niedziela, 22 grudnia 2013

3.14. Kochaj mnie bez granic! Tak po prostu za nic



*Zayn*
-Julka!- wrzasnąłem, ale nie mogłem się ruszyć. Brunetka osunęła się na ziemię, a ten gość nas wypuścił. Szybko znalazłem się obok niej. Dziewczyna otworzyła oczy, w których była niewiedza, przerażenie i zmieszanie.
-Kim ty jesteś?!- szybko się podniosła i odsunęła na odpowiednią odległość. – chcę do domu, do Włoch- powiedziała w kierunku Arteona- proszę- jęknęła. Facet dotknął dłońmi jej skroni i znowu padła na ziemię, ale zdążył ją złapać. Zniknęli. Wkurwiony do granic możliwości przyłożyłem w mur.
-Co ty jej zrobiłeś!?- złapałem tego drugiego za szmaty i uniosłem kilka milimetrów w górę. Ku mojemu zdziwieniu ten tylko się zaśmiał.- gadaj gdzie jest Julka!
-Zayn znajdziemy ją- Harry próbował mnie przywrócić do porządku i odciągnąć od tego gościa. Odepchnąłem go.
-Odpierdol się Harry! Ja ci pomagałem jak Gin porwali, teraz ty mi pomóż!- pchnąłem go jeszcze raz, a potem otworzyło sie przed nami jakieś przejście.
-Chodźcie dzieci- spojrzałem na mężczyznę i kobietę, który byli rodzicami Mai’ a. Wszyscy ruszyli w stronę portalu, a ja dalej stałem jak słup soli. –Zayn chodź- złapał mnie za ramię.
-Ja bez niej nie pójdę
-Znajdziemy ją, no chodź już- niechętnie ruszyłem w stronę przejścia. Po przekroczeniu go znaleźliśmy się w Sawet. Ruszyłem pierwszy do budynku, po drodze trącając pierwszoroczniaków. Chwilę później przyczepiła się do mnie ta blondyna, z tego wszystkiego to nawet jej imienia nie pamiętam.
-Zayn wróciłeś- pisnęła przytulając mnie. Odsunąłem ją od siebie. – co robisz?!- krzyknęła zdziwiona.
-Odpierdol się ode mnie dziewczyno! Nie mam czasu się z tobą użerać, więc z łaski swojej, wara ode mnie!- wbiegłem do góry, do pokoju dziewczyn. Liam, Louis, Dess, Niall, Aga i Mel siedzieli i gadali o czymś.
-Malik gdzie Julek?- zapytała Agata wstając. Nie żeby coś, ale troche jej się przytyło. Wzruszyłem ramionami od niechcenia. – gadaj gdzie moja siostra- skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na mnie wyczekująco.
-Daj mi spokój- warknąłem i ruszyłem do szuflady Julki. Wprowadziłem hasło i wyjąłem jej zeszyt, po czym wyszedłem. Usiadłem na murku i zaczęłam czytać.
*Julka*
Obudził mnie huk. Otworzyłam oczy i zobaczyłam blondynkę krzątającą się po pomieszczeniu. Uniosłam się na łokciach i zobaczyłam, że śpię z jakimś blondynem.
-Hej piękna – ucałował mnie w czoło- dziś jedziemy do college gotowa na nowy początek?- przytaknęłam i musnęłam usta Matta, który jest moim chłopakiem już od roku. Dwa miesiące temu skończyłam liceum, a później miałam niesamowite wakacje z przyjaciółmi. O właśnie jestem Julka Adams mam 19lat i już dzisiaj przenoszę się do Chicago, gdzie będę studiować sztukę. Zawsze o tym marzyłam, a dziś się to marzenie spełni. Zapakowaliśmy nasze walizki do samochodu i ruszyliśmy w drogę. Trochę czasu nam zajęło dotarcie na miejsce, dlatego całą drogę przespałam.
Siedziałam na brzegu oceanu, którego fale uderzały o skały. Słońce powoli chowało się za horyzont, kiedy obok mnie przysiadł przystojny mulat. Brązowe włosy postawione na żelu i przeszywające mnie czekoladowe tęczówki.
-Siemasz Julek- musnął lekko moje usta i się odsunął. Ale dlaczego!? Ja chcę jeszcze posmakować jego ust. On jest egoistą! Złapałam dłonią za jego policzek i zmusiłam żeby na mnie spojrzał. Kiedy to zrobił wpiłam się w jego wargi. Bez żadnego trudu posadził mnie na swoich nogach i namiętnie całował. Podobało mi się to bardzo. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunek. Po chwili nasze języki zaczęły toczyć ze sobą walkę. Powoli unosił moją koszulkę…
-Julia obudź się- ktoś mnie szturchnął wybudzając z tego pięknego snu. – jesteśmy na miejscu. Chłopaki zabrali nasze walizki i poszli zanieść pod pokój, w którym razem z Caroline będziemy mieszkały.
-Jesteśmy tu- przytuliłam ją z całej siły. Obok nas przeszła grupka przystojniaków, którzy do nas zamachali.
-Kocham college- powiedziałam na co się zaśmiałyśmy, a potem odmachałyśmy chłopakom.
*Zayn*
No więc okay udam się do wyroczni, żeby ją znaleźć. Po wejściu do jaskini wyroczni usiadłem po turecku naprzeciwko niej.
-Co chciałbyś wiedzieć?
-Gdzie ona jest?- jej oczy stały się całe czarne.
-W Chicago na studiach- poderwałem się i wybiegłem stamtąd, po czym przeniosłem się do Chicago. W budynku od razu podszedłem do tablicy, gdzie opisany był plan zajęć. Sztuka była w sali numer 169 z niejakim West’ em. Bez żadnych problemów wszedłem do nauczycielskiego.
-Który to West?
-Młodzieńcze chyba się zapominasz- powiedziała starsza babcia.
-Na razie pytam grzecznie- mężczyzna na oko trzydziestosześcioletni podniósł rękę- dobrze, teraz powiedz mi profesorku czy uczysz Julkę Adams
-Tak to bardzo zdolna dziewczyna
-Dziś ja poprowadzę zajęcia
-Wątpię w to młody człowieku- jeszcze raz mi wyskoczy z tym młodym człowiekiem to pożałuje. Używając szybkości znalazłem się szybko przed nim.
-Dziś prowadzę twoje zajęcia- zahipnotyzowałem go, a reszta patrzyła z niedowierzaniem. –zapomnij- powiedziałem do każdego z osobna, aby zapomnieli o tej sytuacji. Następnie wyszedłem z pokoju poprawiając czarną kurtkę. Ruszyłem do klasy, po drodze mijając podjarane laski. W pomieszczeniu siedzieli już wszyscy łącznie z Julką, której oczy się szerzej otworzyły, a potem lekko się uśmiechnęła. Puściłem jej oczko, a potem zdjąłem kurtkę i odwiesiłem na krześle. – dobra klaso dzisiaj stworzycie 
obraz mnie i jeszcze jednej osoby, którą zaraz wybiorę i troche innej sytuacji niż do tej pory kazał wam tworzyć West. – zaczęły się szepty. – zapraszam tutaj Julkę Adams- dziewczyna wstała i pewnie ruszyła w moim kierunku. Stanęła przede mną. – chodź tutaj do mnie Julek- zbliżyłem się do dziewczyny po czym złapałem dłońmi za jej szyję zmuszając by na mnie patrzyła. Stykaliśmy się nie tylko ciałami, ale też do tego nosami. – dobra zaczynajcie- wrzasnąłem, a ona uniosła lekko kącik ust ku górze. To ten gość, który mi się śnił zacząłem czytać jej w myślach. Jest jeszcze przystojniejszy na żywo. Ciekawe czy kogoś ma? Jezu mam ochotę się na niego rzucić. Uśmiechnąłem się. Staliśmy tak chyba z półtorej godziny, a potem wszyscy wyszli. Brunetka też chciała, ale ją zatrzymałem. –idziemy dziś na spacer
-Ja mam chłopaka- powiedziała nieśmiało.
-Jula chodź- zza drzwi wyłoniła się chuda postać blondyna. – kto to?- warknął.
-Nowy nauczyciel, który ma zastępstwo za Westa
-Nie jestem nauczycielem – szepnąłem jej na ucho- chciałem cie bliżej poznać- uśmiechnęła się uroczo po czym ruszyła w stronę wyjścia.  
*Julka*
On jest mega przystojny i taki… tajemniczy. Czuję jakbym go skądś znała, ale nie potrafię sobie przypomnieć. Może mi się śnił? Tak to jest najbardziej prawdopodobne. Matt miał dziś trening, a ja siedziałam jak skończona idiotka na tych trybunach i się super nudziłam. Nagle z nikąd pojawił się obok mnie ten przystojny nauczyciel… chociaż nie, sam powiedział, że nie jest nauczycielem. Zastępca nauczyciela? Mniejsza o to kim jest.
-Zayn- zmarszczyłam brwi- jestem Zayn i czytam ci w myślach- uśmiechnął sie uroczo.- Julka wiesz skąd się znamy?
-Z dzisiejszych zajęć?- uśmiechnęłam się lekko, ale on posmutniał. Powiedziałam coś nie tak? Chwilka przecież ja mam chłopaka, a przejmuję się jakimś gościem… Gościem, który jest zawodowy.
-Obawiałem się, że to powiesz- mruknął pod nosem- uwierzyłabyś, gdybym ci powiedział, że znam cie od trzech lat?- uniosłam brwi. Czego on się najarał?- nic nie brałem  -okay zaczynam się go bać. Czy on mi czyta w myślach?- jesteśmy ze sobą powiązani- wstałam z zamiarem odejścia, bo on zaczyna mnie przerażać! To nie możliwe, przecież nikt nie potrafi czytać w myślach, no może prócz iluzjonistów, ale znając życie oni mają jakieś sekrety. – zaczekaj Julek- złapał mnie za rękę zmuszając, abym usiadła. – posłuchaj mnie teraz uważnie. Jesteś z mieszanki…
-Jakiej znowu mieszanki?- zaśmiałam się. W co on gra? To jakaś nowa metoda facetów na podryw? Jak tak, to jest kurewska.
-Wampir i czarownica, chociaż Mai gada, że jesteś Avatarem. Wiesz szczerze to mnie to jebie, ale chcę żeby było jak dawniej. No bo zaczęło się układać, a ja byłem głupi, że się z Charlie przelizałem. Julek my nie dajemy sobie bez ciebie rady, ja nie daję sobie rady- ręką złapał za moje udo.
-Ja nie wiem o czym ty do mnie mówisz! Zrozum, że ja cie nie znam. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek cie widziała. Ja nie wiem co ty bierzesz, ale przestań- wstałam i odeszłam. Zbiegłam z trybun i wolnym krokiem ruszyłam w stronę akademika. Po przekroczeniu progu pokoju zamarłam. Jak to możliwe?!- co ty tu… jak…?
-Julek mówię prawdę. Chodź- poklepał miejsce obok siebie- no dalej chcę ci coś pokazać- niepewnie podeszłam do mulata, który leżał w najlepsze na moim łóżku. Przysiadłam na drugim końcu. Chłopak popatrzył na mnie z kpiną, a potem zmniejszył odległość między nami. Wyjął z tylnej kieszeni czarny prostokąt, którym okazał się być jego portfel. Podał mi go- otwórz – według polecenia otworzyłam skórzany portfel i lekko się uśmiechnęłam. Było tam zdjęcie, które przedstawiało chłopaka i… mnie. Byliśmy na nim szczęśliwi i zakochani. – wyjmij je i zobacz tył- tak też zrobiłam, z tyłu był napis:
Kochaj mnie bez granic! Tak po prostu za nic’  
Czerwonym długopisem było jeszcze napisane: Julka + Zayn =
-Przestań kłamać- powiedziałam przez zaciśnięte zęby- pamiętałabym. Jesteś podłym palantem!
-Dobra- warknął zły- ale co powiesz o swojej siostrze?!- mulat był wściekły. Zaczęłam się go bać.
-Jestem jedynaczką- mruknęłam- wyjdź z tego pokoju- wskazałam na drzwi. Ze złością wyszedł, a ja opadłam na łóżko. Jestem zmęczona życiem. 

__________________________________
Okay kolejny rozdział za nami uhh nareszcie 
komentujcie i do nexta 
WESOŁYCH ŚWIĄT I UDANEGO SYLWKA ;**
Buźka miśki ;p

niedziela, 15 grudnia 2013

nowy blog

blog został założony dziś a tu macie linka
http://galactik-football-fanfiction.blogspot.com/

serdecznie zapraszam, bo blog jest troche o innej tematyce niż zwykle piszę będzie mi miło jak skomentujecie, a jak sie spodoba to klikniecie obserwowanych
buźka miśki ;**

niedziela, 8 grudnia 2013

3.13. Chcę być zwykła



*Dess*
To już miesiąc od kiedy zniknęli. Nie wiadomo, gdzie jest Julka, Zayn i Harry. Brakuje mi jej i to bardzo. Najbardziej to wkurwia mnie ta blond Barbie od Zayna. Jezu ta to ma dopiero tupet uważa się za nie wiadomo jakie bóstwo, a jest tylko zwykłą szmatą. Liam od jakiegoś czasu zbywa Agatę, ale to w związku z tą niespodzianką, którą dla niej szykuje. Na pewno jej się spodoba, tak jak mi. Louis cały czas mu w tym pomaga. Już się nie mogę doczekać jej miny. Już za dwa tygodnie są święta, a za 5 miesięcy kończymy szkołę. Ten czas tak szybko leci. Siedziałam właśnie z Agą na naszym murku, a słońce oświetlało nasze twarze.
-Dess?- odwróciłam głowę w jej kierunku- czemu Liam mnie unika?
-Nie wiem, ale weź się nie dołuj
-Łatwo ci mówić- mruknęła- od kiedy dowiedział się o dziecku jest strasznie drażliwy- o proszę nie męcz mnie tą ckliwą historyjki waszego małego potworka.
-Chodź idziemy na zakupy- wstałam i wystawiłam dłoń w jej kierunku.
-A szkoła?- skrzywiła się, na co wywróciłam oczami.
-Jesteś potężną laską, a martwisz się szkołą!? No weź chodź- westchnęła, a później złapała za moją dłoń. Wstała, a ja teleportowałam nas do Paryża. No co, jak szaleć to szaleć. Chodziłyśmy po domach mody, sklepach i różnych kawiarenkach. Wróciłyśmy do Sawet późnym wieczorem.
*Julka*
To dziś. Dzisiaj w końcu znajdziemy różę i dostaniemy się do teatru. Ubrana w czarną suknię do ziemi i lekkie sandałki szłam pod rękę z Harrym i Zaynem. Kiedy przekroczyliśmy próg pałacu pokrytego bluszczem wszystkie pary oczu skierowały się na nas. Muzyka grała cichutko, ale z czasem zmieniła się. Spojrzałam na Zayna, który puścił mi tylko oczko. W tle towarzyszyły nam dźwięki klik Fifth Harmony - Me & My Girls. Czułam się jak jakaś gwiazda na premierze filmu. Teraz to właśnie my jesteśmy tu najważniejsi. Dokładnie zlustrowałam to pomieszczenie. Urządzone w stylu klasycyzmu.  Na schodach –gdzieś w połowie- stał jakiś mężczyzna, przyglądał się nam z grymasem na twarzy, a potem uniósł dłoń, w której pojawił się kwiat. Szturchnęłam Malika, który podążył za moim wzrokiem. Pilnujcie się ja idę po kwiatek powiedziałam telepatycznie i puściłam ich ramiona. Złapałam za brzegi sukienki i ruszyłam w stronę chłopaka. Jednak kiedy się już do niego zbliżyłam wbiegł po schodach na samą górę. Szłam powoli po stopniach, żeby się nie wywalić. Na pierwszym piętrze było pełno drzwi. Powoli otwierałam każde z nich.
-Halo, jest tu kto?- mruknęłam pod nosem otwierając kolejne drzwi. Weszłam do środka. To pomieszczenie było inne niż reszta. To był pokój cały z kwiatów. Goździki, fiołki, słoneczniki, stokrotki, frezje, hiacynty i inne egzotyczne rośliny. Wygląda to jak rajski ogród.
-Po co tu przyszliście?- usłyszałam nad sobą. Spojrzałam w górę, a z sufitu zwisał do góry nogami ten sam chłopak. Z gracją zeskoczył i stanął naprzeciwko mnie. – po co tu przyszliście!?- wrzasnął, a jego głos był donośny lecz z lekką chrypką.
-Potrzebuję kwiatu
-Tu jest dużo kwiatów pozwolę ci zabrać tylko jeden- pokazał na palcu.
-Więcej nie potrzebuję- uśmiechnął się chytrze. Złapał mnie za dłoń i poprowadził w kierunku mi nieznanym. Po chwili stałam w pięknej altanie. Leżała tam wysuszona róża oraz wiele pięknych kwiatów w tym jeden naprawdę zjawiskowy. Cała drewniana konstrukcja była porośnięta różami, ale czerwonymi. Która to ta dobra?- naprawdę muszę do teatru- jęknęłam patrząc na niego z miną smutnego psiaka. – która z nich to ta dobra?- uśmiechnął się chytrze, a potem wzruszył ramionami.
-Nie wiem, każdy z tych kwiatów ma inną właściwość- nagle mnie olśniło. Przecież każdy z tych kwiatów wygląda tak samo. Czerwony to kolor miłości, chodź aura miłość określa kolorem żółtym. Zaczęłam się rozglądać. Mój wzrok zatrzymał się na jednym punkcie.
-Wezmę tą- wskazałam na czarną. Brunet uniósł się i zerwał dla mnie kwiat, który później mi podał. Wszystko dookoła zniknęło, a ja stałam w białym pokoju. Wszędzie był śnieg. Spojrzałam na mojego towarzysza, który lekko zgiął się w pół wykonując tym samym ukłon.
-To właściwa róża. Wiele osób, a zwłaszcza młodych dziewczyn próbowało zdobyć ten kwiat, ale zawsze ulegało pokusie. Wybierało egzotyczne kwiaty, a po kilku dniach umierało. Ty jesteś inna, potężna i mądra. Jesteś dziewczyną z proroctwa
-Myślałam, że w czeluściach…
-Nie znamy proroctwa? – zaśmiał się.- uważaj, bo oni wiedzą, że tu jesteś. Największy wróg okaże się sprzymierzeńcem- zniknął. Czekaj co? Największy wróg? Wyszłam z pokoju i zeszłam na parter, gdzie impreza trwała w najlepsze. ZAYN?! Gdzie jesteście!? Nic. Nie odpowiedział. HARREH!?CURLY! Kurwa gdzie oni są?!
-Julka gdzieś ty była?!- krzyczał po mnie Malik.
-Ja!? A wy?- zapytałam ciszej.
-Szukaliśmy cie, niebyło cie z dobre 2godzniny. Zayn myślał, że ten gość cie zgwałcił- mulat trącił go łokciem, na co się lekko uśmiechnęłam. To słodkie, ale ja… potrzebuję jeszcze czasu na uporządkowanie tego wszystkiego.
-Teraz to teatru- obok nas przemknęła postać z tacą. Niestety kobieta potknęła się i rozlała drogi alkohol na jakiegoś wysoko postawionego osobnika. Mężczyzna wkurzył się i używając mocy pchnął ją na ścianę. Zasłonka na jej twarzy rozwiązała się i ukazała nam się postać… Katherine!? Ona w czeluściach!?
-Wybacz panie- powiedziała przez zaciśnięte zęby i pokłoniła mu się. Jednak obywatel tego miejsca nie słuchał jej. Używał przeciwko niej mocy. Rośliny, które dodawały temu miejscu uroku zaczęły biczować jej twarz i ciało. Ubranie, które miała na sobie wyglądało jak szmaty. Mimo, że nienawidzę Katherine to nie mogę na to patrzeć. Skupiłam się i stworzyłam barierę ochronną, którą ją otoczyłam. Kobieta wyglądająca jak ja spojrzała na mnie szeroko otworzonymi oczami.
-Nie wtrącaj się – warknął w moim kierunku. Nie opuściłam tarczy. – mówię do ciebie! Ty…- już miał mnie obrzucić serią obelg, kiedy Zayn i Curly wykorzystali całą swoją moc przeciwko niemu. Zabili go. Moja bariera opadła. Katherine podeszła do nas.
-Po co to zrobiłaś? Zabiłam cie, odebrałam chłopaka, a ty – gestykulowała zdezorientowana- ratujesz mnie!? Nie rozumiem cie!
-Nie jestem taka jak ty. Pomożesz nam?- uniosła zdziwiona brwi.
-Julka zwariowałaś!? Prosisz ją o pomoc?!- darł się po mnie Zayn.
-Nie zwariowałam. To jak będzie Katherine?- wampirzyca przytaknęła. A potem w czwórkę wróciliśmy do dworku Lady Marie. Zabraliśmy Mai’ a i poszliśmy za Katherine do teatru. Po drodze opowiedziała nam, że też tam trafiła, ale jakiś dziad ją stamtąd wykupił. Zatrzymaliśmy się przed pokaźnym budynkiem, ale wszystkie drzwi były pozamykane. Użyliśmy klucza, ale drogę zagrodziła nam kobieta. Spojrzałam na Malika, który tylko pokręcił przecząco głową. Katherine pchnęła go przed nas, a potem się chytrze uśmiechnęła. Nie wiedzieć czemu też chciało mi się śmiać. Zaraz zobaczę jak mój chłopak   były chłopak wyrywa starszą babkę. Malik spuścił głowę, a potem uniósł. Odwrócił się na pięcie i podał mi kwiat, a potem w mgnieniu oka skręcił kark strażniczce.
-Niezły patent- mruknął Curly. Zayn złapał za moją dłoń i pociągnął do środka. Wszędzie było słychać muzykę z baletu Jeziora Łabędziego. Ruszyliśmy w głąb budynku, by po chwili wejść do sali, w której odbywało się przedstawienie. Wszystkie miejsca były zajęte, a na scenie było kilkanaście młodych dziewcząt, wśród nich ukochana Harrego. Loczek zacisnął dłonie w pięści i ruszył w stronę sceny. Był wkurzony. Szybko wbiegł po schodkach i złapał Gin za rękę, a potem chcieli już wracać, ale drogę zagrodziło im pięć osiłków. Nagle ich głowy zaczęły się palić. I to nie ja, ani Zayn! Harry ma coraz większą moc. Dwóch mężczyzn stało i zaczęło bić mu teatralnie brawa.
-Bravo, Bravo ammirevole- jeden z nich był wysokim, tęgim brunetem z przebłyskami siwych pasemek, a drugi był chudym dryblasem z całą siwą czupryną. – imponujące młody czarodzieju- na usta pierwszego wkradł sie kpiący uśmieszek. - Chi sono i tuoi amici?- nawet sie nie odwrócił. Kim oni są? – Katherine miło cię widzieć, tak samo jak moją bratanków. -Jai unire il divertimento?- Rey i PJ wprowadzili na scenę małego chłopca ze smutnym wzrokiem.
-Jai!- Mai biegiem ruszył do dziecka, które siedziało na piętach z rączkami w kajdanach.
-Fratello czy ty i twoja ukochana dołączycie?- teraz wprowadzono przystojnego mężczyznę oraz piękną kobietę. Jej uroda przyćmiewała wszystko wokół. Brązowe włosy mimo, że były poplątane i zniszczone nadal były idealne. Rozdarta suknia oraz bose stopy no i ta karnacja. Była kanonem piękna. Natomiast on… on był równie zjawiskowy jak jego towarzyszka. Czarne włosy opadały mu na czoło, a i ubrania miał w strzępach.
-Arteon nie mieszaj naszych dzieci do tego – powiedział resztką sił. Wspomniany człek odwrócił sie na pięcie i podszedł jak gdyby nigdy nic do mnie. Złapał za moją brodę i zaczął dokładnie lustrować moją twarz.
-Bellezza – stwierdził i przekręcił głowę. –nawet nie wiesz jak długo cie szukałem, a ty jak gdyby nigdy nic po prostu do mnie przychodzisz- zaśmiał się i mocniej ścisnął moją brodę. Warknęłam.
-Zostaw ją- warknął Malik, a potem użył mocy, aby go ode mnie odsunąć. – spadamy Mai chodź- kiwnął głową w kierunku drzwi.
-Nie
-Mai nie wygłupiaj się tylko chodź. Przyszliśmy po Gin
-Julka obiecała- mulat spojrzał na mnie, na co wzruszyłam ramieniem i w błyskawicznym tempie znalazłam się przy chłopach.
-Ja nie mogę- jak mniemam Jai wskazał na swoje nadgarstki. Wywróciłam oczami, a potem rozerwałam kajdany. Wstał i podszedł do dwójki zakochanych, którzy mimo fatalnego stanu nadal patrzeli na siebie z czułością.- mamo- jęknął, a kobieta się uśmiechnęła.
-Jai słuchaj się Julki
-Ale…- wtrąciłam- ja obiecałam tylko pomóc Mai’ owi was uwolnić- używając siły umysłu sprawiłam, że kajdany z ich rąk i nóg opadły. – okay teraz możemy iść Mai?- zadowolony pokiwał pionowo głową, a potem ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Niestety ten cały Arteon nas zatrzymał.
-Julianno jesteś piękną dziewczyną, ale nie zasługujesz na taką moc
-Julka nie słuchaj go! – krzyczał Zayn.
-A jeśli mogłabyś wieść zwykłe życie? Bez tego całego – zaczął gestykulować- napięcia. Zwykła nastolatka, która imprezuje, studiować na Accademia di Belle Arti di Macerata?- skąd on zna moje marzenia. – normalnie pogadać ze ZWYKŁĄ przyjaciółką o rozstaniu i złamanym sercu? – spuściłam głowę. – wolisz zwykłe życie czy nieustającą walkę ze złem?
-Ja…
-Ty?- naciskał – wielka Julianna ‘Adams’- zrobił w powietrzu cudzysłów- czego chcesz?
-Chcę być zwykła- spuściłam głowę. Mężczyzna podszedł do mnie i przytulił, a później poczułam ból.

środa, 27 listopada 2013

3.12. nie słódź, bo pójdzie mi w biodra



*Zayn*
  Dziś mamy iść na jakieś przyjęcie do zamożnego gościa, u którego jest ten cały klucz. Siedzieliśmy ze Stylesem na sofie i czekaliśmy na Julkę, która już od godziny siedzi w pokoju Lady Marie. Usłyszeliśmy trzask, a wzrok automatycznie przeniósł się na schody, po których schodziła Julka. Ubrana była w białą suknię, z długim rozcięciem które obnażało jej prawą nogę. Odkryte miała też biodra. Włosy zaplecione w gruby warkocz opadały na lewe ramę. Na nadgarstkach złote bransoletki, tak jak niektóre części jej sukienki. Na stopach miała złote sandały wiązane do łydki. Wyglądała zjawiskowo jak grecka bogini. MOJA bogini. W błyskawicznym tempie znalazłem się przy schodach i podałem jej dłoń, którą pewnie uchwyciła.
-Pięknie wyglądasz
-To zasługa Lady Marie- wskazała na kreację.
-Bez tego też jesteś piękna
-Eh nie słódź, bo pójdzie mi w biodra- westchnęła, a później lekko się uśmiechnęła.- Curly chodź- loczek wstał i otworzył drzwi. Wyszliśmy i wsiedliśmy do lektyki, którą nieść miało czterech ciemnoskórych facetów. Całą drogę Julka gapiła się przez okno i co chwila się krzywiła.
-Co ci?- spojrzałem kątem oka na Harrego.
-Oni tu mają źle- jęknęła- nie chcę żeby cierpieli
-Pomożemy im- westchnąłem. Powóz zatrzymał się, dlatego wysiedliśmy. Wszędzie było już pełno ludzi. Jula złapała nas pod ramiona i weszliśmy do środka. Kiedy przekraczaliśmy próg wszystkie spojrzenia padły na nas. Po chwili jednak wszyscy wrócili do zabawy. Podszedł do nas jakiś sługa z tacą i poczęstował kieliszkami z ciemną cieczą. Zabraliśmy po kieliszku i skosztowaliśmy. Do uszu dobiegła muzyka, a do nas podszedł jakiś starszy facet. Zgiął się w pasie.
-Mógłbym prosić o taniec panienko?- NIE! Julka spojrzała na mnie zdziwiona.
-Jasne- uśmiechnęła się lekko i puściła mnie i Stylesa, by złapać za dłoń starego pryka. Poszli na środek Sali. Brunetka wykonała obrót, a dziad przyciągnął ją do siebie. Gotowało się we mnie.  Złapał ją w pasie, dotykając skóry. Ona położyła rękę na jego barku, a drugą na jego. Zaczęli tańczyć.
-Idź do niej
-Co?- odwróciłem się w stronę Harrego.
-Idź do niej – wyszczerzyłem oczy- wiem, że jesteś na mnie wkurwiony, ale dobrze wiesz, że nie zawsze daję dobre rady. Nie potrzebnie mnie słuchałeś, nie mówię tego za często, ale przepraszam- dobra to jest dziwne. On przeprasza. Ta cała Gin musi dla niego wiele znaczyć. Zmienił się dla niej. Westchnąłem głęboko i ruszyłem w kierunku Julii. Złapałem za bark dziadka i odciągnąłem od niej.
-Odbijany- warknąłem, a on odszedł. – zatańczy pani ze mną Lady Julio?- ukłoniłem się, a na ustach dziewczyny pojawił się lekki uśmiech.
-To będzie dla mnie zaszczyt – również pokłoniła się, a potem złapała za moją dłoń. Przyciągnąłem ją do siebie bardzo blisko. Lewą dłoń usadowiłem na jej obnażonym biodrze, a ona swoją prawą na moim ramieniu. Patrzeliśmy sobie w oczy, a chwilę później już wirowaliśmy. – Zayn klucz- jęknęła.
-Później
-Teraz- wysyczała przez zaciśnięte zęby. Zatrzymała się, a później złapała mnie za dłoń i prowadziła w kierunku Harrego. – rozdzielmy się to szybciej znajdziemy klucz
-Dobra, to wy idźcie razem ja pójdę sam- zaproponował Harry, a ja byłem mu wdzięczny. Jula przytaknęła, a później znowu szliśmy za rękę w kierunku pokoi. Weszliśmy do jakiegoś gabinetu wszędzie było ciemno, dlatego zaświeciliśmy światło. Przeszukiwaliśmy wszystkie szuflady, szafki, ale nic nie znaleźliśmy. Idzie ktoś! Julka stała jak sparaliżowana. Nie potrafiła się ruszyć. Co się ostatnio z tą dziewczyną dzieje!? W szybkim tempie zgasiłem światło, potem usadowiłem ją na biurku i pochyliłem się nad nią. W chwili gdy drzwi się otworzyły i ktoś przez nie wszedł odwróciłem się. Światło zapaliło się, a mężczyzna był zmieszany. Uśmiechnąłem się chytrze.
-Nie powinniście tutaj być- warknął. Znowu na nas spojrzał i zrozumiał w czym nam przeszkodził, a raczej mógłby przeszkodzić, gdybyśmy to tutaj robili.
-Sory, ale…- z kpiącym uśmieszkiem wzruszyłem ramionami. – no wiesz, nie ma gdzie- ale z ciebie złamas! Spojrzałem na nią z uniesionymi brwiami, po czym pocałowałem. Nie mogłem się powstrzymać, ona jest mega pociągająca w tej kiecce.
-Rozumiem, ale te pokoje są zakazane
-W zakazanym jest najlepiej
-Wyjdźcie stąd
-Jak skończymy- powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Stanął naprzeciwko mnie, a ja czułem i słyszałem puls jego krwi. To człowiek, a ja mogę go zahipnotyzować! – nic nie widziałeś, wyjdź i zapomnij- warknąłem patrząc mu prosto w oczy, jego źrenice tak jak moje zaczęły się rozszerzać.
-Nic nie widziałem, wyjdę i zapomnę- powtórzył, a później zrobił to co kazałem. Wróciłem do Julki, która nadal siedziała na mahoniowym burku. Złapałem za jej uda, które rozszerzyłem, by mieć lepszy dostęp do jej ust. Już miałem ją pocałować, kiedy zasłoniła moje wargi.
-Jesteś obrzydliwy, liżesz się najpierw z tą szmatą, a teraz chcesz się całować ze mną. Przez ciebie coś od niej złapie- zeskoczyła zwinnie z mebla i podeszła do regału z książką. – widziałeś?! Po co mu książki o gwiazdach?! Przecież tu nie ma gwiazd- podszedłem bliżej niej, ale wyjęła już książkę, za sprawą której cały regał obrócił się razem z nami. Staliśmy w innym pomieszczeniu.
-I co teraz pani mądra?- zapytałem sarkastycznie. Dziewczyna mordowała mnie wzrokiem.
-Nikt cie nie prosił, żebyś tu przychodził, a w szczególności ja! – wrzasnęła.
-Serio?! Po to jakiego nie pozwoliłaś mi oddać krwi Przemytnikowi?!
-Chcesz skończyć jak Harry!?- otworzyłem szerzej oczy. – nie gap się tak! On ma teraz przejebane, nawet jak znajdzie Gin nie będą mogli być razem, bo się sprzedał- dodała ciszej. Odwróciła się na pięcie, a następnie podeszła do jakiejś szkatułki. – dobra chodź
-Niby jak chcesz stąd wyjść?- wywróciła oczami i złapała mnie za nadgarstek. Chwilę później staliśmy już w gabinecie, a raczej to ja stałem, bo Julka zemdlała. Wziąłem ją na ręce i położyłem na sofie. Harry! Harry! Próbowałem nawoływać przyjaciela telepatycznie. Co? Szukam tego pieprzonego klucza. Przyjdź szybko do gabinetu! Moment później przez drzwi wszedł Styles.
-Co jej się stało?!- w mgnieniu oka znalazł się przy leżącej Adams. Wyglądało jakby to już raz widział- Julka wstawaj to nie jest śmieszne, raz mnie już nabrałaś. Starczy ci
-Co to ma znaczyć?- zapytałem z wyrzutem. Lokaty głęboko westchnął, a później wstał i spojrzał na mnie.
-Jak ty i ta córka doktorka w domu, my szliśmy do domu tego co go Julka zabiła. Kiedy wracaliśmy to teleportowała nas, później omdlała, ale szybko odzyskała siły. Macie klucz?- podałem mu skrzyneczkę. – to nie jest klucz- oburzył się.
-Jest- mruknęła – weź jeszcze tą książkę- wskazała drętwo na regał. Harreh zrobił to o co prosiła.
-Wynośmy się stąd- zarządził, a Julka próbowała wstać, no ale znowu osunęła się na nogach. Zabrałem ją na ręce i wyszliśmy tylnim wyjściem.
-Co ci jest?- Nic, wszystko jest dobrze. Uśmiechnęła się blado, na co wywróciłem oczami- nie wierzę- uwierz, nie mów Harremu, tego co ci powiedziałam. Znajdę sposób, żeby mu pomóc- nie wątpię- musnęła lekko mój policzek. Wsiedliśmy do lektyki, która zaniosła nas do domu Lady Marie. Kobieta dalej była osłabiona. W salonie, na sofie siedział Mai, kiedy tylko zobaczył Julię kazał mi ją położyć w jej pokoju. Kiedy wykonałem jego polecenie przysiadłem na brzegu łóżka, a do pokoju wszedł Mai z jakąś butelką i kieliszkiem. Wdrapał się na materac i wlał ciecz do kryształu. Następnie uniósł głowę Adams i poił tym… czymś.- co ty odpieprzasz?- zapytałem w miarę spokojnie.
-Ona się musi napić
-Jakiegoś gówna?
-Wina czarna magia- dodał ciszej, jakby to była tajemnica. – pomożesz mi?- wywróciłem oczami i głęboko westchnąłem. Przejąłem kielich i teraz to ja dawałem Julce picie. – na pewno ci wybaczy- dodał kiedy już wychodził.
-Ta miejmy nadzieję- westchnąłem. Spojrzałem na śpiącą brunetkę i się lekko uśmiechnąłem. Cały czas mam w głowie nasze pierwsze spotkanie, jak mnie nazywała Palantem dalej to robi, ale nie przeszkadza mi to. Pamiętam też jak moja mama nas przyłapała na seksie, mina Julki była bezcenna; jak umarła. Czułem się źle, jakby odebrano mi cząstkę mnie. Na całe szczęście wróciła i uratowała świat. Mimo, że czasem zachowuje się jak podła suka, to jest wrażliwa, dobra, pomocna i czasem nieśmiała. Jest wartościową dziewczyną, która ma w sobie to coś. Nie chodzi mi tutaj o moc, ale o charakter i to jak postrzega świat. Robi wszystko na swoją rękę i chce szczęścia przyjaciół. Weźmy na przykład Harrego, Julek nie spocznie dopóki nie znajdzie sposobu jak wyrwać go z kościstych łap Przemytnika. Opadłem zmęczony obok niej, a chwilę później już się do mnie tuliła.