piątek, 28 czerwca 2013

2.3. Oddam za nich życie

*Julia*
Ból, strach, cierpienie, miłość, wiara, płacz, śmiech, wściekłość, łagodność i wszystkie inne emocje od dawna mieszają się w ludzkich głowach. W ciągu kilku sekund wszystko może ulec zmianom. Co się stało ze mną? Utknęłam w piekle z szatanem. Nie boję się go, boję się o moich przyjaciół i Zayna. A szatan? On boi się mnie. Skąd to wiem? Tutaj w piekle jest magiczne źródło, które pozwala spojrzeć w przeszłość. Widziałam dzień moich i Agi narodzin. Kiedy mama i tata byli w Sawet, my spałyśmy. Pojawił się. Stał nas naszą kołyską i powiedział, że musi się mnie pozbyć, bo to właśnie ja jestem równa Bogu. Wiem, sama w to nie wierzę, bo Bóg jest wszech potężny, a ja jestem krwiopijcą i czarownicą. Jestem mieszanką potężnych istot, które zostały stworzone przez moją i Dess mamę. Co lepsze nasze matki są przyjaciółkami, a raczej były.
-Czy ty wiesz, co zrobiłaś?!- wrzasnął w moim kierunku władca podziemia. Podszedł do mnie i mocno ścisnął mój podbródek. – jeśli jeszcze raz pomożesz swoim przyjaciołom, to zabiję jedyną osobę, która jest dla ciebie całym światem. Zayn już uległ Katherine, cierpiałabyś, gdybym wyrwał mu serce, prawda?
-Idź do diabła!- wykrzyczałam mu w twarz- wiec, że wrócę do świata żywych i cię powstrzymam
-Nie masz tutaj mocy kochanie- odepchnęłam go od siebie. Muszę coś wymyślić, przecież jestem Julka. Ja zawsze mam plan. – a teraz wybacz, ale muszę iść do swoich dzieci- znikł. Przemieszczałam się pomiędzy stalagmitami, stalagnatami i stalaktytami to jest szok. Stąd nie ma wyjścia. Przysiadłam przy źródle przeszłości i tępo gapiłam się w wodę. Przecież… Boże jaka ja jestem głupia! Jest stąd wyjście. Nie zastanawiając się dłużej wskoczyłam do wody, a wir przeniósł mnie na jakieś wzgórze. W oddali znajdował się zamek, bardzo ładny i wielki. klik. Dobra spróbujmy się przenieść do przyszłości, do reszty. Nie mogę… a bliżej zamku? Oł yeah! Znalazłam się na dziedzińcu, podeszłam bliżej wejścia kiedy usłyszałam krzyki. Sama otworzyłam ciężkie, mahoniowe wrota i wbiegłam do środka.  Rycerze walczyli z jakąś dziewczyną, która była potężną wiedźmą. Czuję jej moc i widzę jej aurę, nie wiem dlaczego, ale tak się stało teraz. Może za długo przebywałam w piekle? Owa dziewczyna miała ciemne włosy, czarne usta. Jej cera była blada niczym śnieg. Na głowie gościła zwykła korona, która była koloru szarego. Na sobie miała czarną, długą sukienkę z falbankami, a na stopach ni to balerinki, ale w tych czasach nazwano by je zwykłymi pantofelkami. Dziwne serio, chcę już wrócić do normalnego świata. Do Agi, Dess, Harrego, Liama, Louisa, Nialla, aniołków no i Zayna. Czemu uległ Katherine? To wszystko moja wina. On ma racje. Jestem beznadziejna, bo dałam się tak łatwo zabić? No, ale mniejsza. Ta zła dziewczyna szarpała za włosy, bardzo ładną dziewczynę, w brązowych lokach do połowy pleców. Brunetka ubrana była w fioletową, zwiewną suknię do ziemi, a na głowie miała diadem z fioletową siatką- taką, z jakiej jest zrobiony welon w sukni ślubnej. Rycerze próbowali ją uwolnić, ale zła królowa władała potężną, czarną magią.
-Księżniczko!- krzyknął bardzo ładny książę w blond włosach. Ubrany był w połyskującą zbroją, a w prawej dłoni miał miecz. W jego zbroi odbijały się promienie słońca. Normalnie jak z bajki. Chłopak ruszył w stronę złej wiedźmy i próbował ją pokonać, ale przecież nie da rady. W oczach brunetki widać było łzy. Ona go kocha. Nie pozwolę ich zabić, są młodzi i kochają się. Rycerz upadł, a czarownica pochwyciwszy ostrze zamierzała go przekłuć.
-Stój!- w mgnieniu oka znalazłam się przed nim i zasłoniłam go swoim ciałem.- nie pozwolę ci na to. Zbyt wiele ludzi zginęło
-A kim ty jesteś żeby mi rozkazywać?- zadrwiła, a ja tego nie lubię.
-Słyszałaś może legendę o dwóch siostrach bliźniaczkach?- w jej oczach pojawił się strach. Wstałam i spojrzałam na nią. Cisnęłam w nią kulą żywiołów, a następnie rzuciłam się na nią pod postacią tygrysa. – a teraz ty zginiesz, bo jesteś zła- przejęłam kontrolę nad pogodę i dokończyłam jej dzieło. Podwyższyłam temperaturę, ale nie powietrz tylko jej mózgu, który się zagotował, a że ja lubię wielkie bum, głowa „dziwnym trafem” jej wybuchła. Podbiegłam do księżniczki, która leżała ranna pod ścianą. Przykucnęłam przy niej i lekko dotknęłam jej rannej głowy, z której sączyła się krew i ją uzdrowiłam.
-Dziękuję- jej głos był melodyjny i łagodny.
-Wasz wysokość- lekko się pochyliłam. – dobra ja już muszę ruszać dalej, muszę wymyślić jak wrócić do moich czasów.- zagryzłam wargi od środka i wzruszyłam ramionami.
-Bylibyśmy zaszczyceni- poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu, odwróciłam głowę w bok i znowu ten przystojny książę. Weźcie go stąd, bo to będzie gwałt w miejscu publicznym, a przecież kocham Zayna. Znaczy to uczucie jest skąp likowane, przecież on teraz czuje mięte czy co tam to tej wywłoki z 1864. – gdybyś zgodziła się na ucztę, na twoją cześć- u uczta i to na moją cześć. Chyba się zgodzę.
-No okay- weszliśmy do zamku, a księżniczka zaprowadziła mnie do swojej komnaty. Z szafy wyjęła dwie suknie.
Diana i Eddie
-Którą mi doradzasz?- uśmiechnęła się nieśmiało. Przyjrzałam się bardzo dokładnie.
-Fioletową- wskazałam na suknię w kolorze fiołków wykonaną z tiulu, no nieźle. klik. - a i jestem Julka.
-Diana- podała mi dłoń, którą uścisnęłam- tobie proponuję tą- podała mi błękitną sukienkę bez ramiączek, a potem wskazała na komnatę, w której miałam się przebrać. Ubrałam podaną mi kreację. klik. No nawet, nawet może być. Zeszłyśmy na dół, gdzie siedział przystojniak. –to książę Edward, a to Julia.
-Wystarczy Julka- usiadłam na drewnianym stołku, obok księżniczki. Na stół podano indyka, a oni zaczęli zajadać. Wzięłam kęs, który zaraz stanął mi w gardle. Potrzebuję krwi. Odeszłam od stołu i przeniosłam się do wsi.
-To ty – odezwał się jakiś wieśniak. – dziewczyna z proroctwa. Proszę- odsłonił swój kark. Okay to jest dziwne- napij się, ze mnie- no skoro proponuje, ja nie będę protestować. Wbiłam kły w jego kark i się napiłam. Pyszne, już dawno nie czułam tego smaku w ustach. Odsunęłam się.- napij się jeszcze.
-Nie chcę cie zabić- znowu teleportowałam się do zamku. Muszę wrócić. – przepraszam, ale ja nie jestem głodna. Do widzenia i dziękuję- odeszłam, ale zatrzymał mnie Edie, to znacznie lepiej brzmi niż Edward.
-Dziękuję, za ocalenie Diany- złożył na moim policzku słodkiego buziaka- jeśli będziesz kiedykolwiek czegoś potrzebowała wystarczy poprosić.
-To naprawdę miłe, ale chcę wrócić do swoich czasów. Tego mi chyba nie załatwisz?
-Idź do maga Zacha- wskazał na czarodzieja w niebieskiej todze i szpiczastym kapeluszu. Poszłam z nim do jakiejś wysokiej wieży. Komnata była ogromna, a wszędzie leżały zakurzone księgi, różne kotły i magiczne zioła. Stary robi blanty własnej firmy. Hahahaha, dobra koniec żartów. Chwila moment.   
-Dziadek?!- wyszczerzyłam gały na tego staruszka. Nie to niemożliwe. – pomóż mi, zrób eliksir, ja muszę im pomóc.

-Pomogę, ale musisz jeszcze poznać przyszłość- pokiwałam potwierdzająco głową, a on podał mi magiczny wywar. Przystawiłam kubek do swoich ust i wypiłam napar…
Wszędzie jest pusto, nie ma żywej duszy. To nie może być przyszłość. Wszyscy zginęli. Zza sterty gruzu wyszła dziewczyna jak ja, Katherine. Dokonała tego, włada światem, który jest pusty.
-A ty nie chciałaś uwierzyć- zaśmiała mi się prosto w twarz.
-Gdzie jest Zayn i reszta moich przyjaciół?!- wrzasnęłam, na całe gardło.
-Przecież ja żyję i jestem szczęśliwy z Katherine- wyszczerzyłam oczy.
-Zayn ty żyjesz- chciałam go przytulić, ale mnie odsunął- co robisz?
-Bawiłaś się mną, jesteś zwykłą suką i manipulantkę- zrobiło mi się przykro. To zabolało. – to Katherine na mnie zależy. Ona mnie kocha.
-Ale ona nie jest…
-Zamknij się! – wrzasnął na tyle głośno, że słowa te zaczęły obijać mi się o czaszkę. – zamknij się i nie wtrącaj więcej do mojego życia- dodał nieco ciszej. Jakaś dziwna energia ściągnęła mnie powrotem do piętnastowiecznego zamku, a dokładniej komnaty dziadka. Z oczu zaczęły spływać zły,  nie dlatego że powiedział mi w twarz, że jestem manipulantką i suką, tylko dla tego, że to wszystko moja wina. To przeze mnie stał się takim.

-Nie możesz do tego dopuścić dziecko, bo tak teraz wygląda przyszłość. Nie brałaś udziału w wojnie. Zayn źle wybrał, Agata nie potrafiła przewodzić, a Louis z Destiny uciekli, ale zginęli.
-Oddam za nich życie- siwy staruszek podał mi jeszcze jeden napój z ziół, który wypiłam duszkiem. Obudziłam się w moim łóżku, we Florencji. Nie mogą się dowiedzieć, że wróciłam. W szafce biurka znalazłam nożyczki, które przystawiłam do włosów. Nie, ja nie dam rady ich obciąć. Odłożyłam narzędzie i poszłam do garderoby. Kiedyś w Halloween przebrałam się za smerfetkę, mam blond perukę. Założę zielone soczewki… albo przestanę kombinować i otworzę sejf taty, z którego wezmę pelerynę niewidkę i nikt się nie połapie. Poszłam do pokoju ojca i zaczęłam majstrować. Po trzydziestu minutach otworzyłam te cholerstwo i zabrałam siwą kapę. Wróciłam do pokoju i przebrałam się. Błękitną suknię wrzuciłam do garderoby, a do łazienki zabrałam wzorzystą sukienkę, białą koszulę i jeansową kamizelkę oraz brązowe kowbojki. Poszłam do łazienki gdzie wzięłam najdłuższy prysznic w życiu, a następnie się ubrałam. Potem rozczesałam i wysuszyłam włosy. Narzuciłam na siebie pelerynę, a potem…  
___________________________________
No i jak wrażenia? Czyta to ktoś w ogóle? Bo jeśli tak to dajcie mi dużą motywację w postaci KOMENTARZY. Ja daję wam propozycję nowego opowiadania. O czym będzie? Może troche fantastyki lub zwykły? To zależy jaki chcecie. Więc piszcie w komach jakie ma ono być. Julka wróciła cieszycie sie? Buźka miśki ;**

sobota, 22 czerwca 2013

2.2. Ucieknijmy



Bardzo ważna notka pod rozdziałem!!

 *Dess*
Nie to nie możliwe. Julka na pewno żyje, a ten chłopak robi sobie żarty ze mnie i mojej przyjaciółki. Nie pamiętam go, a on mówi, że jest moim chłopakiem. Ja nie mam chłopaka. Pierwszy raz widzę go na oczy. Muszę pomyśleć, a najlepszym miejscem do tego jest czubek wieży Eiffla. Przeniosłam się tam i usiadłam. Ramiona oparłam o barierki, a nogi zwisały ku dołowi. Mamo pomóż mi, potrzebuję cię teraz najbardziej. To takie niesprawiedliwe. Życie jest niesprawiedliwe, czemu nie mam nikogo? Czemu niczego nie pamiętam?

-Dess? – odwróciłam głowę i zobaczyłam jakiegoś chłopaka, ubrany był w czarne spodnie, czarny t-shirt oraz skórzaną kurtkę. Na nogach miał tenisówki. Włosy ułożone były w nieład. Jego karnacja była nieco ciemniejsza od jak mu było Leo? Logan…? Nie, nie tak. Chwila Lou, Loui… Louis! Tak nazywał się Louis. No więc miał nieco ciemniejszą karnację niż Louis. Skądś go znam, tylko skąd? Mogłabym przysiąc, że już go spotkałam. – co się z tobą działo?- przysiadł obok mnie, a ja dalej go uważnie lustrowałam. Miał brązowe oczy. Był bardzo przystojny, ale wygląda na zadufanego w sobie, aroganckiego i bezczelnego. Jest podobny do mojej przyjaciółki. –Destiny słuchasz mnie?
-Skąd mnie znasz?- wypaliłam patrząc mu prosto w oczy. Zmarszczył brwi i nerwowo się uśmiechnął. Czyżbym się z nim przespała?
-Dess, żartujesz sobie czy jak? Przecież poznaliśmy się w klubie, przyszedłem wtedy z Julką. Myślałaś, że jesteśmy razem- czekaj, dlaczego tego nie pamiętam?- widziałaś się już z Lou? Martwił się o ciebie, cały ten czas
-Nie znam ani ciebie, ani Louisa. Kim wy jesteście?!- wściekła wstałam- czego ode mnie chcecie!? – chłopak wstał i mierzył się ze mną wzrokiem- co zrobiliście Julce!?- brunet przymknął powieki i zagryzł dolną wargę. Sparaliżowało go. – gadaj, gdzie jest Julka!?- trąciłam go. Złapał mnie oboma dłońmi za policzki i spojrzał głęboko w oczy.
-Dess, to ja Zayn. Przypomnij to sobie- puścił mnie, a ja? W mojej głowie zaczęło się coś dziać. Głowa zaczęła mnie boleć. Złapałam się za wspomnianą wcześniej część ciała. Tak cholernie boli.
-Aaaaaa! Przestań, to mnie boli! ZAYN! Proszę!- krzyczałam. Z oczu zaczęły spływać łzy bólu. Czemu on mi to robi? Powoli zaczęłam sobie wszystko przypominać, ale ból nie ustawał. Z całej siły przymknięte były moje powieki. Dłonie były zaciśnięte w pięści, w których znajdowały się moje blond włosy.- przestań!- nagle obok nas pojawił się Louis. Przykucnął obok mnie i patrzył z troską, na mnie.
*Louis*
Ból, krzyk. Krzyk i ból. Destiny cierpi, a ja to czuję. Nie wiem, gdzie jest, ale wiem, że muszę jej pomóc, bo ją kocham. Jest najważniejszą osobą w moim życiu. Destiny przestań krzyczeć, bo zaraz pęknie mi głowa. Cierpi, ja to czuję.
-Dess!- wrzasnąłem na całe gardło i osunąłem się po ścianie. –Julka, jeśli mnie słyszysz to mi pomóż, proszę!- „Wieża Eiffla”. – dzięki- podniosłem się szybko i teleportowałem się do wspomnianego miejsca. Nawiasem mówiąc, jestem bardzo ciekaw jak to możliwe, że Julka może się z nami kontaktować. Na samym czubku żelaznej konstrukcji stały dwie osoby, a właściwie to jedna. Destiny siedziała na ziemi i krzyczała wniebogłosy. Jej ręce były zaciśnięte na włosach. Była cała czerwona i płakała. Nad nią stał Zayn? Co on odpierdala?! Przykucnąłem przy blondynce i przytuliłem ją. Tak bardzo bolała ją głowa, czułem to za pomocą empatii. Przez to, że jest dla mnie ważna, czułem to samo, ale nieco mniej boleśnie.
-Dess, jestem z tobą- jej dłonie przeniosły się na moje plecy i zacisnęły na mojej niebieskiej koszulce.
-Boli- powiedziała dławiąc się łzami. Odsunąłem ją od siebie i wstałem. Stanąłem naprzeciwko przyjaciela.
-Co ty odpierdalasz?!- wrzasnąłem.
-Tak trzeba, ona nie może sobie nic przypomnieć- powiedział z kamienną twarzą.- tak chce Katherine, Neron i Ares. Nie wtrącaj się- odsunął mnie od dziewczyny, która zaczęła krzyczeć jeszcze bardziej. – teraz zobaczysz jak cierpiała Rose.
-Ałaaaaa, przestań!- coś we mnie pękło. Wstałem i użyłem mocy przeciwko Zayna. To już przestało być zabawne. On się zmienił. Rozumiem, że tęskni za Julką, ale bez przesady. To co teraz robi przechodzi ludzkie pojęcie! Z powietrza stworzyłem osikowy kołek, którym cisnąłem w mulata. Potem z prędkością światła pojawiłem się obok mojej księżniczki, która leżała na ziemi nieprzytomna. Zabrałem ją na ręce i przeniosłem nas do dziadka. Zayn na pewno się z tego wyliże, nie chciałem go zabić i na pewno nic mu się nie stało.
-Louis, co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony staruszek. – o mój Boże!- krzyknął i nakazał dłonią, żebym ułożył blondynkę na kanapie. Zrobiłem to i przykucnąłem przy niej, gładząc jej policzek. Jest tak delikatna. Po chwili druid wrócił ze szklanką. Podał mi ją, a ja uniosłem głowę Destiny i dałem jej się napić naparu. – Louis ona musi odpocząć, powiedz jak ją znalazłeś?- westchnąłem głęboko. Usiadłem na ziemi, opierając się plecami o kanapę.

-Julka. To ona powiedziała mi gdzie jest Dess
-To nie możliwe. Julia nie żyje. Nikt nie jest na tyle silny, żeby wygrać ze śmiercią, tylko Bóg. Louis to nie prawda.
-To jest prawda! Ona tu jest, razem z nami. Pomaga nam. To dzięki niej Destiny żyje!- wrzasnąłem na tyle głośno, że mój aniołek się obudził.
-Louis- mruknęła, a potem mocno się do mnie przytuliła. Gładziłem dłonią jej włosy. – to naprawdę ty- dotknęła dłonią mojego policzka.
-Tak to ja, nie bój się, Zayn już ci nic nie zrobi- dziewczyna musnęła moje usta. Odwzajemniłem ten gest.
-Chcę do domu
-To chodź- splotłem nasze palce razem i przenieśliśmy się do Sawet. W pokoju dziewczyn siedzieli wszyscy. Kiedy nas zobaczyli, rzucili się na nas z przytulasami. Następnie usiedliśmy na łóżku i wszystko im wyjaśniliśmy. Nikt nie mógł uwierzyć, że Zayn przeszedł taką metamorfozę. Liam i Agata powiedzieli nam, że Julka też powiedziała im o bitwie. Znamy dzień, godzinę i miejsce. To dobrze i źle zarazem. Wszyscy położyliśmy się spać o godzinie 2 nad ranem. Spałem w jednym łóżku z Dess, która mocno się do mnie przytuliła.
-Kocham cie Lou- na sam dźwięk jej głosu pojawił się uśmiech na moich ustach.- nie chcę cię stracić.
-Nie stracisz- zapewniłem ją.
-Nie bierz udziału w bitwie. Ucieknijmy
-Dess za dużo osób już zginęło, musimy położyć temu kres.
-Loui, nie wybaczę sobie jeśli coś ci się stanie- lekko musnęła moją klatkę piersiową.
-Kocham cie księżniczko- oparłem podbródek o jej głowę, a następnie pocałowałem czubek jej głowy. Zasnąłem.
*Zayn*
Katherine będzie na mnie wściekła. Miałem pozbyć się Destiny, a Louis mi przeszkodził i jeszcze rzucił we mnie osikowym kołkiem. Mam ich już wszystkich powyżej dziurek w nosie.
Czemu ty to robisz? – pojawił się jakiś napis.

-Daj mi spokój, nienawidzę cie!- wrzasnąłem na cały Paryż i przeniosłem się do domu Katherine. Wampirzyca siedziała na sofie i gadała z jakimś chłopakiem, chwila moment to jest Kacper, a ten idiota co tutaj robi!?- co tu robisz?!- warknąłem w jego stronę. Na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.
-A ty co zmieniłeś front?- zaśmiał się, a we mnie coś pękło. Podszedłem bliżej i złapałem ko za koszulę.
-Nie twój interes- poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
-Zayn, chyba miałeś pozbyć się Dess. – puściłem psa i spojrzałem w oczy Katherine. – czemu tego nie zrobiłeś?!- warknęła.
-Bo przylazł Louis i przeszkodził
-Skąd wiedział?!
-Nie wiem, skąd- wyminąłem ją i poszedłem, a właściwie to przeniosłem się na szczyt jakiejś góry. Usiadłem na skale i rzucałem małymi kamyczkami w przestrzeń. 
____________________________
Co sądzicie o tym rozdziale? Według mnie jest nijaki, ale chciałabym was zaprosić na dwa blogi, które prowadzę razem z moją przyjaciółką:
oraz
liczę, że wpadniecie ;P 
dzięki za wejścia, komentarze i głosy w ankietach, których wyników się nie spodziewałam ;) buziole miśki ;**

niedziela, 16 czerwca 2013

2.1. Chcę Julki



*Agata*
Jak każdego ranka wstałam i od razu poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, a następnie ubrałam się w to. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki, a mój wzrok padł na łóżka, które od kilku miesięcy są puste i niezaścielone. Postanowiłam teleportować się do Włoch i odwiedzić siostrę na cmentarzu. Kiedy już tam byłam zobaczyłam Zayna, który siedział na zielonej już trawie i coś mówił.
-Wkurzyłaś mnie. Jestem na ciebie wściekły, że mnie zostawiłaś, bo tak naprawdę to byłaś jedyną osobą, która potrafiła mnie zrozumieć. A ty się dałaś zabić, jesteś beznadziejna- wyszłam zza drzewa i położyłam dłoń na jego ramieniu.

-Zayn, pomożesz nam?- chłopak wstał i zlustrował mnie wzrokiem.
-Nie, a teraz sorki, ale muszę już iść- zniknął. Co się dzieje z tym człowiekiem, ja się pytam? Ja wiem, że tęskni za Julką, my też tęsknimy, ale nic nie możemy zrobić, żeby ona wróciła. Klęknęłam przed jej nagrobkiem, a potem usiadłam na piętach. Założyłam niesforny kosmyk za ucho i nie wiedziałam dokładnie co mam powiedzieć.Obejrzałam w dłoniach czerwoną różę, a następnie ułożyłam ją na ziemi, zaraz przy nagrobku.
-Julka brakuje mi cie- z moich oczu zaczęły spływać łezki, które wytarłam wierzchem dłoni. Niedaleko jej grobu stały nagrobki rodziców. To boli. Bardzo boli, nie mam rodziny, jestem sierotą. Spojrzałam na zieloną trawę. „21 marca” pojawił się napis. Przetarłam oczy. „Ratuj świat” .- Jula to ty?- „Tak” – Julka, wróć proszę- to niesamowite, że potrafi się ze mną skontaktować. Cieszę się, w końcu spotyka mnie jedna dobra rzecz. „Ratuj świat, on jest blisko. 21 marca. Ratuj świat”. –Jula- głos mi się łamał. Nie mogłam już z siebie wydusić słowa. Długo siedziałam na tym cmentarzu.
-Siedzisz tu cały czas?- usłyszałam za sobą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Liama, przyglądał mi się z troską. Przysiadł obok mnie i mocno przytulił, a kiedy mnie puścił wskazałam dłonią na zapisany grunt. – to nie możliwe, ona umarła.
-Ale jej duch nadal żyje, wojna będzie 21 marca.- „12.12 plac św. Piotra- Rzym. ON przyjdzie też. Diab…”.- kto? Julka! Julia!
-Coś musiało przerwać połączenie, ale Bonie, Bonie może nas do niej zabrać. Chodź- chłopak zrobił zdjęcia komórką, a potem zamazał napisy, napisane przez moją siostrę. Wróciliśmy do Sawet. Zapukaliśmy do drzwi Bonie i Alison.
-Proszę!- po usłyszeniu komendy weszliśmy do środka. Dziewczyny siedziały na łóżkach i plotkowały. – o hej, gdzie tak długo byłaś?- zapytała Alison. Oparłam się tyłkiem o jedno z biurek, a Liam zrobił to samo.
-Bonie- zaczął mój chłopak – mogłabyś stworzyć połączenie z Julką?- brunetka zaczęła się zastanawiać. Milczała i miała nieobecny wzrok. Na koniec swojej zadumy, głośno westchnęła.
-To nie możliwe, nikt tego nie potrafi z mojej rodziny- powiedziała zrezygnowana.
*Louis*

W ciągu tych dwóch miesięcy przeszukaliśmy każdy, nawet najmniejszy zakątek świata ludzi, jakby była w Sawet na pewno byśmy ją znaleźli, chyba, że… nie, to nawet nie przejdzie mi przez gardło. Ona na pewno żyje, musi. Chodzę po tym głupim parku i szukam, ale nic nie potrafię znaleźć. „Piwnica. Dom. Dess. Szybko. Umiera.” Jezu, czy to?
-Julka?- „Lou, szybko”. W szybkim tempie teleportowałem się do jej domu, w którym też szukaliśmy. – przecież jej tu nie ma!- przyłożyłem otwartą dłonią w ścianę, a ta lekko pękła. Przywaliłem jeszcze raz, ale mocniej, a potem jeszcze raz i kolejny. Ściana rozsypała się w drobny pył. Wszedłem do środka i zobaczyłem ją. Cała ubrudzona, zmarnowana i nieprzytomna. Podbiegłem do niej i przykucnąłem. –Dess- przejechałem dłonią po jej policzku, a ona dalej nie dawała znaku życia. Przeniosłem się na dwór. Było już ciemno, ale i tak gdzie nie gdzie przechadzali się ludzie. Jakiś dwudziestodwulatek trącił mnie podczas przechodzenia. – uważaj pajacu- mężczyzna się odwrócił i chciał zadać mi cios, ale go uprzedziłem. Następnie teleportowałem się z nim do Dess. Ugryzłem jego nadgarstek i podsunąłem pod nos blondynki. Jej mięśnie twarzy lekko drgnęły. Złapała za rękę chłopaka i przysunęła ją do swoich ust mocniej. Po krótkim czasie ciało chłopaka opadło bezwładnie obok niej. Wstała i obtarła usta.
-Kim ty jesteś?- szybko się ode mnie odsunęła.
-Destiny nie żartuj sobie, jestem Louis, twój chłopak- zmarszczyła brwi.
-Ja nie mam chłopaka
-A Julka, ją pamiętasz?
-Moja Julka, z Florencji?- przytaknąłem- co jej zrobiłeś?!- warknęła. Podłoga pochłonęła moje stopy i nie mogłem się ruszyć. – gadaj!
-Dess proszę, dobrze wiesz, że nic bym jej nie zrobił, przecież to moja przyjaciółka. Katherine ją zabiła- to był jak siarczysty policzek dla niej. Poczerwieniała ze złości i uderzyła mnie w twarz.
-Kłamiesz- już miała wyjść, ale coś zabarykadowało jej drogę. Nie potrafiła się przez nią przedrzeć. – co do cholery!?- wrzasnęła. – wypuść mnie dupku!- wykrzyczała mi prosto w twarz.
-To nie ja Dess- zaprzeczyłem, no bo przecież, ja nie mógłbym jej skrzywdzić.
-Dess- powiedział jakiś głos.- on mówi prawdę- głos był podobny do Julki, ale nie był od niej. Ten głos brzmiał, jakby jego właściciel był jakoś ciężko ranny.

-Julka, gdzie ty jesteś?- zapytała z troską w głosie blondyna.
-Lou ci wyjaśni, ON idzie. Diab…- nie dokończyła, bo coś zerwało połączenie. Destiny mnie uwolniła, a potem usiadła naprzeciwko mnie, czekając na wyjaśnienia. Opowiedziałem jej o wydarzeniach sprzed kilkunastu miesięcy. Poczynając od śmierci rodziców Julki, przez wyłączenie uczuć, rozróby w Nowym Orleanie, odnalezieniu braci bliźniaczek, aż do zniknięcia Dess i śmierci Julii. Dziewczyna była roztrzęsiona. Chciałem ją przytulić, ale mi na to nie pozwoliła, tylko się odsunęła.
-Daj mi czas. Muszę to wszystko uporządkować i przemyśleć- zagryzłem policzki od środka i obrażony odwróciłem się tyłem do niej. Po chwili poczułem jej rękę na moim ramieniu.- Lou, proszę daj mi czas. Obiecuję, że wrócę i pomogę wam w wojnie.- odwróciłem się i dostrzegłem lekki uśmiech na twarzy brunetki. Delikatnie musnęła mój policzek, a potem zniknęła. Jestem szczęśliwy, że ją znalazłem, a zarazem wściekły, że nie potrafię jej teraz zatrzymać. Jestem ciekaw, co słychać u Zayna, tęsknota za Julą pewnie go wykańcza. Dla wampira to straszna męczarnia, bo przecież jesteśmy nieśmiertelni, można by rzec długo wieczni lub wiekuiści. Wiecznie młodzi. Możliwe, że mój przyjaciel wyłączył już uczucia, tak jak to nakazał zrobić brunetce, ale może też się z tym męczy. Wróciłem do Sawet. W pokoju dziewczyn siedzieli już wszyscy i o czymś zawzięcie dyskutowali. Nik ślinił się do Ali, a Cole do Bonie. Liam coś gadał o jakiś duchach.
-Lou Julka się z nami skontaktowała- powiadomiła mnie Elena.
-Ze mną też, powiedziała, gdzie szukać Dess. Znalazłem ją, ale powiedziała, że potrzebuje czasu- opadłem bezwładny na materac należący do wspomnianej wcześniej dziewczyny. Zakryłem twarz dłońmi i głęboko westchnąłem.
*Zayn*
Julka jest idiotką, bo dała się zabić. Co za kretynka odwraca się tyłem, wiedząc, że przebywa w jednym pomieszczeniu z zagładą wszechświata?
No sorry, ale to jest głupie i bezsensowne. Siedziałem właśnie na masce samochodu, jakiegoś gościa, kiedy pojawiła się dziewczyna podobna do Julki. Aga pewnie siedzi z Li i resztą, dlatego jest to na pewno Katherine. Usadowiła się obok mnie i tempo gapiła w przestrzeń.
-Oj Zayn, nie przejmuj się śmiercią tej idiotki- uśmiechnęła się uwodzicielsko. Położyła swoją dłoń na mojej, ale szybko ją zabrałem. Popatrzyła na mnie jakoś dziwnie.- myślałam, że lubisz ostre laski- zmarszczyłem brwi. – a no tak, przecież Julka tylko z tobą spała, to był wasz układ. Tylko seks, żadnych uczuć- zaśmiała się gorzko. Wywróciłem oczami i wstałem, a ona zaraz po mnie. – Julka nie była ciebie warta. Jesteś młodym, przystojnym i potężnym nastolatkiem, który może mieć wszystko czego chce. Świat może być nasz- uniosłem brwi ze zdziwienia.
-Żartujesz sobie ze mnie?- zaśmiałem się. – myślisz, że jestem aż takim idiotą, żeby ci ulec? Jesteś żałosna. – szedłem przed siebie, ale postanowiłem jeszcze jej troche wygarnąć- i odwal się od Julki, to że umarła, nie oznacza, że oni z wami przegrają.
-Czyli ty nie będziesz walczył?- w błyskawicznym tempie znalazła się tuż obok mnie. Jej dłoń zaczęła gładzić mój policzek. Potem musnęła moje wargi, a ja odwzajemniłem. Jej ręce oplotły mój kark, a moje złapały za jej tyłek. Uniosłem ją i usadowiłem na masce srebrnego BMW. Całowałem jej szyję, a ona cicho pojękiwała. Przeniosła nas do jakiegoś pokoju. Kochaliśmy się na wielkim, dwuosobowym łóżku. Po TYM co zaszło opadliśmy zmęczeni na materac, regulując oddechy. –przyłącz się do mnie- powiedziała, jeżdżąc nosem po moim policzku.
-Nie
-Dlaczego? Możesz mieć wszystko czego tylko zapragniesz
-Chcę Julki, możesz mi ją dać?- wstałem i zacząłem się ubierać. Odszukałem swoje bokserki i je nałożyłem, potem spodnie i koszulkę.
-Nie, ale możesz rządzić światem ze mną. Wyglądam jak ta twoja mała suka, jestem od niej potężniejsza i lepsza w łóżku

-Nie nazywaj jej tak- warknąłem. Nie pozwolę jej obrażać.
-Zayn, ona się tylko tobą bawiła. Przez całe swoje życie obserwowałam Julię, bawiła się facetami. Uwodziła ich, była bardziej puszczalska ode mnie. Byłeś kolejną zabawką w jej rękach. Dołącz do mnie i pomóż rządzić światem- byłem jej zabawką. Może ona ma racje, może tylko robiła ze mnie idiotę, bo szukała kogoś do zaspokojenia potrzeb łóżkowych? Na początku miałem ten sam cel, ale z czasem się to zmieniło. Zakochałem się w niej, a ona się tylko mną bawiła. Manipulantka. A mówiła, że mnie kocha. Pieprzona manipulantka i pieprzoną dumą. – to jak będzie?
-Zgoda- przeczesałem włosy dłonią i zniknąłem. 
_______________________________
I jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Podoba wam sie zwrot akcji? Jak myślicie, Zayn ma jakiś plan, czy faktycznie zacznie współpracę w Katherine? Co się będzie działo z Dess, czy wróci do Louisa i pomoże reszcie? A może zacznie nowe życie? Tego wszystkiego dowiecie sie w 2 rozdziale...
Tym czasem bardzo dziękuję wam za komentarze zostawione pod poprzednią notką, głosy zostawione w ankietach, obserwowanych no i oczywiście wejścia. Bardzo ucieszyłby mnie fakt, jakby pojawiało się coraz więcej komentarzy, bo to DAJE MOTYWACJĘ, a ta z kolei daje wenę, która bierze udział w powstawaniu następnych rozdziałów. Buźka miśki ;**