, ale nie powietrz tylko jej mózgu, który się
zagotował, a że ja lubię wielkie bum, głowa „dziwnym trafem” jej wybuchła.
Podbiegłam do księżniczki, która leżała ranna pod ścianą. Przykucnęłam przy
niej i lekko dotknęłam jej rannej głowy, z której sączyła się krew i ją
uzdrowiłam.
-Dziękuję- jej głos był melodyjny i łagodny.
-Wasz wysokość- lekko się pochyliłam. – dobra ja już muszę
ruszać dalej, muszę wymyślić jak wrócić do moich czasów.- zagryzłam wargi od
środka i wzruszyłam ramionami.
-Bylibyśmy zaszczyceni- poczułam czyjąś rękę na moim
ramieniu, odwróciłam głowę w bok i znowu ten przystojny książę. Weźcie go stąd,
bo to będzie gwałt w miejscu publicznym, a przecież kocham Zayna. Znaczy to
uczucie jest skąp likowane, przecież on teraz czuje mięte czy co tam to tej
wywłoki z 1864. – gdybyś zgodziła się na ucztę, na twoją cześć- u uczta i to na
moją cześć. Chyba się zgodzę.
-No okay- weszliśmy do zamku, a księżniczka zaprowadziła mnie
do swojej komnaty. Z szafy wyjęła dwie suknie.
Diana i Eddie |
-Którą mi doradzasz?- uśmiechnęła się nieśmiało. Przyjrzałam
się bardzo dokładnie.
-Fioletową- wskazałam na suknię w kolorze fiołków wykonaną z
tiulu, no nieźle. klik.
- a i jestem Julka.
-Diana- podała mi dłoń, którą uścisnęłam- tobie proponuję
tą- podała mi błękitną sukienkę bez ramiączek, a potem wskazała na komnatę, w
której miałam się przebrać. Ubrałam podaną mi kreację. klik.
No nawet, nawet może być. Zeszłyśmy na dół, gdzie siedział przystojniak. –to książę
Edward, a to Julia.
-Wystarczy Julka- usiadłam na drewnianym stołku, obok
księżniczki. Na stół podano indyka, a oni zaczęli zajadać. Wzięłam kęs, który
zaraz stanął mi w gardle. Potrzebuję krwi. Odeszłam od stołu i przeniosłam się
do wsi.
-To ty – odezwał się jakiś wieśniak. – dziewczyna z
proroctwa. Proszę- odsłonił swój kark. Okay to jest dziwne- napij się, ze mnie-
no skoro proponuje, ja nie będę protestować. Wbiłam kły w jego kark i się napiłam.
Pyszne, już dawno nie czułam tego smaku w ustach. Odsunęłam się.- napij się jeszcze.
-Nie chcę cie zabić- znowu teleportowałam się do zamku.
Muszę wrócić. – przepraszam, ale ja nie jestem głodna. Do widzenia i dziękuję-
odeszłam, ale zatrzymał mnie Edie, to znacznie lepiej brzmi niż Edward.
-Dziękuję, za ocalenie Diany- złożył na moim policzku
słodkiego buziaka- jeśli będziesz kiedykolwiek czegoś potrzebowała wystarczy
poprosić.
-To naprawdę miłe, ale chcę wrócić do swoich czasów. Tego mi
chyba nie załatwisz?
-Idź do maga Zacha- wskazał na czarodzieja w niebieskiej
todze i szpiczastym kapeluszu. Poszłam z nim do jakiejś wysokiej wieży. Komnata
była ogromna, a wszędzie leżały zakurzone księgi, różne kotły i magiczne zioła.
Stary robi blanty własnej firmy. Hahahaha, dobra koniec żartów. Chwila moment.
-Dziadek?!- wyszczerzyłam gały na tego staruszka. Nie to
niemożliwe. – pomóż mi, zrób eliksir, ja muszę im pomóc.
-Pomogę, ale musisz jeszcze poznać przyszłość- pokiwałam
potwierdzająco głową, a on podał mi magiczny wywar. Przystawiłam kubek do
swoich ust i wypiłam napar…
Wszędzie jest pusto, nie ma żywej duszy. To nie może być
przyszłość. Wszyscy zginęli. Zza sterty gruzu wyszła dziewczyna jak ja,
Katherine. Dokonała tego, włada światem, który jest pusty.
-A ty nie chciałaś uwierzyć- zaśmiała mi się prosto w twarz.
-Gdzie jest Zayn i reszta moich przyjaciół?!- wrzasnęłam, na
całe gardło.
-Przecież ja żyję i jestem szczęśliwy z Katherine-
wyszczerzyłam oczy.
-Zayn ty żyjesz- chciałam go przytulić, ale mnie odsunął- co
robisz?
-Bawiłaś się mną, jesteś zwykłą suką i manipulantkę- zrobiło
mi się przykro. To zabolało. – to Katherine na mnie zależy. Ona mnie kocha.
-Ale ona nie jest…
-Zamknij się! – wrzasnął na tyle głośno, że słowa te zaczęły
obijać mi się o czaszkę. – zamknij się i nie wtrącaj więcej do mojego życia-
dodał nieco ciszej. Jakaś dziwna energia ściągnęła mnie powrotem do piętnastowiecznego
zamku, a dokładniej komnaty dziadka. Z oczu zaczęły spływać zły, nie dlatego że powiedział mi w twarz, że
jestem manipulantką i suką, tylko dla tego, że to wszystko moja wina. To przeze
mnie stał się takim.
-Nie możesz do tego dopuścić dziecko, bo tak teraz wygląda
przyszłość. Nie brałaś udziału w wojnie. Zayn źle wybrał, Agata nie potrafiła
przewodzić, a Louis z Destiny uciekli, ale zginęli.
-Oddam za nich życie- siwy staruszek podał mi jeszcze jeden
napój z ziół, który wypiłam duszkiem. Obudziłam się w moim łóżku, we Florencji.
Nie mogą się dowiedzieć, że wróciłam. W szafce biurka znalazłam nożyczki, które
przystawiłam do włosów. Nie, ja nie dam rady ich obciąć. Odłożyłam narzędzie i
poszłam do garderoby. Kiedyś w Halloween przebrałam się za smerfetkę, mam blond
perukę. Założę zielone soczewki… albo przestanę kombinować i otworzę sejf taty,
z którego wezmę pelerynę niewidkę i nikt się nie połapie. Poszłam do pokoju
ojca i zaczęłam majstrować. Po trzydziestu minutach otworzyłam te cholerstwo i
zabrałam siwą kapę. Wróciłam do pokoju i przebrałam się. Błękitną suknię
wrzuciłam do garderoby, a do łazienki zabrałam wzorzystą sukienkę, białą
koszulę i jeansową kamizelkę oraz brązowe kowbojki. Poszłam do łazienki gdzie
wzięłam najdłuższy prysznic w życiu, a następnie się ubrałam. Potem rozczesałam
i wysuszyłam włosy. Narzuciłam na siebie pelerynę, a potem…
___________________________________No i jak wrażenia? Czyta to ktoś w ogóle? Bo jeśli tak to dajcie mi dużą motywację w postaci KOMENTARZY. Ja daję wam propozycję nowego opowiadania. O czym będzie? Może troche fantastyki lub zwykły? To zależy jaki chcecie. Więc piszcie w komach jakie ma ono być. Julka wróciła cieszycie sie? Buźka miśki ;**