sobota, 30 marca 2013

rozdział 3: Ona jest buntowniczką



*Zayn*
„Chodzisz jak sierota i nawet nie masz jaj, żeby przeprosić” , „Nie dotykaj mnie”, „Tu jestem palancie”. Te słowa mieszały się w mojej głowie. Co ona sobie myśli? Chociaż muszę przyznać, że jest seksowna i zadziorna, ale tego palanta jej nie wybaczę. Jestem tu już drugi rok i jeszcze nie spotkałem takiej laski,
jak Julia. Ma siostrę bliźniaczkę, ale jest zupełnie inna. Od roku Susan, ta długonoga blondynka flirtuje ze mną, ja z nią też. Jestem młody, mam fajne moce i jestem zajebisty. Mogę mieć każdą laskę, ale nie chcę się jeszcze ustatkować.
-Dobra to my już idziemy. Zayn chodź- wstałem i poszedłem za przyjaciółmi. Nie słuchałem o czym mówili. Rozeszliśmy się do swoich pokoi. Mój dzieliłem z Harrym i Louisem, a obok naszego mieszkali Niall z Li. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem bokserki i poszedłem spać.
/rano/
-Stary wstawaj- szturchnął mnie Lou. Ślamazarnie podniosłem się z łóżka i poszedłem się odświeżyć, a potem założyłem szare rurki, niebieską koszulkę i tenisówki. Ułożyłem włosy i wróciłem do pokoju. Razem z chłopakami, którzy byli już gotowi, zeszliśmy na dół. Dziewczyny z Liamem i Niallem już siedziały przy jednym ze stolików. Zabraliśmy się do robienia śniadania dla nas. Po zrobieniu jajecznicy podeszliśmy do lasek.
-Simka, możemy się przysiąść?- zapytał Hazz ukazując te jego dołeczki.
-Pewnie- uśmiechnęła się Coro. Zajęliśmy miejsca, przy ciemnobrązowym prostokącie przeznaczonym dla 10 osób. Brakowało Julki, nie żeby coś, ale nikt mnie jeszcze nie nazwał palantem. Ktoś pocałował mnie w ramie, a potem oparł o nie brodę. Blond loczek przejechał mi po policzku.
-Hej kocie, możemy się dosiąść?- popatrzyłem w kierunku przyjaciół. Coś szeptali, ale nie mogłem zrozumieć.
-Mamy wolne tylko jedne miejsce, a was są dwie- odezwał się Tommo.
-Widzę wolne dwa krzesła, więc nie rób ze mnie idiotki- warknęła blondyna. Ona i jej rudowłosa przyjaciółka usadowiły swoje tyłki na stołkach. Podczas zjadania nikt nie miał nic do powiedzenia, tylko Su z Amandą cały czas gadały o pierdołach. Po posiłku wrzuciliśmy wszystko do zlewu i poszliśmy na zajęcia. Nikt tu nie lubił zmywać, to najgorsze zajęcie na świecie. Do szkoły mieliśmy kilkanaście kroków, ponieważ budynek, w którym mieszkaliśmy znajdował się obok placówki. Przeszliśmy przez plac główny, a potem weszliśmy do budy. Na pierwszej lekcji mieliśmy w-f. Trener Mosbie podzielił nas na grupy, standardowo dziewczyny grały w siatkówkę, a my w piłkę nożną. Nauczyciel jest nawet spoko, bo jakby jakaś dziewczyna chciała grać z nami to się zgodzi. Działa to też na odwrót. Po w-fie ruszyliśmy do szatni się umyć i przebrać w normalne ubrania. Następna w planie była matematyka, mierzyliśmy objętość garnka na eliksiry. Ta szkoła jest taka jak każda, tylko że te przedmioty, które wydają się w świecie, w którym normalnie żyjemy, czyli na ziemi trudne, tu są łatwe. Po matmie był angielski, a po nim miałem muzykę. Zająłem moje miejsce, a obok mnie usiadł Liam. Jak zawsze mieliśmy coś zagrać i zaśpiewać. Wybrałem gitarę i zagrałem Chrisa Browna With You. Powiem skromnie, że wyszło zajebiście. Po mnie śpiewała reszta. Kiedy zajęcia się skończyły przyszedł czas na chemię, na której uczą nas „przyrządzać”  różne eliksiry. Nienawidzę  tego przedmiotu jest dziwny, nie mogę tego załapać. Po koszmarze przyszedł czas na ostatnią lekcję, czyli w naszym przypadku fizykę. Siła grawitacji bla, bla, bla…   Po wszystkich lekcjach poszliśmy jeszcze poszwendać się po okolicy. Poszliśmy nad jezioro, które znajdowało się poza granicami szkoły, ale wolno nam było tam chodzić. Wygłupialiśmy się i skończyło się na tym, że wszyscy byliśmy mokszy.  Kiedy wróciliśmy do akademika, bo to chyba najlepsze określenie na to miejsce, dostaliśmy ochrzan od Zofii, czyli takiej jakby pani tego domu, że nabrudziliśmy. Była to niewysoka staruszka, o jasno brązowych włosach, przeważnie spiętych z tyłu głowy. Na twarzy znajdowały się już zmarszczki, miała niebieskie oczy i jasno różowe usta. Ubrana dziś w pomarańczową koszulkę i długą, granatową spódnicę. Na nogach miała papcie. Kiedy po nas krzyczała, my nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
-Zayn, ty i twoi przyjaciele macie tu posprzątać, jasne?- uniosła pytająco brew.
-Pewnie, przecież mnie pani zna. Jestem grzeczny.- posłałem jej uśmiech numer 6, bo on zawsze na nią działa. Kobieta uśmiechnęła się i potrząsnęła głową z politowaniem. Poszliśmy zanieść plecaki do pokoi i przebrać się. Kiedy już to zrobiliśmy, zeszliśmy na dół i ze schowka wyjęliśmy mopy, wiadra i jakiś płyn. Napełniliśmy plastikowe wiaderka i dodaliśmy płynu. Potem chwyciliśmy za mopy i zaczęliśmy czyścić podłogę, później wypastowaliśmy ją, ale tylko w korytarzu. Zosia chodzi tędy czasami, bo najczęściej używa tylnich drzwi, w ogóle w butach nie da się chyba wywalić. Potem zaproponowaliśmy jeszcze dziewczyną wypad na miasto.  Jest to może inny wymiar, ale są tu takie miejsca jak na ziemi.  Kino, pizzeria, galeria handlowa, basen i wiele innych. Poszliśmy na pizzę. Zamówiliśmy 2 duże pepperoni i 1 dużą Margaritę. Cały czas się zastanawiałem gdzie jest druga z bliźniaczek. Modliłem się, żeby ktoś o to zapytał, bo jakbym to zrobił ja to wyszłoby jeszcze że mi na niej zależy.
-Julek wróciła?- zapytał Liam. W duchu byłem mu wdzięczny.
-Nie- Aga spuściła głowę.- nie mogę jej nawet namierzyć, nie umiem. – po zjedzeniu wróciliśmy do domu.
-Kocie, gdzie byłeś?- uwiesiła mi się na szyi Susan.
-Na pizzy, ze znajomymi- powiedziałem od niechcenia.
-Czemu nie powiedziałeś? Też bym poszła- ta, a zamówiłabyś sałatkę, której tam nie podają, bo dbasz o linię. Phi.
-Oj, no zapomniałem- zacząłem ją przedrzeźniać i wymusiłem sztuczny uśmiech.
-Zapytaj następnym razem- musnęła moje usta  swoimi wargami, a potem odeszła. Byłem już zmęczony dlatego poszedłem do siebie. Położyłem się na łóżku i tępo gapiłem w sufit.
*Julia*
Ona jest buntowniczką, ona jest święta, jest solą na Ziemi. I jest groźna. Ona jest buntowniczką, stróżem, brakującym ogniwem na granicy zagłady. Z Chicago do Toronto. Jedyna z nich! Mówcie po jej starym imieniu. Wsłuchana w jedną z moich ulubionych piosenek stałam i patrzyłam w dół. Siedziałam na klifie jakiejś góry. Usłyszałam rżenie jakby konia, ale bardzo głośne, bo nawet przez słuchawki dzięki, którym do uszy dobiegała melodia. Wstałam i się rozejrzałam. Nic nie widać, ale słychać.  Zdolność jasnowidzenia mi może pomóc. Usiadłam po turecku, a dłonie oparłam na kolanach. Zamknęłam oczy i skoncentrowałam się. Zobaczyłam pegaza, który był otoczony przez jakiś ludzi. Za pomocą teleportacji znalazłam się tuż przy magicznym, białym koniu ze skrzydłami. Wokół nas stali łowcy, pewnie chcieli go porwać, a potem sprzedać na czarnym rynku. Skąd to wiem? Byłam już w takim miejscu, dużo tam eliksirów, rogów jednorożców, skrzydeł gryfa, chochlików, elfów; są też te zabawne różdżki, miotły i wiele innych rzeczy.
-Spadajcie- powiedziałam całkiem spokojnie i zdjęłam linę z kopyt skrzydlatego konia.
-Odejdź dziewczynko, bo tobie zrobimy krzywdę. – czyli odpowiedź brzmi nie- no już spadaj słaba małolato.
-Jestem silniejsza niż myślisz- ich wyraz twarzy ciut się zmienił, ale został tan chamski uśmieszek. –radzę wam odejść.- cisnęłam w nimi kulami ognia, które trafiły w każdego. Leżeli na ziemi. Potem stworzyłam trąbę powietrzną. – nie lubię jak mnie się ignoruje- uniosłam za pomocą umysłu wielki głaz i cisnęłam w skałę, na której jeszcze 5 minut temu spokojnie siedziałam- nie jestem słaba- na bezchmurnym do tej pory niebie pojawiły się moje błyskawice, które uderzały 10 centymetrów od nich-  mogę was teraz zabić, postarzeć- dzięki temu, że mogę manipulować materią sprawiłam, że postarzeli się. Ich brązowe i czarne czupryny, stały się wpół łysymi glacami z siwymi włosami, które wychodziły z uszu i nosa. – mogę was zjeść- zmieniłam się w potężnego tygrysa- mogę obgryźć wasze kruche kości z mięsa i słuchać dźwięku łamania ich – uderzyłam w nich kulami energii. Byli przerażeni słyszałam ich myśli: „Ona nas zabije” , „Zginiemy”. Przyjęłam swoją normalną postać. –ale nie zrobię tego, bo nie chcę. – wstali i otrzepali swoje ciemne ubrania.
-Dzięki, obiecujemy, że więcej cie nie obrazimy i nie zlekceważymy- powiedział najwyższy z nich, ubrany w granatowe ubrania. Jego włosy były brązowe, na twarzy gościł kilkudniowy zarost. Na lewym nadgarstku miał jakieś urządzenie.
-Jeśli jeszcze raz wejdziecie mi w drogę to was zabiję. Nie będę się z wami bawić jak przed chwilą- łowcy zniknęli. – już dobrze- pogłaskałam zwierze po łbie, a on mnie polizał. Po chwili zza drzewa wyszła kobieta w fioletowej pelerynie. – odejść- warknęłam. Nie chciałam, żeby ktoś wiedział, że jaka mogę być.
-Spokojnie dziecko- zdjęła kaptur i zobaczyłam starszą kobietę o krótkich, kręconych i brązowych włosach. Miała jasnoniebieskie oczy i jasnoróżowe usta. Na twarzy były zmarszczki.
-Czego ode mnie chcesz?
-Chciałam tylko podziękować za ocalenie Miki- wskazała na stworzenie. – zapraszam do mnie, na filiżankę herbatki- uśmiechnęła się, ukazując jeszcze więcej zmarszczonej skóry. Mam wątpliwości, nie jestem zbyt ufna do nieznajomych, może to przez Filipa? Filip był chłopakiem, którego spotkałam w dyskotece, upiliśmy, a potem mnie wykorzystał. Cierpiałam krótko, bo się zemściłam, dręczyłam go w snach, miał też halucynacje. To jest troche śmieszne.
-Z miłą chęcią- nie dawałam nic po sobie poznać. – ale zróbmy to po mojemu- złapałam ją za rękę, a drugą położyłam na grzbiecie pegaza. Przeniosłam nas pod jej dom, albo chatę, bo mieszkała w chacie. Domek był nieduży, cały z drewnianych belek.
-Wejdź – wskazała gestem dłoni na drzwi, które wcześniej uchyliła. Skierowała mnie do salonu , który był ładnie urządzony. Kobieta zniknęła. Miała dużo książek zaczęłam czytać okładki, nie że lubię czytać czy coś. To z czystej ciekawości. „Magia wody”, „magia powietrza”, „magia ognia”, „magia ziemi”. Sięgnęłam po tą pierwszą. Tata mówił, że mogę nauczyć się posługiwać każdą z tych magii. – co czytasz?- podskoczyłam, kiedy usłyszałam za sobą głos staruszki.
-Ja… ja przepraszam. Zaraz to odłożę- już miałam zrobić, to co powiedziałam, ale zatrzymała mnie ręką.
-Nie musisz. Rozumiem, że chcesz osiągnąć kolejny poziom swojej mocy- swojej mocy? Ja nie umiem magii wody. Uśmiechnęłam się sztucznie i uniosłam brwi. – usiądź- wskazała na kanapę i podała mi kubek z herbatą. Upiłam łyczek- jak uratowałaś Miki?- obawiałam się tego pytania.
-Poprosiłam, żeby odeszli i to zrobili- znowu sztuczny uśmieszek. – jak mam się do pani zwracać?
-Mów mi Gwen, a ty to…
-Julia- uśmiechnęła się lekko.
-Tak nazywała się moja córka. Mam jeszcze syna Pablo – pokiwałam pionowo głową, że rozumiem. – a ty masz rodzeństwo?
-Mam siostrę, starszą o 10 minut i mieszkałam we Florencji, ale tata kazał mi się uczyć w Sawet. – co mnie podkusiło, żeby się przed nią otworzyć? – proszę nikomu nie mówić, że pomogłam- mówię całkiem serio, jak ktoś się dowie wyjdę na mięczaka.
-Nie puszę paty z ust- miło się z nią gadało, ale czas płynie nieubłaganie szybko.
-Ja już pójdę- wstałam – czy mogę pożyczyć tę książkę?- chcę nauczyć się magii wody, chcę zobaczyć jak to jest móc stać się wodą. Wyszłam z jej domu i szłam przed siebie, po krótkim czasie się jednak zgubiłam się, co mnie podkusiło żeby iść piechotą?! Zawsze polegam na magii, a teraz jak idiotka się zgubiłam. Teleportowałam się do szkoły. Kurwa, zamknięta. Muszę jakoś wejść do środka, tylko jak? Teleportacja nie zadziała, bo nad mieszkaniem jest rozciągnięta, niewidzialna tarcza ochronna. Wiem co zrobię, wejdę do czyjegoś snu. Znowu usadowiłam się na ziemi, zamknęłam oczy i skupiłam się. Po chwili weszłam do snu… 
_______________________________
Do czyjego snu weszła Jula? Podoba wam sie w ogóle? Piszcie miśki. Dzięki że komentujecie, obserwujecie oraz głosujecie w ankietach! To fajne! Liczę, że dalej będziecie to robić ;P Komentujcie miśki ;**  

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, ale do czyjego snu weszła Julka? Dawaj następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, ja myślę, że do snu Zayna, ale nw. Pisz dalej, szybkooo ; p

    http://summer-paradise-1d-story.blogspot.com/

    Pozdrawiam:
    Julka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ! myślę , że weszla do sny Zayn'a . już nie mogę się doczekać następnego dadasz dziaja ? plis? Pozdr. Karolaaa ;*;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc Julka weszła do snu siostry albo Zayna. Jednak nie była na baletach jak podejrzewałam :c. Ale i tak fajnie.
    Strasznie irytuje mnie Susan i ta jej koleżanka, po prostu za nią nie przepadam. Podwala się do Zayna i w ogóle do wszystkich chociaż wie, że nikt jej nie chciał nawet przy tym głupim śniadaniu xD.
    I ja chcę już kolejny rozdział! Bo to opowiadanie jest serio świetne.
    Jak coś to było kilka literówek, ale to szczegół... Jak chcesz, aby od razu 'coś' poprawiało Ci lirerówki to pisz w Microsoft Office Word + przy okazji jest dużo ślicznych czcionek z których łatwo się czyta (np. Georgia ^^) Ale z tej co używasz też się da ;]
    Dobrze, że Julka pokazała tym łowcom, że lepiej było z nią nie zadzierać. :D
    Jak ta starsza pani zaczęła mówić, że też miała córkę oraz syna, a syn nazywa się Pablo to od razu przypomniała mi się ta reklama "Kto jest ojcem Pablito" xD Przy tej kobiecie Julka wydała się taka miła i ogólnie taka trochę jak jej siostra..
    A no i bym zapomniała: dziękuję Ci za moją ulubienicę! Kocham, kocham, kocham! ♥
    Mam pytanie: dlaczego na tym pierwszym gifie Zayn (bo to Zayn, prawda? xd) ma niebieskie oczy, a w rzeczywistości są one czekoladowe? :D Hahahaha, lol xdd.
    Coś mi za długie te komentarze nie wychodzą.. :c Ehh.. no niech takie już będą. ;<
    Nie wiem co Ci mogę jeszcze napisać, ponieważ ogólnie to mi się podoba! :)
    Czekam na kolejny, a i dziękuję, że mnie informujesz. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wesz, że sama nie wiem czemu jego oczy są niebieskie? po prostu znalazłam taki gif ;P

      Usuń
  5. Ciekawe opowiadanie . :) Zaczę wpadać :*
    Ściskam mocno :)


    P.S : jak możesz informuj o nowych rozdziałach :D

    OdpowiedzUsuń
  6. zajrzę na pewno dzięki za życzenia ;P

    OdpowiedzUsuń